środa, 11 maja 2016

Rozdział XXXIII.

 Mamy już 3 dzień w tygodniu postów. Post miał być w piątek 13, ale w ostatniej chwili doszedł nowy komentarz. Tak jak zwykle daję wam pewną liczbę komentarzy do uzyskania. Napiszcie tu... 13 komentarzy! Dacie radę! Wierzę w Was! ;)


_____________________________________________



W naszej szkole bal jest organizowany co roku. Jednak nie zawsze przyjeżdżają na nie rodziny królewskie. Gdy miałem 10 lat odbył się bal z udziałem mojej rodziny. Karolina została zaproszona grzecznościowo, ponieważ jeszcze nie zaczęła nauki w akademii. Nie było tam zbyt ciekawie, ludzie rozmawiali, a ja byłem osamotniony. W moim wieku nie było za dużo dzieciaków - nasze głupie tradycje sprawiają, że uczniowie przychodzą do akademii w wieku 9-12 lat. Jestem jednym z niewielu, którzy zaczęli uczyć się mając 8.
Gdy się urodziłem, moja matka zachorowała. Okazało się, że w mojej obecności czuje się o wiele lepiej, więc zdecydowano się zachować mnie przy rodzicach, zamiast poddać się tradycji oddania dzieci rodzinie śmiertelników. Właściwie, sama idea mi się podoba - dzieciaki mają w tym czasie poznać pewne miasta, zwyczaje rówieśników, nauczyć się ludzkich odruchów, by później, w wieku tych 16-17 lat wybrać się na misje do tych miejsc w poszukiwaniu takich dzieci. Niby dorośli magowie mogliby to zrobić, bo wiedzą gdzie szukać, ale chodzi o to, byśmy nauczyli się wykorzystywać nowo nabyte zdolności. W dniu śmierci, wiedziałem, że miałem jechać na taką misję miesiąc później. No cóż - śmierć pokrzyżowała moje plany.
Gdy mając 2 lata, dowiedziałem się, że będę miał rodzeństwo byłem bardzo szczęśliwy. To oczywiście sprawiło, że jak Karolina się urodziła to jej także nie wysłano do jakiejś rodziny niemagicznej, tylko pozostawiono z nami. Zresztą nie tylko to było powodem jej zostania z nami. Bardzo szybko nauczyła się mówić. Wtedy się zaczęło. Połowa okolicy wiedziała, co rodzice myślą o sąsiadach, jak się zachowujemy w domu i co jedliśmy na obiad. Magowie nauczyli Karolinę trzymać język za zębami.
Gdy byłem na pierwszym balu, myślałem tylko o tym, że mojego dobrego przyjaciela, Adama, tam nie ma. Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Przechodząc między gośćmi zobaczyłem coś dziwnego. To był on, ale trochę starszy. Miał szare skrzydła. Później zniknął z moich oczu, więc pomyślałem, że to tylko urojenia. Teraz po upływie czasu, zastanawiam  się, czy aby na pewno był to tylko wymysł małego chłopca.
Karolina zniknęła w bardzo dziwnych okolicznościach. Postaci były zamaskowane, atak ewidentnie zaplanowano. Nie przewidziano jednak demona stróża. Zastanawia mnie, jaki motyw miał porywacz i kim on jest. Wiem już, że nie jest to demon, ani inne stworzenie piekielne. Zostają więc anioły. Ale one przecież nie powinny być złe.
- Olu? - spojrzałem na nią niepewnie.
- Tak? - jej oczy skierowały się ku moim.
- Jak myślisz, czy anioły mogły porwać Karolinę?
Na jej twarzy pojawił się smutek. Natychmiast ją przytuliłem, by mogła się poczuć lepiej.
- Nie wiem. Anioły nie są takie. Ale może jest coś, o czym nie wiemy. Znam sposób by się tego dowiedzieć.
- Tak? - bałem się jej pomysłów. Nie powiedziałbym jej tego, ale bałem się, że użyje piekielnej magii. To nie byłoby dobrym pomysłem w otoczeniu pełnym demonów i aniołów.
- Alessio? - zawołała cichutko.
- Kim jest Alessia?
- Tak, Alessandro? - nagle obok pojawiła się ruda anielica. Spojrzała na mnie spode łba i ustawiła się w pozycji obronnej. - Odejdź od niej!
Uderzyła mnie w ramię. Nie żebym coś poczuł.
- Alessio, spokojnie. - Anielica spojrzała na Olę.
- Jak mam  być spokojna, gdy demon tak po prostu cię abbracci?!
- To nie tak. Alessio, poznaj Mike'a, mojego zmarłego chłopaka. Mike, poznaj Alessię, która jest moim aniołem stróżem.
- Dostałaś anioła stróża?! To znaczy, że nie uważają cię za bardzo złą! Masz szanse dostać się do nieba! - byłem bardzo podekscytowany. Nie chciałem, by Ola po śmierci trafiła do piekła, a w tej sytuacji to było możliwe.
- Nie chcę tego. Tam nie będzie ciebie.
- Czekaj... - ruda się wtrąciła. - Przecież demony mają jakieś tam zadania od szatana. Jakim cudem może tak po prostu z tobą przebywać?
- Dostał zadanie. Ma mnie chronić.
- To chyba musimy się polubić, co Mikuś?
- Wątpię by to było możliwe. - odpowiedziałem. Jeśli jeszcze raz mnie nazwie Mikusiem, to oderwę jej skrzydła.
- Ja też. Ale ze względu na nasze zadania o podobnym charakterze, musimy się znosić,
- Milutko... - mruknęła Ola. Uścisnąłem ją lekko i uśmiechnąłem się. - Ale pomyśl o pozytywach. Masz anioła i demona stróża!
- Wolałabym mieć tylko anioła. Nie obraź się, ale wolałabym byś żył.
- Wiem. - schyliłem się by patrzeć jej prosto w oczy. -  Gdybym mógł, cofnąłbym  czas, byle tylko do tego nie doszło. Nie zamieniłoby to Lili w wisiorek, Karoliny może by nie porwano.
- To wszystko moja wina...
- Czy tylko w celu poznania go mnie wezwałaś? - zapytała się anielica.
- Ach, nie, zapomniałabym. Czy jest jakaś możliwość by anioły porwały Karolinę?
Ruda coś wiedziała. Nachyliła się tak, byśmy nie mogli patrzeć na jej twarz, ale to tylko potwierdziło nasze przypuszczenia.
- Mów, co wiesz.
- Nie tutaj. Porozmawiamy później.
- Dlaczego?
- Bo to jest zbyt skomplikowane. A poza tym kręci się tu zbyt wiele istot. Jeszcze usłyszą coś, a nie chcę mieć kłopotów.
-  Dobrze.  Po balu porozmawiamy.
Anielica odeszła.
- Mike?
- Tak?
- Muszę ci o czymś powiedzieć.
- Słucham.
- Na tej wyspie... Oni zrobili coś dziwnego. Oni doprowadzili do przemiany.
- Ale... Jak?!
- Nie wiem. Chyba odnaleźli coś, co przyspiesza przemianę. Nie podoba mi się to. Wyobrażasz sobie 9-latka panującego nad żywiołami?! Negatywne emocje bardzo źle wpłyną na otoczenie.
- Nie dobrze... Czekaj. Przeszłaś przemianę.
- No tak. Właśnie to powiedziałam.
- Jaką masz specjalizację?
- Bałam się sprawdzić. To dla mnie zbyt wiele.
- Mogę?
- Tak. - szepnęła.
Podniosłem delikatnie jej włosy. Nie spodziewałem zobaczyć się tam tego, co się tam znajdywało.

5 komentarzy:

  1. Nie wierzę, że zakończyłaś to w takim momencie! Ja chce wiedzieć co będzie dalej! ;-; Eh.. no w poza tym świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie! Nie! NIE!!! Nie wolno tak robić, bo to okrutne z twojej strony! I jak ja mam teraz żyć w spokoju, co? Zła Lexi, bardzo zła. Poza tym składam gratulację. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale w tym rozdziale Mike wyjątkowo mnie nie denerwował. Chyba po raz pierwszy nie miałam ochoty przywalić mu z krzesła. Jakaś nowość :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię cię. Jak można zakończyć w takim momencie? XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem jaki Ola ma znak skoro jest wyjątkową to podejrzewam ze i znak musi być wyjątkowy

    OdpowiedzUsuń

Jak już tu jesteś, to może zostawisz coś po sobie? Dzięki!