Tylko szatan mógł coś takiego zaplanować. To on wymyśla każdą zbrodnię jaka się dzieje, a potem używa ludzi, których najłatwiej opętać, by mieć rozrywkę.
Nauczyciele i anioły od razu się na nas rzucili, jak tylko zauważyli nasz powrót. Olę zabrali do skrzydła szpitalnego, a mnie na przesłuchanie.
- Co się stało?! - anioły pytały, wszystkie na raz. - Co jej zrobiłeś?! Jak to zrobiłeś?! Dlaczego to zrobiłeś?!
Nienawidzę aniołów. Co prawda są po stronie nieba, do którego ja mogłem trafić po śmierci, ale no błagam. Obwiniają mnie o całe zło świata! Ja jestem demonem, a nie szatanem.
- Po pierwsze : Przestańcie się drżeć. - odpowiedziałem ze stoickim spokojem, którego nawet ja się po sobie nie spodziewałem. - Po drugie: Dlaczego niby ja miałbym jej to zrobić?
- Wszystko co złe, jest dziełem demonów. - odparł anioł, chyba ten, który jest szefem ochrony szkoły.
- Aż tak mało was wyedukowali? - zapytałem. - Przecież to szatan to wszystko robi, a nie my!
- Ale wy jesteście jego podwładnymi. Wykonujecie jego rozkazy. Więc jaki ty miałeś? Sprawić, żeby już nigdy nie mogła być szczęśliwa? Okaleczyć?
- Tak się składa, że moim rozkazem było ją chronić.
- Po co szatan miałby ją chronić? Jest córką potężnej czarownicy, sama też sobie da radę.
- Nie powiesz mi chyba, że nie czujesz, jaka energia od niej emanuje?
- A jaka niby powinna?
- Ale wy tępi jesteście! - zacząłem się histerycznie śmiać. Nie wyczuli piekielnej energii, która przecież jest widoczna z odległości kilometra!
- Czy jest coś o czym nie wiemy? - zapytał jakiś inny anioł.
- A jest coś o czym wiecie? - zapytałem nadal się śmiejąc. Nie mogąc wytrzymać wyszedłem z pomieszczenia.
***
- Nic mi nie jest. - powiedziałam po raz kolejny.
Łóżko na którym leżałam, było bardziej niż niewygodne. Było twarde, jakbym leżała na desce, a nie na materacu. Nauczyciele stojący nade mną denerwowali mnie swoją obecnością. Jedyne na co miałam wtedy ochotę to pojechać do piekła. Pojawić się tam i wygarnąć wszystko szatanowi, każde zło skierowane w moją stronę, zniszczenie wszystkich moich marzeń i tego co kocham.
- Wypuśćcie mnie. - powiedziałam.
- Nie ma mowy! Jesteś w złym stanie! - krzyknął nauczyciel wychowania do życia pośród ludzi. Bardzo nudny człowiek.
Nie chciałam tam zostać. Jedyne czego pragnęłam, to krzyczeć, krzyczeć i jeszcze raz krzyczeć. Szatan musiał mi za to zapłacić. A jeśli nie chciał tego zrobić samodzielnie, to już moja była w tym głowa, żeby cierpiał bardziej ode mnie.
- Wypuśćcie mnie. - powtórzyłam. Tym razem powiedziałam to w inny sposób. Użyłam magii. Wpływ jest zły. Obiecałam sobie nigdy z tego nie skorzystać, ale to była wyjątkowa sytuacja. - Nic mi nie jest. Nic się nie stało.
Zaklęcie działało. Nauczyciele powoli zapominali co tam robili i dlaczego. Wykorzystałam tę sytuację i uciekłam. Biegłam przez pomieszczenie, aż w końcu stanęłam przed wielkimi drzwiami. Gdy je otworzyłam, zastałam za nimi Laurę.
- Ooo, cześć. - wydała się zdziwiona moim widokiem.
- Cześć. - odpowiedziałam, próbując ją wyminąć.
- Jak się czujesz? - udawała, że jej na mnie zależy. Należałyśmy do tej samej paczki przyjaciół, ale nigdy jej nie lubiłam. Jest samolubna, fałszywa.
- Wszystko jest dobrze, dziękuję. - na jej twarzy przez chwilę zamajaczył smutek, jakby żałowała, iż jest ze mną wszystko w porządku.
- Co się stało z Karoliną? - nie chciałam odpowiadać na to pytanie. Na szczęście z pomocą przybiegła mi Eleonora, która właśnie wychodziła zza zakrętu.
- Ola! - krzyknęła radośnie. - Tak się cieszę, że nic ci nie jest!
- Tak... ja też. - odpowiedziałam.
- Masz dla mnie książki? - ta dziewczyna była niesamowita. Byłam umierająca, a i tak interesowała ją bardziej literatura!
- Tak, mam. Później ci je przekażę, dobrze?
- Jasne. A słyszałaś już o... - nie dokończyła zdania. Dopiero wtedy zauważyła stojąca obok Laurę. W końcu zdecydowała się nie dokończyć zdania. - Yhm... muszę iść. Przypomniałam sobie, że umówiłam się z kimś. Do zobaczenia!
Cokolwiek to było, nie mógł usłyszeć o tym byle kto. Laura nie mogła się o tym dowiedzieć, a to oznaczało, że będzie mnie coraz bardziej nienawidzić. Super. Po prostu EXTRA.
Poszłam do łazienki. Laura nie podążyła tam za mną.
Łóżko na którym leżałam, było bardziej niż niewygodne. Było twarde, jakbym leżała na desce, a nie na materacu. Nauczyciele stojący nade mną denerwowali mnie swoją obecnością. Jedyne na co miałam wtedy ochotę to pojechać do piekła. Pojawić się tam i wygarnąć wszystko szatanowi, każde zło skierowane w moją stronę, zniszczenie wszystkich moich marzeń i tego co kocham.
- Wypuśćcie mnie. - powiedziałam.
- Nie ma mowy! Jesteś w złym stanie! - krzyknął nauczyciel wychowania do życia pośród ludzi. Bardzo nudny człowiek.
Nie chciałam tam zostać. Jedyne czego pragnęłam, to krzyczeć, krzyczeć i jeszcze raz krzyczeć. Szatan musiał mi za to zapłacić. A jeśli nie chciał tego zrobić samodzielnie, to już moja była w tym głowa, żeby cierpiał bardziej ode mnie.
- Wypuśćcie mnie. - powtórzyłam. Tym razem powiedziałam to w inny sposób. Użyłam magii. Wpływ jest zły. Obiecałam sobie nigdy z tego nie skorzystać, ale to była wyjątkowa sytuacja. - Nic mi nie jest. Nic się nie stało.
Zaklęcie działało. Nauczyciele powoli zapominali co tam robili i dlaczego. Wykorzystałam tę sytuację i uciekłam. Biegłam przez pomieszczenie, aż w końcu stanęłam przed wielkimi drzwiami. Gdy je otworzyłam, zastałam za nimi Laurę.
- Ooo, cześć. - wydała się zdziwiona moim widokiem.
- Cześć. - odpowiedziałam, próbując ją wyminąć.
- Jak się czujesz? - udawała, że jej na mnie zależy. Należałyśmy do tej samej paczki przyjaciół, ale nigdy jej nie lubiłam. Jest samolubna, fałszywa.
- Wszystko jest dobrze, dziękuję. - na jej twarzy przez chwilę zamajaczył smutek, jakby żałowała, iż jest ze mną wszystko w porządku.
- Co się stało z Karoliną? - nie chciałam odpowiadać na to pytanie. Na szczęście z pomocą przybiegła mi Eleonora, która właśnie wychodziła zza zakrętu.
- Ola! - krzyknęła radośnie. - Tak się cieszę, że nic ci nie jest!
- Tak... ja też. - odpowiedziałam.
- Masz dla mnie książki? - ta dziewczyna była niesamowita. Byłam umierająca, a i tak interesowała ją bardziej literatura!
- Tak, mam. Później ci je przekażę, dobrze?
- Jasne. A słyszałaś już o... - nie dokończyła zdania. Dopiero wtedy zauważyła stojąca obok Laurę. W końcu zdecydowała się nie dokończyć zdania. - Yhm... muszę iść. Przypomniałam sobie, że umówiłam się z kimś. Do zobaczenia!
Cokolwiek to było, nie mógł usłyszeć o tym byle kto. Laura nie mogła się o tym dowiedzieć, a to oznaczało, że będzie mnie coraz bardziej nienawidzić. Super. Po prostu EXTRA.
Poszłam do łazienki. Laura nie podążyła tam za mną.
***
Po godzinie spotkałam się z Mike'iem. Tęskniłam za nim.
- Słyszałeś coś może? - zapytałam.
- A co miałbym słyszeć? - odpowiedział pytaniem zdziwiony.
- Sama nie wiem... Eleonora chciała mi coś powiedzieć, ale potem zauważyła Laurę i się uciszyła.
- Mogło to dotyczyć Laury?
- Nie sądzę. Eleonora nie należy do osób, które lubią plotkować.
- A co ciebie z nią łączy?
- Jesteśmy przyjaciółkami.
- Nie to miałem na myśli. - uśmiechnął się. Odsłonił swoje piękne, białe zęby. Patrząc na niego, myślałam o nim raczej, jak o aniele, a nie demonie. Nawet po śmierci był przystojny. Szkoda tylko, że odebrało mu to wolną wolę. - Co ciebie łączy z nią raczej w stylu : pochodzenie matek, czy kolor oczu...
- Co do tego ma kolor oczu? - zaczęłam się śmiać.
- Nie miałem lepszego przykładu. - zawtórował mi jego perlisty śmiech.
- No więc... sama nie wiem... - nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ale później mi przyszło coś do głowy. - nasze matki są w tym samym zgromadzeniu. Obie należą do arystokracji naszego świata.
- Czy jest szansa, żeby ostatnio kontaktowała się z matką?
- Szansa jest zawsze. Ale nie wiem, jak wysoka. - wystawiłam mu język.
- Nie bądź taka mądra, bo głupich zabraknie.
- Bo jeszcze pomyślę, że uważasz mnie za głupią. - udałam focha. Oczywiście takiego pełnowymiarowego i w ogóle... z tupnięciem nogi, skrzyżowaniem ramion i wściekłym spojrzeniem. A on oczywiście złapał haczyk i jak moja prywatna rybka, objął mnie, prosząc o wybaczenie. Nie wierzyłam, że mam takie szczęście. Było tak, jakby szatan nigdy mi go nie odebrał. A tak przecież było.
To przypomniało mi o tym, że Karolina jest w piekle i trzeba ją było stamtąd wydostać.
- Twoja siostra... - zaczęłam.
- Spokojnie. Niedługo zjawimy się tam z wizytą. - jego uśmiech wskazywał na to, że naprawdę to planuje. To był dobry znak. Jeden z niewielu od bardzo dawna.
To przypomniało mi o tym, że Karolina jest w piekle i trzeba ją było stamtąd wydostać.
- Twoja siostra... - zaczęłam.
- Spokojnie. Niedługo zjawimy się tam z wizytą. - jego uśmiech wskazywał na to, że naprawdę to planuje. To był dobry znak. Jeden z niewielu od bardzo dawna.