- Idźcie spać. Gdy będziemy na miejscu, nie będziecie miały na to czasu.
To nie wróżyło nic dobrego. Byłam przerażona, może troszkę ciekawa. Jednak to, co odczuwałam najmocniej, to była tęsknota. Nigdy dotąd nie tęskniłam za kimś tak bardzo jak wtedy. Tak mi brakowało Mike'a! Nie wiedziałam co, jak, kiedy i z kim robi. Wprawiało mnie to w złość, smutek, radość, zazdrość i wiele innych emocji, których na szczęście nikt nie zauważył. Prawie nikt. Eleonora przyglądała mi się, tym swoim mądrym spojrzeniem. W pewnym momencie nawet wydawało mi się, że w jej oku pojawił się złoty blask. "Pewnie mi się przewidziało", pomyślałam.
Wraz z przyjaciółką skierowałyśmy się do damskiej części sypialnej. Szłyśmy w milczeniu.
Kładąc się na łóżku kątem oka spoglądałam na Eleo, która ukradkiem wyjęła swój tablet. Nie zdziwiło mnie to - znając ją, miałam na nim pełno e-booków, które chciała przeczytać.
Ja nie miałam pomysłu, na to co ze sobą zrobić. Na czytanie książki nie miałam wtedy ochoty, żadnych fajnych filmów nie miałam, a przerywanie Eleonorze w czytaniu, nie byłoby najlepszym pomysłem. Wobec tego, położyłam się swobodnie, mając nadzieję, że uda mi się zasnąć.
***
Był piękny słoneczny dzień. Wszystko wyglądało, jak z bajki. Przede mną stał ogromny pałac, niczym ten, który zawsze pokazuje się na początku filmu Disneya. Weszłam do niego. W środku, było jeszcze piękniej. Ogromne lustra i szafy, zachwycały przepychem zdobień, niczym w gotyckiej twierdzy. Złoto było wszędzie. Na każdej lampie, komodzie, nawet sofy miały złote podłokietniki. To było zbyt piękne.
Zwiedzałam sale balowe, jadalnię, ogromne łazienki i wiele innych. W końcu doszłam do sypialni. Stał tam tylko jeden mebel. Łóżko z baldachimem. Podeszłam do niego, a potem ułożyłam wygodnie.
Atmosfera w tym pałacu nieco mnie dezorientowała. Było tam spokojnie. Zbyt spokojnie.
Cisza, jaka mnie otaczała, gęstniała, aż w końcu zrozumiałam co jest nie tak.
Nie było tam ludzi. Żadnej ludzkiej duszy prócz mnie.
Wyszłam czym prędzej z sypialni, szukając jakiegoś człowieka. Dotarłam do ogrodu, gdy zobaczyłam pukiel włosów. Ucieszyłam się, że w końcu kogoś widzę, więc podbiegłam tam, myśląc, że ktoś się po prostu położył w ogrodzie za krzakiem. Gdy podeszłam, przeraziłam się. Poczułam, że zaraz zwrócę wszystko co jadłam. Na szczęście tego dnia nic nie spożywałam, więc udało mi się powstrzymać odruch wymiotny.
Na ziemi leżała dziewczyna. Wyglądała na 11 lat. Była cała we krwi.
***
Nie wiem, ile spałam. Obudziłam się, gdy poczułam, że Eleonora mnie szturcha.
- Wstawaj! - szepnęła.
- Yhm... - jęknęłam sennie.
- Oni cię boleśniej obudzą.
Intuicja powiedziała mi, że moja przyjaciółka ma rację. I rzeczywiście ją miała. Zaledwie 2 minuty później do naszego przedziału sypialnego weszła jakaś kobieta z wiadrem wody. Wyglądała na rozczarowaną.
- Macie 5 minut, żeby wyjść z samolotu. - odparła tylko.
Wszystkie swoje rzeczy zabrałyśmy, a później wyszłyśmy. Stanąwszy przed samolotem, byłyśmy zaskoczone widząc przedstawicieli naszych rodzin z naszymi świnkami w rekach.
- Miluś! - krzyknęłam na widok mojej cudownej świnki. Zabrałam go czym prędzej z rąk mojej matki. Przytuliłam go mocno, ale starałam się nic mu nie połamać.
- Cześć mała. - odpowiedział. Po chwili zrobił dla siebie bardzo charakterystyczny gest - obrócił głowę tak, żeby jego ruda grzywka nie przysłaniała mu oczu. Brązowych oczu.
Dopiero po chwili zobaczyłam, że Eleonora i Kevin przyglądają nam się z uśmiechem.
- Skoro już się ckliwie przywitaliście - zaczęła matka Kuby. - To teraz skierujcie się do waszych pokoi. Tam czekajcie na sygnał.
Nie wiedzieliśmy, o czym mówiła. Jakiś ochroniarz skinął na mnie i Eleo, a później zaprowadził do jakiejś szarej klitki bez okien. Potem zabrał nam świnki.
- Wstawaj! - szepnęła.
- Yhm... - jęknęłam sennie.
- Oni cię boleśniej obudzą.
Intuicja powiedziała mi, że moja przyjaciółka ma rację. I rzeczywiście ją miała. Zaledwie 2 minuty później do naszego przedziału sypialnego weszła jakaś kobieta z wiadrem wody. Wyglądała na rozczarowaną.
- Macie 5 minut, żeby wyjść z samolotu. - odparła tylko.
Wszystkie swoje rzeczy zabrałyśmy, a później wyszłyśmy. Stanąwszy przed samolotem, byłyśmy zaskoczone widząc przedstawicieli naszych rodzin z naszymi świnkami w rekach.
- Miluś! - krzyknęłam na widok mojej cudownej świnki. Zabrałam go czym prędzej z rąk mojej matki. Przytuliłam go mocno, ale starałam się nic mu nie połamać.
- Cześć mała. - odpowiedział. Po chwili zrobił dla siebie bardzo charakterystyczny gest - obrócił głowę tak, żeby jego ruda grzywka nie przysłaniała mu oczu. Brązowych oczu.
Dopiero po chwili zobaczyłam, że Eleonora i Kevin przyglądają nam się z uśmiechem.
- Skoro już się ckliwie przywitaliście - zaczęła matka Kuby. - To teraz skierujcie się do waszych pokoi. Tam czekajcie na sygnał.
Nie wiedzieliśmy, o czym mówiła. Jakiś ochroniarz skinął na mnie i Eleo, a później zaprowadził do jakiejś szarej klitki bez okien. Potem zabrał nam świnki.
***
- No nareście! - usłyszałyśmy wchodząc. W pomieszczeniu były dokładnie 3 łóżka. Na jednym z nich siedziała ruda anielica.
- Kim ty u diabła jesteś?! - krzyknęłam.
- U diabua? Ja być angelo stróż. Do usuug.
- Co jest nie tak z twoją wymową?
- Wyobraź sobie, że Polacco to ja sie ucze od settimana.
Eleonora spojrzała na mnie. Wyglądało na to, że chciała się zacząć śmiać z tego, co anielica mówi.
- No dobra, dobra. Ale kim ty właściwie jesteś, co? - zapytałam, nie chcąc wdawać się w dyskusje z tą niedorobioną anielicą.
- Alessia. Angelo stróż.
- Po co tu przybyłaś? Przecież Eleonora ma już anioła stróża.
- No właśnie! - wtrąciła się moja przyjaciółka, która chyba poczuła się, jakbyśmy ją olewały. Może po części tak było.
- Ale ja nie być tu z powodu Eleonora! - krzyknęła oburzona anielica.
-To do kogo tu przybyłaś?- byłam coraz bardziej znużona. Pomyślałam sobie, że współczuję osobie, do której ta anielica przybyła. Jej język polski był okropny, ale i tak całkiem nieźle jej szło, patrząc na to, że uczyła się go zaledwie tydzień. I po chwili zdałam sobie z czegoś sprawę. Przecież ja się nigdy nie uczyłam włoskiego! Skąd ja mogłam wiedzieć co to znaczy "settimana"? To mogłoby znaczyć cokolwiek! I skąd ja wiedziałam, że to włoski?
- Mam tu czekać na persone Alessandra.