sobota, 27 lutego 2016

Rozdział XXX.

Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu :) By na blogu pojawił się kolejny rozdział szybciej, niech pojawi się tutaj 9 komentarzy! Dacie radę? Wierzę w Was! ;)
P.S. Jeśli na blogu zacznie się udzielać więcej osób to może zrobię Wam jakąś niespodziankę.Myślę, że warto ;)



_________________________________




Łee... Ciarki mnie przechodzą, ale nareszcie to się skończyło. W końcu mogę wyjść z piekła.
Do balu zostało jeszcze trochę czasu. Lekcje najwidoczniej nadal się odbywają, ale już po kilku metrach, które przeszedłem po szkolnym korytarzu, widzę, że nie dzieje się tu najlepiej.
Nie było mnie tam zaledwie dwa dni,  a akademia w tym czasie zamieniła  się w istne piekło. Wszystkie magiczne stworzenia, inne niż czarodzieje i anioły, zniknęły. Jakby rozpłynęły się w powietrzu.
W oczach uczniów czaił się strach. Na korytarzu ziało pustkami, ponieważ z jakiegoś powodu, wszyscy bali się o swoje bezpieczeństwo. Było to bardzo przygnębiające, więc szybko chciałem znaleźć wytłumaczenie  tej ponurej atmosfery.
Ciekawy, o co chodzi podszedłem do jakiegoś anioła, pilnującego jednej z sal  lekcyjnych.
- Co tu się stało?
- Nie interesuj się. - odwrócił się.
Wiedziałem, że nic nie zyskam wykłócając się o to, więc wzruszyłem ramionami i odszedłem. Stanąłem w pobliżu pokoju nauczycielskiego i zacząłem słuchać, o czym nauczyciele rozmawiali.
- Tak nie może być! -  Nie byłem w stanie domyśleć się czyj to głos, ale mało mnie to obchodziło.
- 10 uczniów  leży w skrzydle szpitalnym, a jakiś inny uczeń zniknął!
- Trzeba zabezpieczyć szkołę!
- Już za późno! Bestia wtargnęła na teren placówki. Trzeba ją znaleźć.
O nie. O nie. O Nie. O NIE!
To moja wina.
- Żartujesz?! Nie mamy szans.
- Zawsze są szanse, Luizo.
- Musimy odwołać bal.
- Nie możemy. Podniesiemy ochronę. Uda nam się. Po prostu dopilnujemy by nikt nie opuszczał sali.
- A co jeśli nie? Nie możemy narażać arystokratów na niebezpieczeństwo!
- Oni i tak przyjadą. Już za późno by odwołać bal. Samoloty niedawno ruszyły.
Samoloty? Czyli Ola niedługo wróci! Ale nie może tu wrócić, skoro jest tak niebezpiecznie.
- Piloci mogą zawrócić.
Tak niech tak zrobią!
- Dość!
Oczywiste  było, że głos dyrektorki uciszył kłócących się, moje myśli także ucichły czekając na to, co chciała powiedzieć.
- Nie odwołamy balu. Wszystko jest ustalone, niedługo przybędzie tu więcej aniołów,sedium i weilium do ochrony, a także keisium i weisium do pomocy rannym, Jesteśmy przygotowani na każdą sytuację.
Nie potrzebowałem więcej usłyszeć. Natychmiast ruszyłem korytarzem, szukając jedynej osoby skorej do użyczenia mi informacji.
Eryk bardzo szybko znalazł się w polu widzenia.
- Potrzebuję informacji. - Zacząłem bez zbędnego witania się.
- Za 15 minut, przy altance. Niech nikt nie widzi, że tam poszedłeś.
Nie sądziłem, że tak szybko mi pójdzie. Zszedłem do podziemia akademii. Jak w każdej szkole, było tam kilka tajemnych przejść, które dawniej służyły służbie. Teraz uczniowie korzystali z nich by wydostać się ze szkoły, gdy było to utrudnione.
Wybrałem przejście za obrazem przedstawiającym Kopernika,  który dla śmiertelników jest astronomem, a dla nas zwykłym sedium, będącym przy okazji jednym z dawnej rodziny królewskiej,  kiedy stwierdziliśmy, że ludzie powinni się wreszcie dowiedzieć, że to Ziemia krąży wokół Słońca, a nie na odwrót.
Szedłem dość długim korytarzem, aż znalazłem się przy dawnej leśniczówce, z której od dawna nikt nie korzysta, gdyż nikt nie podjąłby się sprzątania tego budynku. Było tam więcej pleśni niż na serze pleśniowym, który tak Francuzi lubią, Grzyb porastał wszystkie ściany, mech osadził się na całej podłodze. Wszyscy mieli  nadzieję, że ten  budynek sam  kiedyś runie i wystarczy wtedy sprzątnąć zgliszcza.
Mój wybór drogi nie był przypadkowy. W szkole były dwa przejścia, którymi można by dostać się do altany, ale to by było za proste. Wybrałem trochę odleglejszą drogę, by móc w lesie pochodzić, by zgubić ewentualny ogon, jaki  mógłby być spowodowany przez interwencję klaunowatego.
Gdy wreszcie dotarłem do altany, Eryka nigdzie nie było. Stałem w cieniu drzew, by mieć pewność, że nikt mnie nie zauważy, chyba że by się mnie spodziewać. Nagle z drzewa zeskoczyła postać, pojawiła się tuż przede mną.
- Czego chcesz? - Eryk nie witał się.
- Co się działo w szkole przez ostatnie dwa dni.
- Nie wiem, Serio, naprawdę chciałbym wiedzieć, co do jasnej cholery stało się z tą pokręconą budą! Nagle ludzie zaczęli wariować, zeskakiwać z okna na trzecim piętrze, walić głowami o ścianę, przedawkowywać leki albo nie wiadomo co.
- A było w tym coś szczególnego?
- Wiesz... w sumie jest coś, co jest dziwne w tych wszystkich wypadkach.
- Co masz na myśli?
- Za każdym razem, gdy ktoś sobie coś robił, na ścianie w okolicy znajdowała się jakaś litera. Narysowana krwią.
- Za każdym razem ta sama?
- Właśnie to w tym wszystkim jest najdziwniejsze, nie. Przebadałem trochę sprawę, na szczęście trochę ludzi mi w tym pomogło. Po każdym z tych wypadków spisywałem literę jaka była narysowana.
- Co Ci wyszło do tej pory?
Zaczął szukać czegoś po kieszeniach w końcu znalazł jakiś zgnieciony kawałek papieru.
- To.
Na kartce było dokładnie 10 liter, czyli tyle ile jest rannych. Przed sobą miałem ciąg liter: POWRACAMBO
- O cholera!
- Wiesz, o co chodzi?
- Domyślam się.
- Co to jest?
- Dusza narodzona z ludzkiego cierpienia, strachu i słabości. To nic dobrego.
- Wszystko to rozszyfrowałeś z tej jednej kartki?
-  Jak już mówiłem, na razie się tylko domyślam. Trzeba ostrzec nauczycieli! W najbliższym czasie dojdzie jeszcze do co najmniej 3 ataków. Nie wiem co  się będzie działo.
- Ale jak im to wszystko wyjaśnić? Powiedzieć "hej, bawiłem się w detektywa bez waszej zgody i wiecie co? Odkryłem, że to atak złego ducha!"? Nie, to się nie uda.
- Wolisz, żeby więcej osób zostało zaatakowanych?
- Nie wiem, co wolę! Tak się składa, że boję się o własny tyłek!
- Jakie osoby zostały zaatakowane?
Zamyślił się.
- A na co ci ta informacja?
- Bo próbuję coś wykombinować.
- Daj mi chwilę. 8 dziewczyn, dwóch chłopaków.
- Czy jest coś, co  ich wyróżnia.
- Wydaje mi się, że żadne z nich nie ukończyło szesnastu lat.
- Atakuje najsłabsze ogniwa... - wyszeptałem.
- Co z tym zrobisz?
- Chyba załatwię, by na tej uroczystości pojawiło się więcej gości. Nie będą oni tacy milusi,jak  niebiańskie ptaszki, znaczy się anioły.
- Co masz na myśli?
- Idę do szefa po demony do ochrony szkoły.
- Dlaczego miałby się zgodzić?
- Bo będzie tu ktoś, na czyim życiu mu bardzo zależy.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Krótko i szybko - mała organizacja.

Witam kochani! Tak jak mówi tytuł postu, nie chcę zbyt dużo pisać, żebyście mogli coś szybko przeczytać:
Od teraz dodawać posty będę raz na dwa tygodnie.
ALE
Nadal będzie wyznaczana ilość komentarzy potrzebna do dodania kolejnego postu.
W JAKI SPOSÓB TO ZROBIĘ?
Każdy komentarz, którego nie będzie, będzie oznaczał dwa dni opóźnienia, czyli:
Jeśli pod rozdziałem XXIX nie będzie do poniedziałku 22 lutego 7 komentarzy (na razie są trzy, bo mój się nie liczy), post zostanie dodany 1 marca, zamiast 23 lutego. Na razie nie było sytuacji, by było więcej komentarzy, niż prosiłam, więc nic wam w ramach tego nie obiecuję. Mam nadzieję, że kiedyś sami z siebie będziecie komentować, bez moich próśb o to.

Pomyślałam też, że może chcielibyście się o mnie czegoś dowiedzieć, czegoś co nie wynika jasno ze wszystkich tagów. Chciałabym niedługo dodać jakiś post w stylu Q&A, w którym odpowiedziałabym na Wasze pytania, więc jeśli macie jakieś, to napiszcie tutaj,  pod tym postem. Jeśli nie chcecie się ujawniać, możecie dodać go jako ktoś anonimowy albo wysyłając maila.

To tyle, dziękuję.

Pozdrawiam,
 Lexi

wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział XXIX.

Niespodzianka,kolejny rozdział! Pod ostatnim postem nie było wystarczającej ilości komentarzy, ale skoro brakowało tylko jednego... Niech pod tym postem będzie 7 komentarzy, a pojawi się kolejny rozdział.  Miłego czytania!

__________________________________________________



Dlaczego jestem na ziemi? - pomyślałam.
Poczułam czyjeś ciepłe ręce otaczające moją talię. Znałam dotyk tych rąk.
- Mikołaj. - wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Ola. - ścisnął mnie jeszcze mocniej. Nie bolało mnie to, było to bardzo przyjemne.
Miałam na sobie letnią sukienkę. Miała bardzo ładny kolor. Mój ulubiony.
Nagle, Mikołaj mnie pocałował. Jego usta dotykały moich namiętnie, ale i moje wargi odpowiadały równie mocno.
- Nie powinnaś się ubierać w turkusowe sukienki. - wysapał, patrząc w moje oczy.
- Dlaczego? - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Bo wtedy trudniej mi się opanować.
Znowu jego usta odnalazły moje. Trochę to trwało zanim oderwaliśmy się od siebie. Jęknęłam smutna, że nie czuję już jego miękkich warg.
- Musimy wracać.
Gdzie wracać? Jak wracać?
Mikołaj chyba zauważył moje zdziwienie.
- Eleo się pewnie o nas martwi.
Musiałam mu przyznać rację. Podniósł się, a później pomógł i mnie wstać z trawnika. Uczepiona jego ręki, wciąż nie pewna gdzie idziemy, ruszyłam.


 ***


Krok w tył, krok w prawo. l w przód i w lewo.
-Jesteś wspaniała. - Mikołaj wyszeptał. Uśmiechnęłam się.
Obracaliśmy się w tańcu jeszcze przez dobre pół godziny, zanim się zmęczyliśmy. Wtedy  wyszliśmy z sali balowej. Wróciliśmy na trawnik przed szkołą. Nie byliśmy tam sami. Wiele par zdecydowało się patrzeć na gwiazdy na niebie. Sukienki wielu dziewczyn gniotły i brudziły się na ziemi, ale one tego nie zauważały wpatrzone w oczy swoich partnerów.
- Mikołaj.
- Ola? - odpowiedział moim imieniem,
- Czym ja jestem?
- Twoje pytanie powinno brzmieć "Kim ja jestem?". Jesteś sobą. Jesteś po prostu sobą.
- Nie to miałam na myśli.
- Wiem co miałaś na myśli.
- W takim razie odpowiedz.
- Może sama powinnaś to sprawdzić?
- Boję się.
- Nie masz czego.
- A  jeśli jednak mam?
- W takim razie razem sobie poradzimy.
Wyczarował duże lustro za mną, a małe lusterko podał mi do ręki.
- Sama nie wiem...
- Po prostu sprawdź.
Patrzyłam na swoją twarz w lusterku. W zielonych oczach czaił się strach. Nie mrugałam. Myślałam tylko, czy powinnam to zrobić.
- Nie.
- Jesteś pewna?
- Nie, nie jestem pewna. Ale nie mogę tego zrobić.
- To jest twoja decyzja.
- Czemu ty nie chcesz tego sprawdzić?
- Bo ja już wiem.
- Więc czemu mi nie powiesz?
- Ponieważ to ty musisz się dowiedzieć. To ty musisz poznać prawdę. Gdybym to ja ci powiedział, poznałabyś moją wersję i nie byłabyś pewna czy ja mam rację. W ten sposób możesz się sama dowiedzieć.
- Nie jestem na to gotowa.
- Jesteś.
- Skąd wiesz?
- Bo to czuję.
- Nie mogę tego zrobić. Przecież to mnie może zniszczyć.
- Nie przesadzaj. Wiedza nie niszczy. Wiedza naprawia.
- A co jeśli to mnie zniszczy?
- Wtedy ja pomogę ci się naprawić. Ale nie myśl o tym w ten sposób. Woda święcona cię nie zabiła, choć była blisko. Skoro to przetrwałaś, wiedza nie może ci zagrażać.
Może i Mikołąj miał trochę racji. Nigdy bym mu tego nie przyznała, ale bałam się, że jeśli poznam tę nieznaną część siebie, zniszczę to co nas łączy.
Nagle nadeszła ulewa. Niebo grzmiało. Wszyscy rzucili się w stronę bramy by skryć się przed deszczem. Mikołaj miał jednak inny pomysł.
- Chodźmy tam - wskazał las. Nie wiedziałam, co miał  na myśli, ale poszłam za nim. Zdjął swoją marynarkę i podał mi ją, bym ją narzuciła i nie zmokła.
- Gdzie idziemy? - zapytałam rozglądając się.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się tajemniczo.
Szliśmy jeszcze kilka metrów. Później Mikołaj zatrzymał się, bym miała czas na przyjrzenie się naszemu celowi podróży. 10 metrów przed nami stała piękna, biała altana, która  chyba nie była od dawna odwiedzana.  Porastał ją bluszcz, gdzieniegdzie znajdował się mech.
- Piękna. - wyrwało mi się.
- Nie tak jak ty. - Mikołaj spojrzał na mnie. Czułam się rumienię, co potwierdził uśmiech Mikołaja. - Chyba muszę ci to częściej mówić, bo twoja reakcja jest urocza.
Prychnęłam. Nigdy nie umiałam przyjmować komplementów. Zawsze wtedy czułam, jakby ktoś pomylił osoby i zamiast skierować to do osoby obok, mówił to do mnie. Ale teraz nie było nikogo obok, a ja wiedziałam, że Mikołaj jest mój.
Jego usta znowu odnalazły moje. Czułam się bezpieczna w jego ramionach.