Strony

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział V.

Gdy wyszłam z gabinetu pielęgniarki, Mike'a nie było na korytarzu. Nie zdziwiło mnie to, bo przecież już na samym  początku naszej znajomości pokazał jaki z niego bałwan.
Szłam jaśniejącym korytarzem. Widziałam, jak wiele osób idzie na stołówkę, do której i ja się kierowałam. Nigdy się nie przyglądałam postaciom przechadzającym po szkole. Idąc na śniadanie zauważyłam ile jest gnomów, skrzatów, elfów, trolli, aniołów... Nigdzie jednak nie widziałam demonów. Jak widać, do tej szkoły uczęszczał tylko jeden.
Wchodząc na salę, zauważyłam samotnie siedzącą, czarnowłosą dziewczynę, która czytała drugą część "Gry w kłamstwa". Podeszłam do niej, ponieważ okupywałam ulubiony stolik mojej paczki.
- Cześć, El. - powiedziałam. - Czytasz "Nigdy przenigdy" ? Jeszcze wczoraj na w-fie widziałam cię z "Grą w kłamstwa".
- No... tak. Skończyłam czytać pierwszą część, więc zabrałam się do drugiej. - Eleonora wzruszyła ramionami. - Idziesz dzisiaj na imprezę u Eryka?
- Chciałabym... Niestety, nie mam się w co ubrać!
- Nie ma problemu. Dzisiaj chciałam się wybrać po nowe książki do księgarni, no i muszę kupić sobie trochę ciuchów, bo robi się coraz cieplej, a ja mam tylko jakieś polary.
- A jak tak pojedziemy?
- Mój anioł stróż, Kenji, nas podrzuci.
- Masz anioła stróża? - zapytałam z niedowierzaniem.
- A ty nie ? - zdziwiła się.
- No... nie.
- Dziwne. W każdym razie, jak chcesz to możesz się ze mną zabrać.
- Jeśli mogę, to chętnie.
- Spotkamy się za pół godziny na parkingu ?
- Jasne. - Sięgnęłam po dwa croissanty, po czym wstałam z ławki. - To ja się idę przygotować. Do zobaczenia.
Jedząc powoli rogaliki skierowałam się do sypialni. Eleonora od zawsze mnie zadziwiała. Mimo poważnej wady wzroku, ona czytała książki, jeździła konno, a przy tym była miła. Wiele wycierpiała, ale nadal czeka na przemianę, by móc się uzdrowić. Towarzyszę jej na ławce w czasie w-fu, ale trudno ją zagadać, bo nie można jej poderwać od literatury. Zazdroszczę jej, że ma swojego anioła stróża, bo wiem, że nigdy nie będę takiego miała. Gdybym chciała, mogłabym zrobić z demonów sobie podwładnych, ale nie widzę w tym sensu.
Gdy dotarłam do swojego pokoju sięgnęłam po swoją torebkę. Miała już za sobą sporo wyjść na miasta i musiałam w końcu wymienić ją na nowszy model. W środku znajdował się mój portfel, który wyjęłam by sprawdzić, ile mam gotówki.
Od roku, matka nie przesyła mi kieszonkowego. Płaci za moją naukę, ale nie obchodzi jej co i kiedy robię. Nie spotyka się ze mną, nie rozmawia. Po prostu mnie unika. Odbiło się to na moim portfelu, ponieważ znajdowało się w nim zaledwie 20 złotych.
- Ej tato, a może ty wesprzesz mnie finansowo? - mruknęłam z niezadowoleniem. Nie sądziłam, że otrzymam odpowiedź na to pytanie, dlatego kontynuowałam pakowanie swojej torebki. Wrzuciłam do niej gumę do żucia, błyszczyk, lusterko, telefon, klucz od pokoju. Na zegarku była 8.08, a to oznaczało, że jeszcze 22 minuty muszę coś ze sobą zrobić.
Opadłam na niepościelone łóżko. Na końcu pokoju, Karolina jeszcze spała, a ja nie chciałam jej budzić. Gdy kiedyś próbowałam ją zmusić do wstania z wyra, przez sen, zaczęła ze mną walczyć. Zapewne mogłoby to się wydawać zabawne, gdyby nie to, że po tym incydencie, trafiłam do pielęgniarki ze złamanym palcem. Karo przepraszała mnie za to przez cały tydzień, choć ja nie miałam jej za złe tego, co robiła lunatykując.
- Yhm... hmm.. hym... - budziła się. Głośno ziewnęła po czym usiadła na łóżku.
- So tam ? - wymruczała.
- Idę na zakupy.
- Co?! - od razu się rozbudziła. - I mnie nie bierzesz ze sobą ?!
- No cóż... jeśli zdążysz się przygotować w 10 minut, to może uda ci się ze mną zabrać.
- Nie wychodź beze mnie.
Karolinę bardzo trudno zmusić do robienia czegoś szybko. Jednak jeśli chodzi o zakupy, jest w stanie błyskawicznie się przygotować. Patrzyłam, jak w pośpiechu zakłada czerwoną sukienkę i balerinki. Bardzo szybko rozczesała kołtuny i pomalowała oczy. Torebkę ma zawsze spakowaną.
- Już. To kiedy idziemy?
- Za 15 minut mamy być na parkingu.
- To po co ja się spieszyłam ?!
- Żebyś zdążyła skoczyć na stołówkę po coś do jedzenia.
- Idę.
Z torebką w ręce ruszyła do jadalni pozostawiając mnie samą. Zajrzałam do łazienki i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Zielone tęczówki otoczone czarną obramówką przyglądały się postaci z cieniami wokół oczu. Widząc  to sięgnęłam po krem o barwie mojej skóry i nałożyłam go na twarz, bym nie wyglądała, jak upiór.
Od razu zauważyłam zmianę w pokoju. Spora paczka znajdowała się na moim łóżku. Czym prędzej podeszłam do niej i przeczytałam małą karteczkę:

Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała - proś.

Diabeł

P.S. Wydaj tę kasę głównie na głupoty.

Dodatkowy zapisek ojca powalił mnie na ziemię i zaczęłam się głośno śmiać. Nie był on normalnym rodzicem.
Otworzyłam paczkę. Miałam wrażenie, że bardzo nisko opadła mi dolna warga, bo prezentem od ojca było mnóstwo pieniędzy. Doliczyłam się 6 plików po 66 banknotów o wartości 100 złotych. Mojego ojca powaliło, jeśli myślał, że będę w stanie to wszystko wydać.
Do portfela włożyłam 1000 złotych, choć i tak sądziłam, że wydam maksymalnie 20% tego. Pudełko z kasą włożyłam pod łóżko. Gdy byłam już gotowa, wyjęłam klucze z torebki i wyszłam na korytarz żeńskiego skrzydła. Zamknęłam za sobą drzwi i popędziłam prosto na szkolny parking.

***

Stojąc na asfalcie, czekałam na Eleonorę i Kenji'ego, z którymi miałam pojechać na zakupy. Karolina tupała niecierpliwie swoimi balerinkami na niewysokim obcasie.
- Jak przez nią spóźnimy się na imprezę u Eryka, to jutro nie będzie już jej na świecie.
- Spokojnie, już idą. - powiedziałam, gdy w oddali zauważyłam El w towarzystwie wysokiego blondyna. Choć nie widziałam jego skrzydeł, wiedziałam, że jest aniołem.
W mojej szkole bez trudu można określić do jakiej rasy ktoś należy. My, czarownice cechujemy się tym, że masz wzrost równy jest około 165 centymetrów do 168. Jako jedyna mam 170. Czarodzieje mają od 175 do 180 cm. Anioły i demony są bardzo wysokie i sięgają do 2 metrów. Gnomy są stworzeniami o wzroście do 1,5 m, a elfy są najniższe, bo są krótsze niż moje nogi. 
Gdy Eleonora zauważyła mnie i moją przyjaciółkę natychmiast do nas podbiegła. Anioł przyspieszył kroku, ale gdy na mnie spojrzał, zatrzymał się.
- Eleo... - wiedziałam co chciał powiedzieć. Spojrzałam na niego mając nadzieję, że rozumie moje spojrzenie jako "Nie mów, dla jej własnego dobra nie wypowiadaj tych słów". Chyba domyślił się o co mi chodzi, bo zrezygnował z próby ucieczki ze swoją podopieczną. - Gdzie najpierw pojedziemy?
- Dziewczyny, gdzie pojedziemy najpierw? - powtórzyła pytanie El.
- Może do croppa ? - zasugerowałam.
- Jestem za! - odpowiedziała Karo.
- W takim razie tam pojedziemy, Kenji. - powiedziała podopieczna anioła.
Eleonora zaprowadziła nas do białego mercedesa. Anioł usiadł na miejscu kierowcy, a my, 3 czarownice, na tylnym siedzeniu. 
- Ola przygotowałaś się do poniedziałkowego sprawdzianu z eliksirów? - zapytała El, gdy samochód opuszczał teren szkoły.
- Daj spokój. - Karolina machnęła ręką. - Przecież Ola ma te swoje rozszerzenie. Na naszych lekcjach się nudzi, bo wszystko od dawna umie.
Zarumieniłam się. To co mówiła moja przyjaciółka rzeczywiście było prawdą. 
- Karolina, a po co ty właściwie jedziesz z nami na zakupy? - zmieniłam szybko temat. - Przecież byłaś już tydzień temu i przywiozłaś 10 pełnych toreb.
- Przecież wczoraj mogła wejść nowa kolekcja. Nie mogę pozwolić,by ktoś z młodszych klas wiedział o tym wcześniej niż ja.

2 komentarze:

  1. Coraz bardziej się rozpisujesz. Tak trzymaj ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się jak piszesz. Jakbym czytała książkę.
    Ps. To znaczy, że Kenji ma 2 metry?!?

    OdpowiedzUsuń

Jak już tu jesteś, to może zostawisz coś po sobie? Dzięki!