Na szkolnym parkingu stało piękne Ferrari. Słońce odbijało się na czerwonym i czarnym lakierze. No jasne - kolory piekielne. Gdy przechodziłam tędy z przyjaciółkami, zawsze zachwycały się tym samochodem, nigdy jednak nie przyznałam się, że należy do mnie. Chociaż... gdybym to powiedziała, pewnie i tak by mi nie uwierzyły. W końcu... przecież czternastolatki nie mogą prowadzić ! Mój ojciec nie pomyślał, gdy dawał mi środek transportu prowadzący do piekła.
Ponieważ ja nie mogę prowadzić, musiałam jak najszybciej znaleźć kogoś kto potrafi to robić. Nie mogłam zabrać żadnej czarownicy, ponieważ piekło nie jest miejscem dla nich. Troll też nie byłby najlepszym pomysłem, bo te stworzenia niestety uwielbiają podrywać śmiertelniczki.
Zdecydowałam jednak, że wsiądę do samochodu. Otworzyłam drzwi od strony pasażera kluczami, które wcześniej przygotowałam. Wpatrywałam się w przyciski i inne sprzęty, znajdujące się we wnętrzu Ferrari. Moją uwagę zwrócił guzik z napisem "Szofer".
- Nieźle tato - wyszeptałam - to jakiś podstęp ?
Stwierdziłam, że bez ryzyka nie ma efektów, więc jak przystało na córkę diabła, wcisnęłam przycisk.
Przez chwilę nie działo się nic. Po chwili, obok mnie, na miejscu kierowcy, pojawił się mężczyzna. Od razu rozpoznałam w nim jednego z demonów ojca. Charakteryzowali się oni tym, że zawsze nosili czarne buty,spodnie, marynarkę i czerwoną koszulę. Przyjrzałam się jego twarzy. Musiał niedawno się ogolić, ponieważ nie widziałam na niej ani jednego włoska. Następnie skierowałam wzrok na włosy mojego szofera. Miały tę samą barwę co jego tęczówki - krwistoczerwoną.
Jeśli oczy są "zwierciadłem duszy" to musiałam trafić na naprawdę wrednego diabła. Patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Dokąd mam cię zawieźć ? - zapytał niskim głosem.
- Do piekła, a niby gdzie indziej ? - prychnęłam.
- A DOKŁADNIE gdzie mam cię zawieźć ? - postawił nacisk na drugi wyraz i pominął moją kąśliwą uwagę. Mój ojciec chyba naprawdę dokładnie wybierał dla mnie szofera, bo ten był całkowitym dupkiem już na pierwszy rzut oka.
- Do szatana. - zdziwiło mnie, że powiedziałam to spokojnym głosem. W głowie, aż mi huczało z oburzenia.
- Zapnij pasy - uśmiechnął się złośliwie i nie czekając na moją reakcję,przekręcił klucze, które nagle pojawiły się w stacyjce. Samochód ruszył.
Normalnie, ludzie przy startowaniu, starają się prowadzić wolno. Niestety nieumarłym nie zależy na życiu i nie myślą zbyt racjonalnie, toteż ten matoł ruszył od razu z setką kilometrów na godzinę. Trzymałam się kurczowo siedzenia, jednak gdy zobaczyłam gdzie jedziemy zaczęłam piszczeć. Szofer wjeżdżał na ścianę.
Nie wiem jak dokładnie opisać mój strach. Patrzyłam na ścianę pewna, że mój samochód zaraz się o nią rozbije, a ja będę krwawym plackiem. Najwidoczniej, mój szofer jednak wiedział co robi, ponieważ przez ścianę przejechaliśmy bez najmniejszego problemu.
***
Przez szybę samochodu oglądałam piekło. Bardzo trudno je opisać, ponieważ wszystko, na co się patrzy, po chwili staje się wspomnieniem. Nie jest tak z powodu prędkości, jaką osiągnęło Ferrari, lecz dlatego że piekło nie do końca zostało zaplanowane. Trzeba uważnie sprawdzać w którą stronę się jedzie i gdzie chcemy się pojawić. Najgorzej mają dusze niedawno umarłych, po tym jak tu trafiły. Nie dość, że muszą oswoić się z faktem zgonu, to na dodatek do ich obowiązku należy poznać nieistniejącą mapę krainy mego ojca.
Najgorsze jest dla mnie to, że po mojej śmierci nie mogłabym trafić do nieba. Trafiają tam osoby, które choć raz miały styczność z wodą święconą. Ja unikałam jej, jak ognia. Od dziecka byłam wierząca, ale nie miałam wyboru. Ze względu na moje korzenie nie mogłam wejść na teren kościoła. Wszyscy myślą, że jestem ateistką.
Jechaliśmy około 5 minut. Potem zauważyłam okazały, gotycki pałac.W każdym razie domyślałam się, że pochodzi z tej epoki, sądząc po wysokości budynku i po murach, które na pierwszy rzut oka wyglądały, jakby miały funkcję obronną.
Przed bramą stał mój ojciec. Patrzył, a sądząc po jego spojrzeniu był ze mnie (albo z kierowcy mojego samochodu) dumny.
- Hey Al. - powiedział szatan. Można powiedzieć wiele złych rzeczy na temat mojego ojca, ale jest coś, czego w nikt nikt nie będzie krytykował - wygląd. Ma proste, czarne włosy i tego samego koloru oczy. Jest szczupły, wysoki i umięśniony. Na jego skórze nie ma żadnej skazy. Teoretycznie można go uznać za ideał mężczyzny.
- Cześć, D. - odpowiedziałam.
- Widzę, że jednak skorzystałaś z mojego prezentu.
- No... tak.
- Skoro tu przyjechałaś to pewnie czegoś chcesz. Chodź do środka.
Weszłam do tego zamku. Wielkie drzwi do każdego pokoju były zrobione z czarnego drewna. Mój ojciec podszedł do tych najokazalszych, a ja ruszyłam za nim. Weszliśmy do sporego pomieszczenia, które przypominało ziemski salon. Opadłam na czerwony fotel stojący na środku podłogi. Ojciec usiadł na kanapie sąsiadującej mojemu siedzeniu. Jak na zawołanie, przyszedł ktoś z obsługi szatana i postawił na stoliku przy mnie różne smakołyki i napoje.
- Tato, czy ty chcesz, żebym była gruba ? - jęknęłam, załamana ilością jedzenia.
- Daj spokój. - odparł wyluzowany szatan. - Przez to, że jesteś moją córką, masz bardzo szybki metabolizm. Zanim zjadłabyś odpowiednią dawkę jedzenia, już miałabyś to strawione.
- Chociaż tyle...
Sięgnęłam po ciastko. Zdecydowałam się na to tylko dlatego, że przypominało wiele z ziemskich wypieków.
Choć wygląd kojarzył się z klasycznym słodyczem, to smak miało zupełnie inny. Na raz uderzyło mnie wiele aromatów. Czekolada, orzechy, kokosy, truskawki, banany i wszystko co lubię. Najdziwniejsze było to, że bardzo dobrze się komponowały. Jak byłam mała, wraz z mamą chciałyśmy zrobić koktajl z takich składników, ale gdy już go miałyśmy, prawie byśmy zwróciły zawartość żołądka na podłogę.
- Co to jest ? - zapytałam oniemiała.
- Ciastko piekielne. Dla każdego smakuje inaczej, ponieważ każdy lubi co innego.
Sięgałam po kolejne ciastka. Naprawdę mi zasmakowały. "Muszę pamiętać by wziąć ich kilka ze sobą", pomyślałam.
- A teraz, Al powiedz mi, dlaczego tu przyjechałaś ? Nie sądzę byś była na tyle altruistką by odwiedzić starego ojca tu tylko z grzeczności i pojeść sobie ciastka.
No... tak. Ale jak ja to miałam powiedzieć ?
- Czy to prawda, że mogę wejść do lustra ? - zapytałam po chwili namysłu.
- Yyy, tak. Kto ci o tym powiedział ?
- To jest nieistotne. Powiedz mi, jak to działa ?
- To trudno opisać. Trzeba skupić się i myśleć tylko o tym, że chce się wejść do lustra. Twoja dusza tam wchodzi, a ciało zostaje na ziemi. Gdy jesteś w środku tej materii możesz zrobić wszystko. Możesz nawet patrzeć na kogoś kto znajduje się 20000 kilometrów od ciebie. Warunkiem jest tylko to, że przy tej osobie musi być lustro.
- Mogę być tylko obserwatorką ?
- Nie do końca. Gdy jesteś w lustrze, możesz wykreować wszystko. To jest równoległy świat, tylko że w nim nie ma ludzi. Jeśli chcesz, wchodzisz do czyjegoś pokoju i przestawiasz coś, a po chwili w zwykłym świecie to się dzieje. A poza tym lustro może ci służyć jako teleport. Możesz wejść, przez to w swojej sypialni a wyjść przez jakieś inne w kinie. Dusza na tym świecie nie może być sama, więc ciało teleportuje się do niej.
- A mogę w ten sposób kogoś zabrać?
- Tylko jeśli ktoś ma takie same moce, jak ty. A poza mieszkańcami piekła nie ma takich osób.
- Szkoda... Mam jeszcze jakieś magiczne zdolności, których nie ma żadna inna czarownica?
- Jest tego bardzo wiele. Nie mamy tyle czasu, bym mógł ci o nich opowiedzieć. Spotkałaś już Mike'a - wskazał na mojego "szofera" - od teraz będzie cię uczył, jak korzystać z mocy piekielnych. Zapisany będzie do twojej szkoły, jako demon, którym zresztą jest.
- W mojej szkole mogą się uczyć demony ?
- Demony, anioły, elfy, centaury... a ty myślałaś, że co ? Tylko czarownice i czarodzieje mogą się tam uczyć ?
- No... tak.
- Czarownice was uczą, ale to inne istoty magiczne sprawiają, że ta szkoła jest wyjątkowa.
- Jasne...
- Idźcie już. Mam wiele spraw na głowie, a ty się musisz w końcu zabawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak już tu jesteś, to może zostawisz coś po sobie? Dzięki!