Tytuł oryginału: Nerve
Autor: Jeanne Ryan
Tłumaczenie: Donata Olejnik
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data premiery: 31 sierpnia 2016r.
Ilość stron: 300
Kategoria: science-fiction/obyczajowa
Moja ocena: 7/10
Vee jest klasyczną nastolatką. Ma marzenia, przyjaciół, pasję i uczy się. Od dłuższego czasu jej to nie wystarcza.
Sydney, przyjaciółka Vee, jest bardzo popularna, co zawdzięcza swojej niezwykłej urodzie. Jest aktorką w szkolnym teatrze, gdzie większość głównych ról przypada właśnie jej. Vee cieszy się szczęściem przyjaciółki, ale doskwiera jej życie w cieniu osoby idealnej.
Pewnego dnia zmęczona pomocą przyjaciółce przy roli w teatrze, ulega wypadkowi, po którym rodzice zmartwieni o nią, uniemożliwiają jej wszelkiego rodzaju wyjścia. Po dłuższym czasie ustalają termin, w którym Vee będzie mogła jak każda nastolatka wychodzić z przyjaciółmi na imprezy.
Podekscytowana dziewczyna nie może się doczekać wolności. Na każdym przedstawieniu przyjaciółki, obserwuje zza kulis Sydney i chłopaka, w którym się podkochuje. Zazdrość o przyjaciółkę popycha ją do wzięcia udziału w Nerve.
Nerve to swego rodzaju reality show, do którego każdy może się zgłosić. By to zrobić, należy nagrać filmik z jednym z podanych na oficjalnej stronie wyzwań. Za każde wyzwanie uczestnik dostaje wymarzone nagrody.
Co się stanie, gdy Nerve wybierze Vee do kolejnych wyzwań?
Czy nagrody przekonają Vee do podejmowania coraz to trudniejszych wyzwań?
Czy uczucie Vee do chłopaka z teatru przeminie, dzięki poznanemu przez Nerve Ianowi?
Jakie zadania będą czekać Vee i Iana?
Jaki wpływ na przyjaźń Vee z Sydney będzie miało Nerve?
Nie polubiłam głównej bohaterki. Była niezwykle irytująca. Nie dostrzegała wielu ważnych faktów oraz pozwalała, by młodzieńcze zauroczenie decydowało za nią.
Powieść przedstawia różne problemy, dotyczące młodych ludzi. Nie brakuje w niej nieszczęśliwego zakochania, tak zwanego "friendzone" czy sprzeczek zazdrosnych przyjaciółek. Każda postać z otoczenia głównej bohaterki miała jakiś wpływ na akcję, ponieważ każdy w jakiś sposób brał udział w popchnięciu Vee ku wyzwaniom Nerve.
Mimo że bohaterka przez większość akcji twierdzi, że nie bierze udziału w Nerve dla nagród, jej zachowania wskazują na coś zupełnie przeciwnego. Jeśli nawet nie robi tego dla nagród, to robi to po to, by kogoś zdenerwować, bądź dla chłopaka. Vee jest egoistką, choć ukrywa to pod ładnymi słowami i dobrymi czynami.
Historia zdecydowanie jest zabawna. Przez większość stron śmiałam się z głupoty głównej bohaterki. Choć wielokrotnie spotkałam się z irytującą postacią w książkach, jeszcze nigdy nie czytałam o tak lekkomyślnej dziewczynie.
Choć książka nie należy do tych "z wyższej półki", to na pewno warto ją przeczytać. Pokazuje zasady działania reality show i jego wpływu na biorących w nim udział ludzi. Wykreowane przez autorkę postaci nie zachwycają, ale wartka akcja umożliwia nam przyjemne przeczytanie książki. Dodatkowo pokazuje coś co we współczesnym świecie jest na porządku dziennym - manipulację. Książka pokazuje nam, jak zauważyć manipulację i czego nie robić, gdy już do niej dojdzie.
Czytaliście już tę pozycję? A może dopiero macie zamiar? Napiszcie w komentarzach! :D
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!
Lexi D.
Strony
▼
piątek, 25 listopada 2016
wtorek, 22 listopada 2016
Rozdział XLII.
Kolejny rozdział specjalnie dla Was! Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Może spróbowalibyście zostawić 25 komentarzy? :/ Miłego czytania!
Leżałam w łóżku, gdy nagle rozległo się pukanie. Na początku chciałam prosić Alessię, która tymczasowo zajęła łóżko Karoliny, o otwarcie drzwi, ale dość szybko zauważyłam, że anielicy nie było.
Przez chwilę liczyłam, że niespodziewany gość sobie pójdzie, ale pukanie nie ustąpiło.
Mozolnie wstawałam z wygodnego łóżka i podeszłam do drzwi. Nie myślałam o tym, że jestem w piżamie, bo zamierzałam spławić gościa.
- Witaj Olu. - tego gościa nie mogłam wyrzucić. W progu stała szkolna psycholog.
- Zień dobry pani psor. - wybełkotałam trochę zaspana. Po chwili ziewnęłam, nie zasłaniając nawet ust.
- Och, chyba cię nie obudziłam? - na jej twarzy widziałam zaskoczenie. - Sądziłam, że jedenasta to dobra godzina.
________________________________________________________
Leżałam w łóżku, gdy nagle rozległo się pukanie. Na początku chciałam prosić Alessię, która tymczasowo zajęła łóżko Karoliny, o otwarcie drzwi, ale dość szybko zauważyłam, że anielicy nie było.
Przez chwilę liczyłam, że niespodziewany gość sobie pójdzie, ale pukanie nie ustąpiło.
Mozolnie wstawałam z wygodnego łóżka i podeszłam do drzwi. Nie myślałam o tym, że jestem w piżamie, bo zamierzałam spławić gościa.
- Witaj Olu. - tego gościa nie mogłam wyrzucić. W progu stała szkolna psycholog.
- Zień dobry pani psor. - wybełkotałam trochę zaspana. Po chwili ziewnęłam, nie zasłaniając nawet ust.
- Och, chyba cię nie obudziłam? - na jej twarzy widziałam zaskoczenie. - Sądziłam, że jedenasta to dobra godzina.
- A o so chozi?
- Poproszono mnie, o przeprowadzenie z tobą zajęć. Spokojnie, nie musimy wychodzić z twojego pokoju.
- Niech pani wejdzie. - powoli zaczęłam się budzić. - Może pani chwilkę poczekać? Szybko się ubiorę.
- Naturalnie nie ma problemu.
Wyjęłam z szafki bieliznę, jeansy i czarny podkoszulek. Poszłam do łazienki i wielce się cieszyłam, że miałam przywilej posiadania łazienki w swoim pokoju.
Na półce nadal stały kosmetyki Karoliny. Gdy zauważyłam, że im się przypatruję, od razu odwróciłam wzrok.
Wzięłam szybki prysznic, użyłam dezodorantu, ubrałam się i szybko rozczesałam włosy. Cały proces zajął mi 5 minut.
- Na czym dokładnie mają polegać nasze zajęcia? - zapytałam, wychodząc z łazienki.
Nauczycielka siedziała w fotelu obok mojego łóżka. Skierowałam się w tamtym kierunku usiadłam obok niej.
- Pewnie już słyszałaś o tym, jakie masz znamię. - Nie podobał mi się ten początek. - Z zapisków, jakie znaleźliśmy na jego temat, wynika, że musimy nauczyć cię kontrolowania emocji. Złoszcząc się, możesz przez przypadek doprowadzić do czyjejś śmierci.
- Przecież każdy tak może. Nawet zwykły śmiertelnik, czując złość może kogoś zabić, choćby zrzucając obiekt złości z mostu, czy walnąć ostrym narzędziem. - zauważyłam.
- Tylko, że w przypadkach o których mówisz, to złoszczący się robi krzywdę. A w twoim przypadku, to twoje zdolności, myśląc, że cię chronią, zabiją osobę, która cię zezłościła.
- Jak to działa? - zaciekawiła mnie.
- Nie do końca wiem, jak to wytłumaczyć. Chodzi o to, że żywioły odpowiadają na twoje silne emocje, a zwłaszcza negatywne. Wtedy próbują cię obronić, pozbywając się przeciwnika.
- Nie wiem, czy dobrze rozumiem. Jeśli się zdenerwuję, to ziemia może się otworzyć i pogrzebać kogoś żywcem?
- Mniej-więcej tak to działa.
- Mniej-więcej tak to działa.
- Świetnie. - parsknęłam. Miałam najgorsze moce. Spośród całej puli musiałam dostać coś takiego.- To może zacznijmy?
Nauczycielka nie czekała, aż zmienię zdanie. Zaczęła mi podawać różne metody na uspokojenie, między innymi liczenie do dziesięciu.
- Jeśli to nie pomaga, spróbuj liczyć w innym języku. Mózg wtedy skupia się tylko na tym i wypycha przeszkadzający mu gniew.
Po skończonych zajęciach byłam znudzona i nadal złą na to, czym mnie obdarował los.
- O to twój plan lekcji na najbliższe tygodnie. Większość będzie się odbywała w twoim pokoju. Pełny wymiar zajęć rozpoczyna się jutro, dzisiaj przyszłam tylko ja.
- Dziękuję. - nie byłam wdzięczna. To było tylko puste słowo, które miało przyspieszyć jej wyjście.
- Ach, jeszcze jedno. Niedługo przyjdą po rzeczy twojej koleżanki.
- Co?!
Nagle otworzyło się okno. Po chwili do pokoju wleciała spora gałąź, która minęła twarz pani pedagog o kilka centymetrów.
- Tak, musimy jeszcze poćwiczyć. - wymamrotała pod nosem. - Do zobaczenia jutro.
Wstała, podniosła gałąź i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzałam na swój nowy plan zajęć.
9.00 - 10.00 Historia specjalizacji
10.10 - 11.10 Eliksiry - jak się nie zabić
11.20 - 12.20 Obrona przed gniewem
12.20 - 13.00 Przerwa obiadowa
13.00 - 14.00 Bezpieczne zaklęcia
14.10 - 15.10 Jak się wyleczyć nie ryzykując morderstwa
15.20 - 16.20 Odporność na czyjeś wspomnienia
16.30 - 17.30 Obrona przed atakiem
Świetnie - pomyślałam. Wychodziło na to, że miałam tylko jedną wspólną przerwę z pozostałymi uczniami.
Moje zajęcia z panią pedagog na szczęście skończyły się idealnie na początku przerwy obiadowej, więc zeszłam powoli do sali jadalnej.
Na korytarzu wszyscy się na mnie gapili. W duchu pogratulowałam sobie, że nie związałam wcześniej włosów. Nie chciałam czuć spojrzeń innych na mój kark, choć i tak bez tego się nie obyło.
Gdy wreszcie doszłam do sali jadalnej, poczułam ulgę, widząc moich przyjaciół, pilnujących dla mnie wolnego miejsca.
- Ola! - Kevin jako pierwszy mnie zauważył. Wszystkie osoby siedzące na sali, zaczęły oglądać się za mną. Poczułam, jak na mojej twarzy pojawiał się rumieniec. I tyle był z niezwracania na siebie uwagi.
Szybko podeszłam do moich przyjaciół.
- Dzięki Kev. Marzyłam o zrobieniu przedstawienia na całą szkołę.
- Nie ma sprawy. - mrugnął do mnie prawym okiem. Czasami zastanawiałam się, czy on na pewno wie, czym jest sarkazm.
- Mamy jakieś wspólne zajęcia? - zapytała Eleonora.
- Masz przy sobie plan lekcji? - odpowiedziałam pytaniem.
Przytaknęła. Wyjęła ze swojej torby kawałek papieru i podała mi go, bym mogła porównać nasze plany zajęć.
Nie zdziwiłam się, że większość zajęć się kompletnie różniła. Ale lepiej było mieć coś wspólnego niż nic.
- Mamy razem historię specjalizacji i bezpieczne zaklęcia. - odparłam.
- Tylko? - moja przyjaciółka posmutniała.
- Niestety. - spojrzałam na Kevina. - A jak twój plan?
Bez słowa podał mi kartkę.
- Tak samo, jak z Eleonorą. To takie niesprawiedliwe! - Moja specjalizacja coraz bardziej mnie irytowała.
- Dlaczego się dziwisz? - zapytał mój przyjaciel. - Mamy zupełnie inne specjalizacje.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Kevinem? - zaczęłam się histerycznie śmiać. - Nigdy nie byłeś takie poważny.
- Eee tam. Po prostu nie słuchasz mnie dość dobrze.
Nagle ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się, ale na szczęście to był tylko Mike.
- Cześć! - dałam mu całusa w policzek.
- Cześć. - uśmiechnął się. - Masz ochotę na mały trening?
- Znowu mam biegać? - jęknęłam, po czym wzdrygnęłam się.
- Nic z tych rzeczy. Chociaż, jeśli chcesz...
- Nie! - przerwałam mu. - Dobrze, chodźmy. Do zobaczenia później.
To ostatnie skierowałam do przyjaciół. Zanim odeszłam, sięgnęłam szybko po kanapkę z kurczakiem i ruszyłam za Mike'iem.
- Co będziemy trenować?
- Spróbujesz wejść do lustra.
- Super!
- Może pomoże to nam odnaleźć Karolinę.
Posmutniał. Wzięłam go za rękę i uścisnęłam jego dłoń.
- Będzie dobrze.
- Wiem. - uśmiechnął się, ale w jego oczach nadal czaił się smutek.
- Gdzie będziemy trenować? - wzięłam gryza kanapki.
- Pomyślałem, że w altanie będzie dobrze.
- Oczywiście, że będzie. - uśmiechnęłam się szeroko.
Puścił moją dłoń, by swoją ręką móc mnie objąć w talii. Nie przeszkadzałam mu, lubiłam gdy tak robił.
Przeszliśmy błonia, później minęliśmy kilka drzew w lesie i wreszcie trafiliśmy na ścieżkę, prowadzącą prosto do altany. W czasie wędrówki zjadłam swoje obiado-śniadanie.
- Niedługo was wyślą na misję. - Mike przerwał ciszę.
- Skąd wiesz? - nie spodziewałam się tej informacji.
- Nauczyciele o tym ciągle rozprawiają.
- Wiesz kiedy?
- W ciągu miesiąca. Jest jeszcze coś.
- Co takiego?
- Nie będą wam mogły towarzyszyć anioły. Z tego co zrozumiałem, tylko Alessia z wami pojedzie, żeby w razie co udawać waszego opiekuna.
- A co z tobą? Możesz z nami pojechać?
- Nie mam zakazu. Zresztą - nie muszą wiedzieć, że z wami będę.
- Wiesz, kto ze mną pojedzie?
- Na pewno Eleonora, bo to z jej powodu pozwolili jechać Alessii. Ale nie jestem pewien, czy wyślą z wami Kevina czy Kubę. Słyszałem też coś o Eryku, ale nie wiem, ile w tym prawdy.
Usiedliśmy na podłodze w altance. Mike wyjął lusterko z kieszeni bluzy.
- Gotowa na trening?
- Jak nigdy.
- Dzięki Kev. Marzyłam o zrobieniu przedstawienia na całą szkołę.
- Nie ma sprawy. - mrugnął do mnie prawym okiem. Czasami zastanawiałam się, czy on na pewno wie, czym jest sarkazm.
- Mamy jakieś wspólne zajęcia? - zapytała Eleonora.
- Masz przy sobie plan lekcji? - odpowiedziałam pytaniem.
Przytaknęła. Wyjęła ze swojej torby kawałek papieru i podała mi go, bym mogła porównać nasze plany zajęć.
Nie zdziwiłam się, że większość zajęć się kompletnie różniła. Ale lepiej było mieć coś wspólnego niż nic.
- Mamy razem historię specjalizacji i bezpieczne zaklęcia. - odparłam.
- Tylko? - moja przyjaciółka posmutniała.
- Niestety. - spojrzałam na Kevina. - A jak twój plan?
Bez słowa podał mi kartkę.
- Tak samo, jak z Eleonorą. To takie niesprawiedliwe! - Moja specjalizacja coraz bardziej mnie irytowała.
- Dlaczego się dziwisz? - zapytał mój przyjaciel. - Mamy zupełnie inne specjalizacje.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Kevinem? - zaczęłam się histerycznie śmiać. - Nigdy nie byłeś takie poważny.
- Eee tam. Po prostu nie słuchasz mnie dość dobrze.
Nagle ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się, ale na szczęście to był tylko Mike.
- Cześć! - dałam mu całusa w policzek.
- Cześć. - uśmiechnął się. - Masz ochotę na mały trening?
- Znowu mam biegać? - jęknęłam, po czym wzdrygnęłam się.
- Nic z tych rzeczy. Chociaż, jeśli chcesz...
- Nie! - przerwałam mu. - Dobrze, chodźmy. Do zobaczenia później.
To ostatnie skierowałam do przyjaciół. Zanim odeszłam, sięgnęłam szybko po kanapkę z kurczakiem i ruszyłam za Mike'iem.
- Co będziemy trenować?
- Spróbujesz wejść do lustra.
- Super!
- Może pomoże to nam odnaleźć Karolinę.
Posmutniał. Wzięłam go za rękę i uścisnęłam jego dłoń.
- Będzie dobrze.
- Wiem. - uśmiechnął się, ale w jego oczach nadal czaił się smutek.
- Gdzie będziemy trenować? - wzięłam gryza kanapki.
- Pomyślałem, że w altanie będzie dobrze.
- Oczywiście, że będzie. - uśmiechnęłam się szeroko.
Puścił moją dłoń, by swoją ręką móc mnie objąć w talii. Nie przeszkadzałam mu, lubiłam gdy tak robił.
Przeszliśmy błonia, później minęliśmy kilka drzew w lesie i wreszcie trafiliśmy na ścieżkę, prowadzącą prosto do altany. W czasie wędrówki zjadłam swoje obiado-śniadanie.
- Niedługo was wyślą na misję. - Mike przerwał ciszę.
- Skąd wiesz? - nie spodziewałam się tej informacji.
- Nauczyciele o tym ciągle rozprawiają.
- Wiesz kiedy?
- W ciągu miesiąca. Jest jeszcze coś.
- Co takiego?
- Nie będą wam mogły towarzyszyć anioły. Z tego co zrozumiałem, tylko Alessia z wami pojedzie, żeby w razie co udawać waszego opiekuna.
- A co z tobą? Możesz z nami pojechać?
- Nie mam zakazu. Zresztą - nie muszą wiedzieć, że z wami będę.
- Wiesz, kto ze mną pojedzie?
- Na pewno Eleonora, bo to z jej powodu pozwolili jechać Alessii. Ale nie jestem pewien, czy wyślą z wami Kevina czy Kubę. Słyszałem też coś o Eryku, ale nie wiem, ile w tym prawdy.
Usiedliśmy na podłodze w altance. Mike wyjął lusterko z kieszeni bluzy.
- Gotowa na trening?
- Jak nigdy.
sobota, 5 listopada 2016
Jak odróżnić fangirl od zwyczajnego czytelnika?
Zacznijmy od początku, czyli od tego, na czym będę opierała poniższe informacje.
Od września chodzę do nowej szkoły, a co za tym idzie - poznałam wiele różnych osób. Czujnie obserwowałam osoby, które twierdziły, że lubią czytać. Zawiodłam się.
Mówiąc o fangirl i fanboyach (będę używała tylko pierwszego zwrotu by wyglądało to schludniej, ale niech chłopcy wiedzą, że ich też będę miała na myśli) będę opierała się na zachowaniach moich przyjaciół, zaznajomionych blogerów i oczywiście swoich.
Wartość książki
Podstawową różnicą między fangirl a zwykłym czytelnikiem jest sposób traktowania książek. Większość fangirl dba o książkę, jak o skarb, którego utrata będzie ciosem w samo serce. Dla zwykłego czytelnika książka jest tylko przedmiotem, ma jedynie wartość materialną. Wystarcza mu fakt, że przeczytał pozycję.
Aury
Wokół fangirl panuje aura wiedzy. Nie mówię tu o takiej wiedzy, jaką przekazuje się nam w szkołach. Fangirl po prostu wie i rozumie. Bycie fangirl nie musi oznaczać, że jest się mądrą. Oznacza jedynie, że jeśli zapyta się ją o ulubioną powieść, to zasypie Cię różnymi cytatami. A najgorzej, jeśli zacznie się wyrażać złą opinię o tej książce, bo wtedy staje się lwicą, która obroni honoru książki za wszelką cenę. Dla porównania zwykły czytelnik jest zazwyczaj osobą o dużej wiedzy, ponieważ czyta, żeby urozmaicić swoje życie. Szanuje opinie innych, nawet jeśli nie zgadza się z nimi.
Ulubiona książka
Pytanie o ulubioną książkę, to odwieczny problem fangirl. Zwykły czytelnik prawie od razu nazwie ulubioną pozycję albo dwie, ale fangirl? Ona będzie się zastanawiać, aż w końcu powie, że książki są niczym dzieci dla matki, a matka ulubionego dziecka nie wybiera, bo kocha je wszystkie tak samo.
Cytaty
Książka fangirl jest przepełniona różnymi karteczkami, które zaznaczają stronę lubianego przez nią cytatu. Tak naprawdę nie jest to jej potrzebne, ponieważ większość z nich jest w stanie wyrecytować obudzona nagle o północy, ale i tak zaznacza cytaty, bo inaczej nie byłaby sobą. Zwykły czytelnik nie potrzebuje pamiętać cytatów, bo gdyby tego pragnął, to przeczytałby książkę jeszcze raz.
Gadżety
Po co komu gadżety? Nie zadawaj tego pytania fangirl. Zwyczajny czytelnik tylko wzruszy ramionami i odpowie, że nie ma pojęcia. Ale fangirl? Ona będzie oburzona. Przecież gadżety to podstawa! Jak inaczej ludzie by rozpoznali, czym się interesuje?!
Uwaga, spojler!
To jedna z największych wad fangirl. O ile zwykły czytelnik niewiele rozmawia o książkach, o tyle fangirl rozprawia o nich bez przerwy. W wyniku rozmów z nią, znasz zakończenie książki, którą aktualnie czytasz, bo nie umie trzymać języka za zębami.
Biblioteczka
Zwykły czytelnik nie potrzebuje mieć dużych zbiorów. Jego półki wypełniają przede wszystkim prezenty, ewentualnie książki trudno dostępne w bibliotece. Ale fangirl? Ona jest chciwa. Jej chciwość nie polega na pragnieniu posiadania wszystkich butów świata. Ona chce mieć każdą przeczytaną przez siebie książkę na własność. Inaczej jak będzie mogła zaznaczać cytaty i wracać do ulubionych scen później?
Chodzenie do kina
Zwykły czytelnik ogląda filmy, by zapoznać się z dziełem kultury. Fangirl idzie na ekranizację lubianej przez siebie powieści, by móc później marudzić na to, jak reżyser skopał sprawę. No bo przecież autor inaczej to napisał!
Co powiecie o takim zestawieniu różnic? Zgadzacie się z nim?
Jesteście (według powyższych cech) raczej fangirl czy zwyczajnym czytelnikiem?
Oczywiście post nie miał na celu nikogo obrazić. Chciałam tylko przedstawić cechy, które najczęściej zauważam, ale nie bierzcie wszystkiego zbyt dosłownie.
Jeżeli post Wam się spodobał, dajcie znać w komentarzach!
Pozdrawiam!
Lexi D.
Od września chodzę do nowej szkoły, a co za tym idzie - poznałam wiele różnych osób. Czujnie obserwowałam osoby, które twierdziły, że lubią czytać. Zawiodłam się.
Mówiąc o fangirl i fanboyach (będę używała tylko pierwszego zwrotu by wyglądało to schludniej, ale niech chłopcy wiedzą, że ich też będę miała na myśli) będę opierała się na zachowaniach moich przyjaciół, zaznajomionych blogerów i oczywiście swoich.
Wartość książki
Podstawową różnicą między fangirl a zwykłym czytelnikiem jest sposób traktowania książek. Większość fangirl dba o książkę, jak o skarb, którego utrata będzie ciosem w samo serce. Dla zwykłego czytelnika książka jest tylko przedmiotem, ma jedynie wartość materialną. Wystarcza mu fakt, że przeczytał pozycję.
Aury
Wokół fangirl panuje aura wiedzy. Nie mówię tu o takiej wiedzy, jaką przekazuje się nam w szkołach. Fangirl po prostu wie i rozumie. Bycie fangirl nie musi oznaczać, że jest się mądrą. Oznacza jedynie, że jeśli zapyta się ją o ulubioną powieść, to zasypie Cię różnymi cytatami. A najgorzej, jeśli zacznie się wyrażać złą opinię o tej książce, bo wtedy staje się lwicą, która obroni honoru książki za wszelką cenę. Dla porównania zwykły czytelnik jest zazwyczaj osobą o dużej wiedzy, ponieważ czyta, żeby urozmaicić swoje życie. Szanuje opinie innych, nawet jeśli nie zgadza się z nimi.
Ulubiona książka
Pytanie o ulubioną książkę, to odwieczny problem fangirl. Zwykły czytelnik prawie od razu nazwie ulubioną pozycję albo dwie, ale fangirl? Ona będzie się zastanawiać, aż w końcu powie, że książki są niczym dzieci dla matki, a matka ulubionego dziecka nie wybiera, bo kocha je wszystkie tak samo.
Cytaty
Książka fangirl jest przepełniona różnymi karteczkami, które zaznaczają stronę lubianego przez nią cytatu. Tak naprawdę nie jest to jej potrzebne, ponieważ większość z nich jest w stanie wyrecytować obudzona nagle o północy, ale i tak zaznacza cytaty, bo inaczej nie byłaby sobą. Zwykły czytelnik nie potrzebuje pamiętać cytatów, bo gdyby tego pragnął, to przeczytałby książkę jeszcze raz.
Gadżety
Po co komu gadżety? Nie zadawaj tego pytania fangirl. Zwyczajny czytelnik tylko wzruszy ramionami i odpowie, że nie ma pojęcia. Ale fangirl? Ona będzie oburzona. Przecież gadżety to podstawa! Jak inaczej ludzie by rozpoznali, czym się interesuje?!
Uwaga, spojler!
To jedna z największych wad fangirl. O ile zwykły czytelnik niewiele rozmawia o książkach, o tyle fangirl rozprawia o nich bez przerwy. W wyniku rozmów z nią, znasz zakończenie książki, którą aktualnie czytasz, bo nie umie trzymać języka za zębami.
Biblioteczka
Zwykły czytelnik nie potrzebuje mieć dużych zbiorów. Jego półki wypełniają przede wszystkim prezenty, ewentualnie książki trudno dostępne w bibliotece. Ale fangirl? Ona jest chciwa. Jej chciwość nie polega na pragnieniu posiadania wszystkich butów świata. Ona chce mieć każdą przeczytaną przez siebie książkę na własność. Inaczej jak będzie mogła zaznaczać cytaty i wracać do ulubionych scen później?
Chodzenie do kina
Zwykły czytelnik ogląda filmy, by zapoznać się z dziełem kultury. Fangirl idzie na ekranizację lubianej przez siebie powieści, by móc później marudzić na to, jak reżyser skopał sprawę. No bo przecież autor inaczej to napisał!
Co powiecie o takim zestawieniu różnic? Zgadzacie się z nim?
Jesteście (według powyższych cech) raczej fangirl czy zwyczajnym czytelnikiem?
Oczywiście post nie miał na celu nikogo obrazić. Chciałam tylko przedstawić cechy, które najczęściej zauważam, ale nie bierzcie wszystkiego zbyt dosłownie.
Jeżeli post Wam się spodobał, dajcie znać w komentarzach!
Pozdrawiam!
Lexi D.
środa, 2 listopada 2016
Rozdział XLI.
Witajcie! Mam nadzieję, że rozdział ten się Wam spodoba. Żeby przyspieszyć publikację kolejnego, napiszcie jak najwięcej komentarzy (najlepiej 23). Miłego czytania!
Każdy nauczyciel i niektóre dzieciaki, podchodził do Oli, by przekazać jej trochę magii. Wiedziałem jednak,że ta magia jej nie wystarczy, więc ukradkiem dałem jej jak najwięcej swojej - piekielnej. Oddałem jej prawie wszystko, co miałem, ale moja ewentualna potrzeba regeneracji nie miała dla mnie znaczenia. Liczyło się tylko jej życie.
Wiele osób burzyło się z powodu mojej obecności przy Oli. Alessia przyszła mi z pomocą, mówiąc, że jej podopieczna czuje się bezpiecznie tylko w mojej obecności. Wtedy przestali narzekać.
Czekałem przy Oli dniami i nocami. Po trzech dniach szatan wezwał mnie do siebie, a ja nie mogłem zlekceważyć jego rozkazu. Poprosiłem Alessię, by zastąpiła mnie na czas mojej nieobecności.
- Nie ma sprawy. Jak się obudzi, powiadomię cię o tym. - usłyszałem w odpowiedzi. Skinąłem głową.
Nie miałem wystarczająco dużo energii, by dostać się do piekła za pomocą teleportacji. Znowu musiałem skorzystać z samochodu Oli.
Jazda była tym, czego mi było trzeba. Wiatr, który uderzał mnie w twarz, był niczym zimny prysznic. Przejechałem przez szczelinę do piekła. Zaliczyłem znaną już dobrze trasę i jak zwykle szatan czekał na mnie przed bramą.
______________________________________
Każdy nauczyciel i niektóre dzieciaki, podchodził do Oli, by przekazać jej trochę magii. Wiedziałem jednak,że ta magia jej nie wystarczy, więc ukradkiem dałem jej jak najwięcej swojej - piekielnej. Oddałem jej prawie wszystko, co miałem, ale moja ewentualna potrzeba regeneracji nie miała dla mnie znaczenia. Liczyło się tylko jej życie.
Wiele osób burzyło się z powodu mojej obecności przy Oli. Alessia przyszła mi z pomocą, mówiąc, że jej podopieczna czuje się bezpiecznie tylko w mojej obecności. Wtedy przestali narzekać.
Czekałem przy Oli dniami i nocami. Po trzech dniach szatan wezwał mnie do siebie, a ja nie mogłem zlekceważyć jego rozkazu. Poprosiłem Alessię, by zastąpiła mnie na czas mojej nieobecności.
- Nie ma sprawy. Jak się obudzi, powiadomię cię o tym. - usłyszałem w odpowiedzi. Skinąłem głową.
Nie miałem wystarczająco dużo energii, by dostać się do piekła za pomocą teleportacji. Znowu musiałem skorzystać z samochodu Oli.
Jazda była tym, czego mi było trzeba. Wiatr, który uderzał mnie w twarz, był niczym zimny prysznic. Przejechałem przez szczelinę do piekła. Zaliczyłem znaną już dobrze trasę i jak zwykle szatan czekał na mnie przed bramą.
- Co się dzieje z moją córką. - przeszedł od razu do rzeczy.
- Nie wiesz? - zupełnie mnie zaskoczył. Zwykle był jedną z pierwszych osób, które znały aktualne wydarzenia.
- Tylko to, co dochodzi z plotkami. Dopóki jest nieprzytomna niczego się o niej nie dowiem bez pośredników.
- Już nie ma gorączki. Czekamy, aż się wreszcie obudzi.
- Dobrze. Na twoim miejscu zostałbym w piekle na kilka godzin. Dopóki Ci się magia nie zregeneruje, będziesz bezużyteczny, a tutaj odzyskasz siły szybciej.
Skinąłem głową. W świecie śmiertelników magia odnawia mi się pięć razy dłużej niż w piekle, a gdy nie śpię, to nawet siedem razy.
Zdecydowałem się zostać na kilka godzin w tym okropnym świecie.
Jako jeden z ważniejszych demonów szatana, miałem możliwość korzystania z jednej z sypialni w jego posiadłości.
Mój pokój był wielki. Do tej pory przebywałem w nim tylko kilka razy, za każdym razem będąc w trakcie regeneracji. Wielkie łóżko stało pomiędzy dwoma wysokimi oknami, przez które nie przedostawało się światło.
Chciałem pójść spać jak najszybciej, bo po moim obudzeniu móc od razu wrócić do Oli. Mój organizm mnie nie zawiódł; w momencie, w którym położyłem się na miękkiej pościeli, zasnąłem.
Po moim powrocie ludzie zaczęli zadawać mi dziwne pytania o Olę. Rosło masowe podekscytowanie.
Było po pierwszej w nocy, gdy siedząc przy jej łóżku, usłyszałem ciche:
- Mike? - miała naprawdę słaby głos.
- Nic nie mów. - szybko podałem jej szklankę wody. - Powinien teraz dać ci kopa w tyłek. Coś ty sobie myślała?!
- Przepraszam. - wychrypiała. - miałam przeczucie i musiałam sprawdzić do czego mnie doprowadzi.
- Prawie umarłaś.- wyszeptałem. W tych dwóch słowach zawarłem cały ból jaki czułem od momentu, w którym uciekła od przyjaciół.
- Prawie. Dobre słowo. Sprawia, że zdanie traci pesymizm, który miało zawierać.
Zdecydowałem się zostać na kilka godzin w tym okropnym świecie.
Jako jeden z ważniejszych demonów szatana, miałem możliwość korzystania z jednej z sypialni w jego posiadłości.
Mój pokój był wielki. Do tej pory przebywałem w nim tylko kilka razy, za każdym razem będąc w trakcie regeneracji. Wielkie łóżko stało pomiędzy dwoma wysokimi oknami, przez które nie przedostawało się światło.
Chciałem pójść spać jak najszybciej, bo po moim obudzeniu móc od razu wrócić do Oli. Mój organizm mnie nie zawiódł; w momencie, w którym położyłem się na miękkiej pościeli, zasnąłem.
***
Po moim powrocie ludzie zaczęli zadawać mi dziwne pytania o Olę. Rosło masowe podekscytowanie.
Było po pierwszej w nocy, gdy siedząc przy jej łóżku, usłyszałem ciche:
- Mike? - miała naprawdę słaby głos.
- Nic nie mów. - szybko podałem jej szklankę wody. - Powinien teraz dać ci kopa w tyłek. Coś ty sobie myślała?!
- Przepraszam. - wychrypiała. - miałam przeczucie i musiałam sprawdzić do czego mnie doprowadzi.
- Prawie umarłaś.- wyszeptałem. W tych dwóch słowach zawarłem cały ból jaki czułem od momentu, w którym uciekła od przyjaciół.
- Prawie. Dobre słowo. Sprawia, że zdanie traci pesymizm, który miało zawierać.
- Musisz o czymś wiedzieć. - wypaliłem.
- Słucham.
- Gdy byłaś nieprzytomna... Sprawdzili jakie masz znamię.
- Och...
- Poszukali różnych informacji... - z każdym słowem rosła moja ekscytacja. - i okazało się, że nie jest to nowe znamię. Dawniej też było rzadkie, ale częstsze niż teraz.
- Czyli... gdybym urodziła się kilka wieków temu, to moje znamię nie byłoby niczym zaskakującym?
- Nie. - uśmiechnąłem się. Zrobiła to samo.
- Co to za znamię?
Pogodziła się ze swoim losem. Była gotowa na poznanie prawdy.
- Dawniej nazywano je znamieniem śmierci. Jest całe czarne, jak atrament. Jeszcze szukają o nim informacji, ale do tej pory udało się ustalić, że osoby takie jak ty najczęściej były kimś w rodzaju patologów i prokuratorów w jednym. No wiesz, przychodzili na miejsce czyjejś śmierci, poznawali przeszłość ofiary, zazwyczaj skupiając się na jej zgonie. Jeśli było to morderstwo, odszukiwano sprawcę i skazywano.
- Od zawsze chciałam być patologiem. - zażartowała.
- Ciekawe jest to, że w pewien sposób powinnaś mieć też przeciwieństwa umiejętności innych profesji. Zauważyłaś coś takiego?
Widziałem po jej wyrazie twarzy, że zauważyła.
- Kiedy? W jaki sposób? - zapytałem.
- Uświadomił mi to Milek, chwilę przed konfrontacją z Bonzo. - skrzywiła się na wspomnienie tego potwora. - Lecąc do tego dziwnego ośrodka widziałam śmierć Alessi.
- To ona nie urodziła się aniołem?! - zdziwiłem się.
- Nie. Umarła jako dziecko. W każdym razie - gdy tam byłam, wkurzyłam się na ich obojętność do przypadłości Eleonory. Ziemia zaczęła się trząść. Gdy zaatakowano mnie i Karolinę, myślałam o ucieczce, nie o ataku.
- A co z eliksirami, naprawianiem i leczeniem?
- Eliksiry do tej pory ważyłam tylko z nauczycielem. Nigdy nie potrzebowałam czegoś naprawić. A co do leczenia - jak na razie łatwiej idzie mi robienie sobie krzywdy, a leczy mnie moja krew. Innych ludzi nie leczyłam.
Nagle ktoś zaczął głośno otwierać drzwi. Po chwili zza nich wyłoniła się głowa Alessi. Gdy zobaczyła, że Ola nie śpi, na jej twarzy pojawił się uśmiech ulgi.
- Tak się martwiłam.
Szybko podeszła do łóżka podopiecznej i ją przytuliła.
- Cześć Alessio.
- A nas nie przywitasz?
Któż by inny.
Do pomieszczenia wszedł Kevin, trzymając Eleonorę pod ramię.
- Cześć Kev. Cześć Eleo.
- Dasz radę wstać? - zapytała Olę przyjaciółka.
- Tak sądzę. - odpowiedziała.
- To świetnie. Masz jakieś 2 minuty na ucieczkę, zanim przybiegną tu wszyscy nauczyciele i uczniowie.
- W takim razie lepiej się pospieszmy.
Nie było czasy by się przebrała.
Pomogłem jej powoli wstać. Widać było, że ledwo trzyma się na nogach, ale pomogliśmy jej się doczłapać do drzwi. Poszliśmy do drzwi skierowanych na akademik, bo drugimi weszliby prawdopodobnie nauczyciele.
Gdy już zaczęliśmy wchodzić po schodach żeńskiego skrzydła usłyszeliśmy przejęte głosy. Gdy otworzyli wyjściowe drzwi skrzydła szpitalnego, my już byliśmy na piętrze, gdzie nie mogli nas zauważyć.
- Nie. - uśmiechnąłem się. Zrobiła to samo.
- Co to za znamię?
Pogodziła się ze swoim losem. Była gotowa na poznanie prawdy.
- Dawniej nazywano je znamieniem śmierci. Jest całe czarne, jak atrament. Jeszcze szukają o nim informacji, ale do tej pory udało się ustalić, że osoby takie jak ty najczęściej były kimś w rodzaju patologów i prokuratorów w jednym. No wiesz, przychodzili na miejsce czyjejś śmierci, poznawali przeszłość ofiary, zazwyczaj skupiając się na jej zgonie. Jeśli było to morderstwo, odszukiwano sprawcę i skazywano.
- Od zawsze chciałam być patologiem. - zażartowała.
- Ciekawe jest to, że w pewien sposób powinnaś mieć też przeciwieństwa umiejętności innych profesji. Zauważyłaś coś takiego?
Widziałem po jej wyrazie twarzy, że zauważyła.
- Kiedy? W jaki sposób? - zapytałem.
- Uświadomił mi to Milek, chwilę przed konfrontacją z Bonzo. - skrzywiła się na wspomnienie tego potwora. - Lecąc do tego dziwnego ośrodka widziałam śmierć Alessi.
- To ona nie urodziła się aniołem?! - zdziwiłem się.
- Nie. Umarła jako dziecko. W każdym razie - gdy tam byłam, wkurzyłam się na ich obojętność do przypadłości Eleonory. Ziemia zaczęła się trząść. Gdy zaatakowano mnie i Karolinę, myślałam o ucieczce, nie o ataku.
- A co z eliksirami, naprawianiem i leczeniem?
- Eliksiry do tej pory ważyłam tylko z nauczycielem. Nigdy nie potrzebowałam czegoś naprawić. A co do leczenia - jak na razie łatwiej idzie mi robienie sobie krzywdy, a leczy mnie moja krew. Innych ludzi nie leczyłam.
Nagle ktoś zaczął głośno otwierać drzwi. Po chwili zza nich wyłoniła się głowa Alessi. Gdy zobaczyła, że Ola nie śpi, na jej twarzy pojawił się uśmiech ulgi.
- Tak się martwiłam.
Szybko podeszła do łóżka podopiecznej i ją przytuliła.
- Cześć Alessio.
- A nas nie przywitasz?
Któż by inny.
Do pomieszczenia wszedł Kevin, trzymając Eleonorę pod ramię.
- Cześć Kev. Cześć Eleo.
- Dasz radę wstać? - zapytała Olę przyjaciółka.
- Tak sądzę. - odpowiedziała.
- To świetnie. Masz jakieś 2 minuty na ucieczkę, zanim przybiegną tu wszyscy nauczyciele i uczniowie.
- W takim razie lepiej się pospieszmy.
Nie było czasy by się przebrała.
Pomogłem jej powoli wstać. Widać było, że ledwo trzyma się na nogach, ale pomogliśmy jej się doczłapać do drzwi. Poszliśmy do drzwi skierowanych na akademik, bo drugimi weszliby prawdopodobnie nauczyciele.
Gdy już zaczęliśmy wchodzić po schodach żeńskiego skrzydła usłyszeliśmy przejęte głosy. Gdy otworzyli wyjściowe drzwi skrzydła szpitalnego, my już byliśmy na piętrze, gdzie nie mogli nas zauważyć.