czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział XXXVI.

 Kochani! Żeby kolejny rozdział się pojawił, proszę niech będzie tu 16 komentarzy! Wierzę, że dacie radę!

_____________________________________________



- Mike?
Wyszeptałam, czując jego dotyk na moich biodrach.
- Jesteś bezpieczna. - odszepnął.
- Co się stało?
Nagle to poczułam. Magię piekielną. Magię nieba. I magię ziemi,czyli naszą ludzką.
- Co to jest? - zapytałam.
- A o co pytasz?
- Co to za rodzaj magii. Nie jest piekielną, niebios, nawet ziemi! Co to za magia?!
- Nie jestem pewien, jak to się nazywa, ale to chyba magia dusz.
- Co?
- Powinienem był wcześniej ci powiedzieć o...
- O czym?!
W jego oczach pojawiła się bezradność.
- Wszystko ci wytłumaczę, ale najpierw zabiorę cię gdzieś, gdzie będzie bezpiecznie.
Leżeliśmy nadal na ziemi, Mike przykrywał mnie swoim ciałem. Powoli wstaliśmy. Obserwowałam salę przerażona. Wielu ludzi leżało na ziemi nieprzytomnych. Nagle zauważyłam Eleonorę powoli wstającą.
- Eleo! - szybko do niej podbiegłam. Krzyknęłam do Mike'a - Zbierz pozostałych. Spotkamy się przy bibliotece.
Złapałam Eleonorę pod ramię. Mikołaj nie był zachwycony moją decyzją, ale nie protestował. Szybko złapał Kevina i anioły. Ja już prędko szłam z przyjaciółką, uważając by się nie przewróciła. Musiałam obserwować świat za nas dwie.
- Zaraz się zatrzymamy. Wiem gdzie możemy się ukryć na czas opracowywania  planu.
Mike'a nie było jeszcze pod biblioteką.Weszłam do środka złapałam pierwszą kartkę z brzegu i flamastrem narysowałam strzałkę w stronę jednego z pomieszczeń czytelniczych. Wiedziałam, że zrozumie, o co chodzi. Kiedyś, gdy próbowaliśmy uciec przed wścibskimi spojrzeniami ukrywaliśmy się tam. Bibliotekarka, która nas lubiła, powiedziała nam o tajemnym przejściu do małej piwnicy, gdzie składowano książki,z których rzadziej się korzystało.
- Eleonoro, ufasz mi?
- Oczywiście.
- Za chwilę wyciągnę skrzydła, bym mogła Cię bez problemu znieść na dół. Pamiętaj, że cię nie puszczę.
- Dobrze.
Patrzyłam na nią chwilę, szukając oznak zdenerwowania. Gdy takich nie znalazłam, skupiłam się na okolicach moich łopatek. Czułam jak skrzydła się wyłaniały. Były jak starzy dobrzy przyjaciele, których nie doceniało się, dopóki ich nie zabrakło.
Wzięłam swoją przyjaciółkę w ramiona.
- Aha, zapomniałam, o czymś wspomnieć. Jeszcze nigdy nie latałam.
-  Co?! Czee...
Nie zdążyła skończyć bo ja skoczyłam. Spadłyśmy ledwie pół metra, a ja opanowałam latanie i powoli opadłam z nią na ziemię.
- No, no.
Stanęłam tak, by w razie potrzeby bronić Eleonory przed zagrożeniem. Z cienia wyłonił się jednak tylko Eryk.
- Fajne skrzydła.
- Co ty tu robisz? - syknęłam. - nie powinieneś być na balu?
- Tak się składa, że od początku wiedziałem, że ten bal nie zakończy się dobrze. To co działo się w szkole w ostatnim tygodniu to zapowiadało.
- Co się działo? - zapytałam zaskoczona.
- Nie wiesz? - Chyba go zdziwiłam. - Niedawno pojawił się Bonzo. Nie wiemy czym jest dokładnie, jest to duch, ale nie duch. Opętał 13 osób, wszystkie są w oddziale szpitalnym. Nie wiem, czy dzisiaj też kogoś nie opętał, co doprowadziło do tego wszystkiego.
- W jaki sposób ludzie robili się ranni?
- A jak myślisz? Wszystko to wyglądało na nieudane próby samobójcze.
- A jesteś pewien, że nimi nie były?
- A myślisz, że Laura nie miała po co żyć?
- Ona też? - Nie przepadałam za nią, ale była przyjaciółką Karoliny, więc czułam się winna coś przyjaciółce.
- No właśnie!
- Ola?! - z góry usłyszałam głos Mike'a.
- Jesteśmy na dole!
Po chwili wszyscy znaleźli się w małym pokoju.
- Eryk mi powiedział, co tu się działo. Dlaczego ty tego wcześniej nie zrobiłeś?!
- Chciałem. Ale zawsze ktoś mi w tym przeszkadzał.
- Zawsze to jakaś wymówka. - mruknęłam.
- Musimy klaunowatego pokonać. Musi być jakiś sposób.
- Jak zabić kogoś kto nie żyje?
- Wodą święconą? - zasugerował Kenji.
- To działa na umarłych. Ale Bonzo nigdy nie żył.
- Teoretycznie, jakby złączyć moc aniołów i demonów, to powinno się udać unicestwić tego klauna.
- Przecież to niemożliwe! - krzyknął anioł. - żaden szanujący się anioł nie połączy siły z demonem!
- Masz lepszy pomysł?
- To nie wypali.
- Ale to jedyny sposób.
- Znajdź lepszy.
Nagle rozległ się głośny szalony śmiech. Wiedzieliśmy, że Bonzo przypuścił kolejny atak.
- Dobra, spróbujmy.

5 komentarzy:

Jak już tu jesteś, to może zostawisz coś po sobie? Dzięki!