Pewnie powoli macie mnie dość, co? No cóż, dzisiaj mijamy już połowę postów zaplanowanych na ten tydzień ;) Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;)
Pojęcie "trylogia" jest pewnie wszystkim dobrze znane. Ale czy znacie ich historię?
Mimo, że przed Tolkienem były już pisane trylogie (choćby "Ogniem i mieczem" Sienkiewicza), to jego "Władca Pierścieni" zapoczątkował erę pisania trzy-tomowych serii. Początkowo miała być to jedna powieść, ale wydawca stwierdził, że książka byłaby zbyt gruba i ludzie nie chcieliby jej czytać. Najwidoczniej interes się opłacił, bo trylogia ta jest znana na całym świecie.
No dobrze, historię już mamy za sobą. Teraz przejdę do sedna, czyli co sądzę o trylogiach?
1. Długość.
Gdyby byłyby to jednotomowe powieści, autorzy z pewnością napisaliby mniej stron, choćby dlatego, że nie musieliby się odnosić do poprzedniej części. Dzięki temu, że historię dzieli się na trzy książki, możemy więcej czasu spędzić z bohaterami.
2. Szczegóły a akcja.
Niestety czasami autorom brakuje miejsca w powieści, co kończy się tym, że albo mamy za dużo szczegółowych opisów albo akcji. Rzadko zdarza się, by autor rozprowadził to równomiernie po wszystkich trzech książkach, co z pewnością działa na niekorzyść.
3. Bohaterowie.
Zaletą dłuższego trwania powieści jest to, że mamy większe możliwości na poznanie bohaterów. W sumie, można by to też uznać za wadę, ponieważ często skutkuje to tym, że zaczynamy bardzo lubić pewne postaci i nie chcemy się z nimi rozstawać.
4. Niemiłe skojarzenia.
Prawda jest taka, że coraz częściej, trylogie kojarzy się z głównymi bohaterkami, które są albo nieogarnięte, albo irytujące. Sprawia to, że niekoniecznie chcemy próbować kolejnych takich serii.
5. Objętość.
Osobiście, wiele trylogii określiłabym: nie jest za krótka, nie jest za długa, ale w sam raz. Nie ciągnie się, tak jak ostatnio można zauważyć w przypadku wielu serii. W końcu, wiadome nam jest kiedy się skończy. Nie jest też za krótka, ponieważ bardzo rzadko czytanie trylogii kończy się kacem - jest tak, ponieważ autorzy pilnują by seria była dokładnie zakończona i nie dawała możliwości kontynuowania bezsensownego.
6. Wydatki.
Niestety, kupowanie książek jest wydatkiem. Kupowanie trzech książek na raz jest źle postrzegane, ale z drugiej strony - mam nie przeczytać na raz całej serii? Często z tego powodu wolimy kupić trzy książki na raz, czyli wydać więcej, ale po to by starczyło na dłużej.
7. Rynek wydawniczy.
Nie ma co się oszukiwać - jest ich dużo, a będzie jeszcze więcej, na rynku wydawniczym. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest to wada, czy zaleta. Z jednej strony mamy między czym wybierać, a z drugiej - są problemy: co wybrać najpierw?
8. Fandomy.
Z jednej strony to fajnie, że jest mniej fandomów - mamy mniej większych skupisk ludzi z którymi możemy wymieniać opinie na temat książek, ale z drugiej strony - często w tych dużych skupiskach musimy szukać pojedynczych osób, które znają książkę. Czy nie lepiej byłoby, gdyby było wiele malutkich fandomów?
9. Wyczekiwanie.
Niestety, często mamy pecha i musimy czekać BARDZO długo na kontynuacje trylogii (np. ja już czekam ponad rok na 3. część PLAY, ale chyba się nie doczekam...), a to się dzieje czasami nawet po latach. Jest to bardzo męczące, gdy seria nam się spodoba.
10. Okładki.
Bardzo podoba mi się drukowanie książek w wielu różnych wersjach okładek. Dzięki temu mamy wybór, jaka książka lepiej wyglądałaby na naszej półce. Przy okazji bardzo często daje nam to powód do dyskusji ze znajomymi o tym, którą okładkę wybrać i dlaczego.
Jakoś tak wyszło, że akurat udało mi się napisać 10 cech. Co sądzicie? Zgadzacie się ze mną? O czym jeszcze byście wspomnieli?
No cóż, chyba tyle tego postu wystarczy ;) Do jutra!
Od razu popatrzyłam na moje półki. Doszłam do wniosku, że czytam dość mało trylogii. Serie tak, dylogie tak, książki pojedyncze tak, ale trylogii zbyt wielu nie kojarzę. W przypadku pewnych (np. "Igrzyska Śmierci", "Niezgodna") pierwsza cześć (i ewentualnie druga) jest świetna,a pozostałe mnie nudzą. Myślę, że czasami autorzy idą na skróty: miłość jest na topie to dajemy jej jak najwięcej. Naprawdę cierpię na przesyt, jeśli chodzi o ten wątek. Uważam, iż znalezienie jakieś książki bez rozbudowanego wątku miłosnego to sztuka, a co dopiero w przypadku trylogii, gdzie trzeba czymś zająć czytelnika. Dlatego nieraz fajnie zapowiadające się trylogie, z czasem zamieniają się w mdłe. Oczywiście jest to moje zdanie (i ja się z nim zgadzam - jakby to ujął pewien bohater "Serii Miętowej". Dla ciekawskich - tom 4) i rozumiem, że może wzbudzać różne odczucia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
zgadzam się, ze po dobrych trylogia ma się kaca, ostatnio z jednego się wyleczyłam i chyba szykuje mi się kolejny ;-; a z resztą się zgadzam w 100% i nic więcej bym nie dodała i nie ujęła :D
OdpowiedzUsuń