Odwróciłem się. Zielone oczy wpatrywały się we mnie. Na jej twarzy pojawiło się oburzenie i po chwili popłynęła do góry, zostałem na dnie sam.
By nie robić z siebie snobka, który może być pod wodą bez brania oddechu, wypłynąłem. Ola, jakby nigdy nic, rozmawiała z Karoliną, ale co jakiś czas spoglądała na mnie, niby z zaciekawieniem, niby z oburzeniem.
Byłem tam jedynym stworzeniem magicznym. Czarownicy uznają siebie za udoskonalonych ludzi. Myślą, że są idealni, a Bóg pozwala im trafić do nieba, bo nie chce ich wyciągać z błędu. Dlaczego więc ja, czarodziej z krwi i kości, trafiłem do piekła? Chciałem do tego dojść, ale najpierw musiałem przypomnieć Oli co działo się rok temu.
***
Niebo było spowite deszczowymi chmurami. Wraz z Olą siedzieliśmy w świetlicy akademickiej, ja na miękkim fotelu, ona na moich kolanach. Trzymałem w ręce tom "Niezgodnej" odwrócony w stronę Lexi, ona natomiast skrzyżowała swoje łokcie z moimi i pozwalała mi czytać "Igrzyska Śmierci". Kilka osób spoglądało na nas zazdrośnie.
- Haha.- usłyszałem Olę. Co jakiś czas śmiała się, co oznaczało, że czyta jakiś śmieszny fragment powieści.
Nie mogłem się skupić na książce.
- Przewiń. - mówiła. Dekoncentrowało mnie to, ale lubiłem słuchać jej głosu. - Nie tę, drugą stronę !
- Przepraszam - zaśmiałem się.
- Kiedy ty wreszcie przewiniesz stronę?
- Chyba nigdy.
Opuściła książkę, co sprawiło, że i moje ręce opadły.
- Skoro nie chcemy czytać książek, to co innego porobimy?
- Mam pomysł. - odparłem, gdy do głowy wpadła mi pewna myśl - Chodź za mną.
Szybko ją podniosłem z moich kolan, postawiłem ją na ziemi, po czym złapałem ją za rękę i popędziłem w sobie tylko znanym kierunku.
Szybko ją podniosłem z moich kolan, postawiłem ją na ziemi, po czym złapałem ją za rękę i popędziłem w sobie tylko znanym kierunku.
***
- Co to za miejsce? - zapytała ciekawa Ola. Znajdowaliśmy się w szarym, sześciennym pomieszczeniu.
- Tutaj ćwiczymy zaklęcia na zajęciach. - odpowiedziałem.
- Jesteś pewien, że mogę tu przebywać? - na jej twarzy pojawiło się zmartwienie.
- Nie ma tabliczki "zakaz wstępu dla młodziaków", więc chyba możesz. - "młodziakami" nazywa się czarodziejów i czarownice, którzy nie potrafią jeszcze czarować. Nas, używających magii zwie się kugii. Nazwa wydaje się zabawna, ale kiedyś wymyślił ją ktoś z młodszych klas łącząc 2 wyrazy: "kujon" i "magii". Tym kimś był mój ojciec.
- Jeśli ktoś nas przyłapie będzie na ciebie. - odparła udając oburzenie i nadając swojemu głosowi ten słodki, nieznoszący sprzeciwu ton.
- Masz to jak w banku. - odpowiedziałem, po czym złożyłem pocałunek na jej czole.
- No to co robimy? - zapytała zarumieniona. Uwielbiałem patrzeć na te jej zaczerwienione policzki. Wyglądała tak uroczo.
- Zrobimy sobie piknik.
- Na deszczu?
Podszedłem do ściany. Jak na zawołanie wyłonił się z niej specjalny komputer. Wybrałem kilka opcji, a potem ekran zniknął, jakby nigdy go tam nie było.
Znaleźliśmy się na łące pełnej kwiatów. Przed nami leżał koc i kosz piknikowy. Ola westchnęła.
- Tu jest cudownie. - wtuliła się we mnie. Uwielbiałem to. - Dziękuję. - dała mi całusa w policzek.
- Dla ciebie wszystko, księżniczko.
Leżeliśmy na miękkim kocu, aż po chwili Ola powiedziała:
- Głodna jestem.
- Poczekaj. - odpowiedziałem. Sięgnąłem do magicznego koszyka i wyjąłem z niego 2 kanapki: jedną z ogórkiem, a drugą - z serem. Tę pierwszą podałem Oli. - Proszę.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się szeroko. Powoli przeżuwała każdy kęs pieczywa, a gdy doszła do połowy, powiedziała:
- Ale... skoro to nie jest prawdziwe, to ja właśnie nie jem.
- Tak... Tak właśnie jest.
- Czyli teraz komputer oddziałuje na mnie, bym myślała, że jem i że dzięki temu nie jestem głodna.
-Uwielbiam, gdy mówisz takie mądre rzeczy.
- Czyli, że jak wygaduję głupie, to tego nienawidzisz?
- Tego nie powiedziałem.
- Ale to wynika z praw logiki.
- Prawa logiki nie obowiązują w naszym świecie.
- To też prawda.
Kolejny szeroki uśmiech posłany w moją stronę. Przy niej zawsze się czułem inny - byłem wesoły, szczery, żartobliwy i czas mi zawsze upływał szybko.
***
Coś przerwało to cudowne wspomnienie. Znowu znajdowałem się w basenie, jednak teraz nie było w nim tylu osób. Siedziałem sobie na dnie, lecz coś kazało mi się wynurzyć. Czułem na sobie złe spojrzenia, a na niektórych twarzach znajdował się wredny uśmieszek. Ola nadal była w wodzie. Rozprawiała o czymś zawzięcie ze swoimi przyjaciółmi.
- Hey wszystkim ! - usłyszałem czyiś krzyk. - Kto chciałby zobaczyć, jak wygląda demon w święconej wodzie ?!
Wszyscy zgodnie krzyczeli "Ja!". Nie zrozumiałem na początku tego przekazu, "O co im chodzi?", myślałem. Zobaczyłem, jak ktoś niósł wielkie wiadro. Chciałem natychmiast wyjść z basenu. Niestety prawie wszyscy uczniowie ustawili się tak, by mi to uniemożliwić. Odwróciłem się do Oli. Jej też mogła stać się krzywda, nawet większa niż mnie. Odwzajemniła moje spojrzenie. Wtedy na jej twarzy malowało się przerażenie, a w kąciku jej oka widziałem łzę.
Chlup ! Zawartość wiaderka zmieszała się z wodą chlorowaną. Natychmiast poczułam, jak moja skóra się pali, ból był nie do zniesienia. Na Oli twarzy pojawiło się cierpienie.
- Ola?! Ola?! - krzyczała Karolina. - Co się dzieje?!
Nie czułem powodu do ratowania siebie. Ostatnia myśl, która przeleciała mi przez głowę mówiła "Ratuj ją! Musi żyć! Tylko ty możesz jej pomóc!".
To mnie zmobilizowało do walki z cierpieniem.