niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział XIV.

- Czarowników nie da się tak łatwo zabić, jak ludzi. - kontynuowała temat profesor Nolan, nauczycielka magii. - Człowiek jest delikatny, słaby. Nas nie zabije byle sztylet wbity w serce. Kula pistoletu może nas zranić, ale nie zabić. Zawdzięczamy to naszym zdolnością magicznym. Oczywiście proszę nie próbować strzelać do siebie, ponieważ kilka kulek w łeb może was uśmiercić albo co najmniej okaleczyć. - zwróciła tę uwagę, gdy wielu moich kolegów z klasy zaczęło robić pistolety z palców i udawać, że strzelają do siebie. Żenujące. - Niestety, jak każde stworzenie na ziemi, jest sposób, żebyśmy umarli na miejscu.
Cała klasa wzięła wdech. Nawet ja. Na indywidualnych zajęciach nie omawia się ze mną takich tematów.
- Zapewne kojarzycie swoje znamiona, które znajdują się na waszych karkach.
Wszyscy potaknęliśmy. Nigdy nie sądziłam, że będzie to komentowane na lekcjach. Nasze znamię, widoczne tylko dla stworzeń magicznych, wygląda jak kropla. Jest to tylko obramówka, bez żadnego wypełnienia. Nie to co u dorosłych. Wielu z nich ma różne kolory, czerwień, zieleń, pomarańcz, róż, błękit. Raz nawet widziałam biel. Moja matka, ma błękitne.
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego tak się różnimy od dorosłych. Ta lekcja była szansą, podczas której mogłam dowiedzieć się, co tak naprawdę nas różni.
- Jeśli uderzy się maga sztyletem prosto w znamię, umieramy. Nasze ciało zamienia się w obłok dymu. Czasami zostaje po nas proch.
- Dlaczego dorośli mają inne znamiona niż my? - cieszyłam się, że to nie ja zadałam pytanie. Osobą, która to zrobiła, był Kuba Miszczuk, chłopak z którym przyjaźni się Kevin. Można się było tego po nim spodziewać.
- Panie Miszczuk, proszę podnosić rękę, jeśli chce się pan o coś zapytać. - profesor Nolan zwróciła uwagę Kubie. - A co do pańskiego pytania - właśnie miałam o tym mówić, zanim mi raczył pan przerwać.
- Przepraszam. - wymamrotał pod nosem.
- A więc - zazwyczaj w czasie ujawnienia się mocy magicznych, znamię przybiera już jedną z określonych barw. Każda z nich oznacza specjalizację, nad którą będziecie pracować. Jeśli znamię robi się wewnątrz zielone, oznacza to, że ta osoba jest Weisium. Weisium lubuje się w eliksirach. Receptury nie są im obce, jak i ich produkcja. Zazwyczaj w przyszłości zajmują się wyrobem leków, jak i różnych alkoholi.
W klasie rozległy się chichoty. Dobrze, że jeszcze nikomu znamię się nie zabarwiło.
- Jeśli znamię robi się od wewnątrz pomarańczowe, osoba ta jest Keisium. Myślę, że ci z was, którzy często lądują w szpitalach czarodziejów albo u szkolnej pielęgniarki zauważyli, że znamię osób tego rodzaju jest w tym kolorze. Ich specjalizacją jest leczenie. Niestety zabiera im to sporo energii, dlatego też używają magii do takich celów tylko w dramatycznych przypadkach, najczęściej śmiertelnych.
To oznaczało, że nikt nie chciał mnie uzdrawiać, kiedy dostałam dawkę wody święconej. Miło.
- Kolejny kolor, jaki może przybrać znamię to róż. Ten kolor przybiera znamię Drelium. Są oni odpowiedzialni za produkcję przedmiotów. Są doskonałymi kowalami, piekarzami, technikami... Można by wiele wymieniać.
Czekałam, na wytłumaczenie znaczenia koloru czerwonego. Miałam przeczucie, że będzie to dla mnie kluczowa informacja. Jako dziecko szatana, nie mogę olewać intuicji. Może ona mnie uratować.
- Znamię koloru czerwonego oznacza Weilium. Są znakomitymi wojownikami. Walczą równie dobrze magią, jak i narzędziami śmiertelników. Zazwyczaj stawia się ich na stanowisko ochroniarzy.
Wojownicy. Czerwień. Mikołaj bardzo dobrze walczył. Czy to znaczy, że Mike miał być Weilium?
- Jeśli znamię jest błękitne, oznacza to, że osoba jest sedium. Jest ich niewielu. Panują nad wszystkimi żywiołami.
Moja matka panowała nad wszystkimi żywiołami. Super.
- I została nam jeszcze jedna specjalizacja. Jest bardzo rzadka. I niebezpieczna. Ludzie ci są widzący... inaczej. Mam na myśli to, że są ślepi. Nazywamy ich Medium. Ich znamiona są białe w środku. Choć nie widzą nic oczami, za pomocą czucia, słuchu, węchu czy smaku, są w stanie wiedzieć co się dzieje w jakimkolwiek miejscu na ziemi. Ich moc polega na tym, że są w stanie przewidywać przyszłość. Są oni doradcami rodzin królewskich.
Ach... no tak. Zapomniałam o tym wspomnieć. Ups. Nasze społeczeństwo posiada swoje rodziny królewskie. Nie wybieramy jednego króla, ponieważ mogłoby to spowodować różne zamachy. Dlatego też, każda rodzina królewska wybiera godnego reprezentanta, który jest nazywany arcyksięciem lub księżną. Jeśli rodzina ma niewielu członków, zostaje wybrany ten, który jest najstarszy. No chyba, że nie jest w stanie pełnić stanowiska.
Jestem księżniczką Aleksandrą. Nikt nie używa wobec mnie tego tytułu, ponieważ wiedzą jak mnie drażni. Moja matka jest księżną. Oczywiście znają ją wszyscy, ale przy mnie udają, że nie ma między nami pokrewieństwa.
- O rodzinach królewskich pewnie już wiele wiecie, ale tylko przypomnę wam kilka informacji - przerwała moje rozmyślania profesor Nolan. - W skład rodzin królewskich wchodzą rodziny: Matysiaków - ukradkiem spojrzała na Eleonorę. Jej ciotka reprezentowała ich rodzinę. Wszyscy jednak podejrzewali, że następną osobą, która przejmie tytuł księżnej, była właśnie Eleonora. - Jabłońskich - tym razem jej spojrzenie spoczęło na Kevinie. On też należał do tej głupiej mieszanki. Jego dziadek zajmował stanowisko arcyksięcia. Ich relacja była dobra, co rzadko zdarzało się między kimś wysokiej rangi a księciem. - Miszczuków. - spojrzała na Kubę. Po nim kompletnie nie było widać jakiegoś zachowania arystokraty. Nie można by mu się dziwić, ponieważ stanowisko księżnej pełni jego daleka ciotka. Nigdy jej nie poznał. - Milińskich. - na sali nie było nikogo o tym nazwisku. Wszyscy jednak doskonale znali Eryka Milińskiego, nałogowego imprezowicza i podbijacza szkolnych serc. Nigdy więcej nie pójdę na imprezę zorganizowaną przez niego. Nie po tym jak do basenu dolano wody święconej. - von Plata - szukała wzrokiem Karoliny, której w sali nie było. Szybko przestała szukać i kontynuowała. - I Barwińskich. - jej wzrok spoczął na dłuższą chwilę na mnie. Nie lubiłam, gdy ktoś mi się przypatrywał. To tak, jakby za pomocą tego był w stanie wwiercić mi się w duszę. - Każdy arcyksiążę jak i księżna, jest wybierany raz na 10 lat, chyba że będzie konieczne przyspieszyć wybory z powodu jakiegoś nadzwyczajnego wypadku.
Rozległ się dzwonek. Lekcja się skończyła. W powietrzu nadal wisiała groza wypowiedzianych przez nią słów.

_________________________________

Proszę kochani, komentujcie! TO NAPRAWDĘ POMAGA! Bo przecież, gdyby nie czytelnicy, to żadna książka by nie powstała. Przypominam także o stronie na facebooku. Niektórzy nie zauważają paska bocznego, na którym jest umieszczony link, dlatego też podaję go również tutaj. 

2 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział :D. Tradycyjnie czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    Powiem Ci szczerze, że nic szczególnego nie dzieje się w tym rozdziale, lecz czytelnik dowiaduje się dość hmm... istotnych rzeczy.
    A co do poprzedniego rozdziału: ciekawe, co Eleonora (to imię kojarzy mi się z jakąś księżniczką... lecz nie ukrywam, że jest fajne ;) )chciała powiedzieć Aleksandrze.
    Czekam na rozdział, gdzie Mikołaj i Alexa udadzą się do piekła, żeby objaśnić kilka spraw z Szatanem. Czy Lucyfer będzie w stanie wszystko wytłumaczyć córce?
    Swoją drogą okropny los spotkał Karolinę...
    Lecę czytać dalej :)
    Pozdrawiam Darkness

    OdpowiedzUsuń

Jak już tu jesteś, to może zostawisz coś po sobie? Dzięki!