Na to bym nigdy nie wpadła. Jestem kompletnie zaskoczona tym co powiedziała moja nauczycielka.
Jestem Ola, mam 14 lat. Dzień zaczął się właściwie normalnie. Chodzę do
szkoły z internatem znajdującej się na środku Morza Bałtyckiego.
Niewiele osób o niej wie, ponieważ nie ma jej na żadnej mapie. No, prawie. Jest specjalna mapa, do której mają dostęp tylko, tacy jak ja.
Ale kim ja właściwie jestem, skoro uważam się za kogoś specjalnego? No
cóż, to już trochę trudne do wyjaśnienia, tym bardziej, że sama wiem o
tym od niedawna. Jestem córką dobrej czarownicy i, jak można się pewnie
domyślić, "złego" szatana. Dokładnie tego samego, który był jednym z
aniołów Boga zanim przeszedł na złą stronę. Choć moje geny wskazują na
co innego, jestem prawie zwykłym człowiekiem, zachowuję się i wyglądam
jak oni. Moja matka uważa, że to minie z czasem, ale najpierw muszę
przejść specjalne szkolenie. Dlatego trafiłam tu.
W tej szkole uczą
się wszyscy, których rodzice używają magii. Jednak bardzo rzadko się
zdarza, właściwie nigdy, żeby czarownica zadawała się z diabłem,
zwłaszcza ta dobra. Wszyscy myślą, że jestem córką czarownicy i
czarodzieja. Nie jest to całkowita ucieczka od prawdy, ponieważ oboje z
moich rodziców umie korzystać z magii. Moja matka, najsławniejsza i
najbardziej szanowana z czarownic, robi wiele dobrych rzeczy, chociaż
nie zawsze to widzimy. Natomiast mój ojciec... on robi rzeczy, które
wszyscy dostrzegają. To przez niego ludzie zabijają, okradają, gwałcą.
Ucieszyłam się, gdy powiedziano mi, że nie muszę robić takich rzeczy.
Gdy obudziłam się dziś rano, tak samo jak każda inna osoba, nie
chciałam wstawać z łóżka. Do tego jednak przekonała mnie moja
współlokatorka mówiąc:
- Wstawaj ! Pamiętasz, że dzisiaj w końcu sporządzimy eliksir wspomagający naukę? To będzie mój pierwszy wywar!
Nie byłam tym tak podekscytowana, jak ona, ale bardzo lubię tematy
związane z alchemią. Eliksir wspomagający naukę nie jest wcale trudny,
zwłaszcza kiedy już praktykuje się magię.
Wiele osób w moim wieku
nie może jeszcze czarować. Magia, zazwyczaj się ujawnia u dzieci w wieku
16 lat, ale każdy wie, że dziecko będzie uprawiało czary, jeśli i jego
rodzic to robi. W moim przypadku tego rodzaju umiejętności ukazały się
rok temu, co zaskoczyło wiele osób. Szkoła nie do końca wiedziała co ze
mną zrobić, ponieważ program nauczania wymyślono tak, bym w wieku 18 lat
stała się pełnoprawną czarownicą. Ech... co ja mogłam poradzić? W
każdym razie jestem teraz na przyspieszonym szkoleniu. Uczę się ze
swoimi rówieśnikami, ale jednocześnie mam indywidualne zajęcia, na
których nabywam wiedzę przekraczającą podstawy obowiązujące osoby z
mojej klasy.
A teraz, może wytłumaczę o co chodzi z tymi
eliksirami. Osoby, które nie potrafią czarować, mogą uwarzyć eliksir,
jeśli mają odpowiednie składniki. Problem tkwi w tym, że bez użycia
magii trzeba się bardzo spieszyć. Niektóre składniki bardzo szybko
rozpuszczają się w pewnych substancjach albo na odwrót - nie robią tego.
Czarownica jest w stanie zatrzymać coś w czasie (w przypadku tych
pierwszych) albo przyspieszyć (jeśli chodzi o te drugie). W tym czasie
możemy dodawać inne substancje bez ryzyka, że coś się może nie udać. Są
też sytuacje, gdy trzeba czekać kilka godzin, zanim coś się uwarzy, by
potem dodać jakiś składnik. Ktoś taki, jak ja jest w stanie ominąć ten
proces i doprowadzić do tego, że mikstura byłaby szybciej zdatna do
użytku. Jest to jedna z wielu zalet bycia czarownicą.
A jak nas,
czarownice, rozpoznać wśród ludzi ? Właściwie, teraz wydaje się to być
dla mnie śmieszne. Gdy żyłam pomiędzy ludźmi nie znając swojego
pochodzenia, uważałam to za coś normalnego. Wszystkie czarownice i
wszyscy czarodzieje są... leworęczni. Oczywiście nie znaczy to, że każda
osoba, która pisze lewą ręką, będzie używała magii. To jest tylko jedna
z najbardziej charakterystycznych cech. Kolejnym, z takich
najwidoczniejszych oznak bycia magiem, jest znamię. Od naszego urodzenia
widnieje ono na naszych karkach. Widzą je tylko stworzenia magiczne,
dlatego ludzie nas nie rozpoznają.
Cały czas rozmyślam o tym, kim
jestem. Właśnie to utrudniało mi dzisiaj koncentrację, co nie obeszło
uwagi mojej nauczycielki historii zaklęć. To były moje ostatnie zajęcia w
tym tygodniu, ponieważ nazajutrz czekał mnie weekend. Niestety, fakt
bliskości wolności nie sprawił, że nauczyciele skrócili mi zajęcia. Mało
tego - w planie zamiast mniej, miałam o wiele więcej godzin
lekcji. A to wszystko przez to, że umiejętności szybciej się ujawniły...
- Pokaż mi swoje plecy. - usłyszałam słowa nauczycielki.
- Słucham ? - zapytałam z niedowierzaniem i lekkim strachem. Od roku
unikałam różnych lekarzy i załatwiłam sobie lewe, dożywotnie zwolnienie z
w-fu. Zrobiłam wszystko,żeby nie musieć pokazywać komukolwiek tylnej
części mojego ciała, a tu, proszę. To nie było tak, że ja nie chciałam
tego zrobić. Wręcz odwrotnie, korciło mnie, by podzielić się z kimś
swoją tajemnicą. Wiedziałam jednak, że nie powinnam. Reakcja tej osoby
mogłaby zniszczyć wszelkie moje starania.
- To co słyszałaś. - odpowiedziała niewzruszona historyczka.
Nie miałam wyboru, musiałam to zrobić. Nie ukrywając niechęci, powoli
zaczęłam zdejmować swoją luźną bluzkę, która pomagała mi ukrywać mroczny
sekret.
- Mogłam się tego spodziewać - mamrotała - To było takie
oczywiste, a ja tego nie zauważyłam. Trzeba coś z tym zrobić... O tak...
- Co chce pani ze mną zrobić ? - zapytałam przez łzy. - Proszę ! Błagam! - opadłam na kolana - Proszę nikomu o tym nie mówić !
Spojrzała na mnie. Nie wyglądała, jak osoba żądna mordu, ale kto ją tam
wiedział... Miałam wrażenie, jakby patrzyła na mnie bardziej
opiekuńczo, niż nagannie.
- Słońce drogie... Nie mam zamiaru mówić o
tym komukolwiek. Wiem, że musisz to ukrywać, sama też bym to zrobiła na
twoim miejscu. Ale... Czy ty wiesz, co one ci dają ?
- Powód do
zniszczenia mnie ? - zapytałam niepewna. Nigdy nie zastanawiałam się nad
tym, co mam. Zawsze myślałam, że jest to powód do pośmiewiska.
- Skarbie, nawet tak nie myśl ! Nigdy nie zastanawiałaś się nad tym co potrafisz ?
- No... nie.
- Jesteś silniejsza od wszystkich osób w tej szkole, wiesz co to
znaczy? - już otwierałam usta do odpowiedzi, ale przerwała mi - Jesteś w
stanie robić rzeczy, o których wszyscy tu marzą.
- Nie wiedziałam. Ja...
- Jest jeszcze coś. Ta umiejętność jest niespotykana, ale jestem pewna, że z czasem jej nabierzesz.
- Jaka to umiejętność ?
- Możesz wejść do lustra. - patrzyłam na nią. Myślałam, że sobie ze
mnie kpi. Ledwo mogłam patrzeć na lustro, a wchodzić do niego, nie
miałam zamiaru.
- To... niemożliwe - wyszeptałam.
- To jest możliwe. Zresztą spytaj swojego ojca.
- Słucham ?
- Jest tylko jedno stworzenie na tym świecie, po którym mogłaś to - wskazała na moje plecy - odziedziczyć.
Skinęłam głową. Bez żadnego pożegnania spakowałam swoje podręczniki do
torby i wyszłam zdenerwowana. Jej słowa brzmiały kompletnie
nierealistycznie. Zgadzałam się jednak z jej zdaniem "spytaj swojego ojca". Tylko on wiedział, co mnie może czekać. Oznaczało to jednak, że
muszę wyruszyć na wycieczkę. Prosto do piekła.
Zapowiada się ciekawie:) pisz dalej, z pewnością będę sledzila kolejne rozdziały:)
OdpowiedzUsuńProsto do piekła! Jej! Ktoś jedzie ze mną? Może będą pamiątki? Rogate czapki, mini-widły, koszylki "i love hell"?
OdpowiedzUsuń