niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział XV.

- Nie mogę w to uwierzyć! 
Znowu i znowu. Rozumiem ekscytację Eleonory, ale żeby od razu tak cały czas o tym rozmawiać?!
Lekcja magii zakończyła się interesująco. Wszyscy teraz patrzą na taką mnie czy Eleo, jak na kogoś kto w każdym momencie może przejąć nad nimi kontrolę. Moja matka jeszcze nie chce zejść z tego świata (w każdym razie tak sądzę), więc chyba nie ma sensu tak na mnie patrzeć.
- Wiem, Eleo. - odpowiedziałam już 10 raz z rzędu.
- Oni w ogóle nie dają mi czytać! - jęknęła. - Cały czas gadają o tym, że arystokracja trzyma się tylko ze swoimi. Ej no! To nie nasza wina, że tak nam się trafiło, że się zaprzyjaźniliśmy!
- Nie rozumieją tego. 
- Czego nie rozumieją? - usłyszałam za plecami głos, a potem opatuliły mnie silne ramiona Mike'a. Cieszyłam się, że był przy mnie. Nie obchodziła mnie opinia publiczna, mogli sobie myśleć co chcieli. Przecież nigdy się nie domyślą o moim pochodzeniu!
- Hey. - odwzajemniłam uścisk. - A no wiesz. Nie rozumieją siły przyjaźni i tak dalej. 
- To nie do końca tak. - sprostowała natychmiast Eleonora. - Oni rozumieją siłę przyjaźni, ale uważają, że my jesteśmy przyjaciółmi ze względu na politykę, a nie na to, że jesteśmy tylko ludźmi.
- Ciszej, bo jeszcze usłyszą, że mamy się za kogoś gorszego. - powiedziałam. Nienawidzę w mojej społeczności tego, że uważają się za wyższą rasę. Ludzi nazywają śmiertelnikami, jakbyśmy my byli nieśmiertelni!
- Idiotyzm. - moja przyjaciółka podzielała moją opinię. Pewnie dlatego tak dobrze się dogadywałyśmy. - O, Kenji idzie.
Faktycznie, jej anioł stróż zmierzał w naszym kierunku. Właściwie to prawie biegł. Nadal nie ufał mi, a tym bardziej Mike'owi, demonowi w czystej postaci.
- Cześć Eleonoro. - przywitał się z uśmiechem, ale tylko z nią. Do mnie lekko kiwnął głową, a na Mikołaja nawet nie spojrzał.
- Brakuje nam już tylko Kevina. - odparłam.
- A co się dzieje? - zapytała Eleonora. - Szykuje się o czym nie wiem?
- Można to tak nazwać. - wymamrotałam. Musiałam im w końcu powiedzieć o tym, co się stało z Karoliną. Nie mogłam tego tak długo odkładać. Mike wyczuł natychmiast, że się spięłam, więc zaczął mnie lekko masować po plecach. Jęk rozkoszy wydobył się z moich ust, na co Eleonora zareagowała śmiechem.
- Kto by się spodziewał, widzieć ciebie z demonem? Ja nigdy! - i zaczęła śmiać się głośniej. Coraz więcej twarzy odwracało się w naszą stronę.
- Wiem, gdzie znajdziemy Kevina. - odezwał się Mike. - Chodźmy na plac przed szkołą. 
- Czyżby intuicja? -zapytałam rozbawiona.
- Można tak powiedzieć. A dokładniej mówiąc, słyszałem, jak wychodząc z klasy rozmawiał z chłopakami o tym, że planują połazić po drzewach, bo w końcu jest ładna pogoda.
Cały Kev. Jak trafi kolejny raz ze skręconą kostką do pielęgniarki, to nie ja będę się nim zajmować! Nie tym razem.
Przeszliśmy długim korytarzem. Po drodze Kenji witał się z kilkoma aniołami, a my z Eleonorą rozmawiałyśmy o naszym zadaniu domowym na historię magii. Mike się nie odzywał, po prostu szedł obok mnie. Nasze ręce były splecione, jakby tego całego roku nie było.
W końcu przeszliśmy przez ogromne drzwi. Teraz wszyscy na moim roczniku mieli wolne do końca dnia, ponieważ 16-latkowie mieli testy predyspozycji magicznych, dlatego też nie dziwne było, że zastaliśmy na dworze wiele osób. 
Przeszliśmy kawałek, aż w końcu dostrzegłam Kevina. Stał nieopodal parku, śmiejąc się z jakimiś chłopakami. Odwrócił się w naszą stronę. Dałam mu pewien znak, który ustaliliśmy na początku naszej przyjaźni, oznaczający "musimy porozmawiać". Natychmiast zrozumiał. Przeprosił kolegów i podszedł do nas. 
- O co chodzi? - zapytał zaniepokojony.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię. - odpowiedziałam szybko. - Musimy znaleźć jakieś miejsce, gdzie nikt nas nie usłyszy.
- Masz teraz pusty pokój, prawda?
- Oczywiście. Jest w specjalnym skrzydle, ponieważ tak załatwiła matka Karoliny.
- To świetnie. Chodźmy tam.
Kurczę. O tym nie pomyślałam. Miałam tam bajzel, jak żadna dziewczyna nie mogłaby mieć. Spojrzałam błagalnie na Mike'a. Domyślił się o co chodzi. Tak żeby nikt nie zauważył, użył swoich piekielnych mocy. Powinno to załatwić sprawę.
- Dobrze.
I poszliśmy. Nasza cała grupka, 5 osób: Kenji, Mike, Kevin, Eleonora i ja. Musiało to wyglądać to dość nietypowo. Pospieszyliśmy do mojego pokoju, który był oczywiście w idealnym porządku. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do Mike'a.
- No to teraz wyjaśnij nam, po co to dziwne zebranie. - zapytał Kev.
- Mogę ja zacząć? - zapytała Eleonora. Przytaknęliśmy. - Nie wiem, czy już o tym wiecie, ale pewnie nie. Szykuje się coś dziwnego. W naszej szkole ma pojawić się cała arystokracja.
- A skąd to wiesz? - zdziwiłam się.
- Ja... tak jakby to widziałam. A jak zapytałam się o to mamy, to potwierdziła, ale była zdziwiona, że to wiem, ponieważ dopiero to na obradach zaakceptowano.
- To dziwne... A wiesz jakie są intencje?
- Podobno jakieś nadzwyczajne wydarzenia. Nie wiem do końca o co chodzi, ale nie zapowiada się na nic dobrego.
- A jak ma to wyglądać? Jakiś wielki apel?
- Z tego co widziałam w mojej wizji, jeśli można to tak nazwać, będzie coś na wzór balu, ponieważ wszyscy byli w garniturach albo sukniach.
- Och... 
Nie, tego się nie spodziewałam. Jak ja miałam im powiedzieć o Karolinie?
- Ola, ty też chciałaś nam coś powiedzieć prawda? - zapytał Kevin tak samo zaskoczony relacją Eleonory, jak ja.
Spojrzałam na Mike'a. Wiedział, że jest to dla mnie trudne. 
Siedzieliśmy w kręgu, więc każdy mnie widział. Musiałam mieć bardzo przerażony wyraz twarzy, ponieważ patrzyli na mnie z troską.
- Chodzi o Karolinę, prawda? - zapytała cicho Eleonora.
- Tak, właśnie o nią. - wykrztusiłam.
- Co się z nią stało?
Powiedziałam im. Opowiedziałam im co wydarzyło się w moim mieście rodzinnym, jak zniknęła. O tym, że podejrzewamy, że trafiła do piekła, gdzie trzymają ją demony szatana.
- On ci to wszystko zasugerował? - zapytał Kevin wskazując na Mike'a palcem.
- Ona jest dzieckiem szatana nie widzicie tego?! - bardziej wykrzyczał niż zapytał Kenji. Wydało się. Moi przyjaciele poznali prawdę o mnie.
Eleonora i Kevin spojrzeli na mnie spode łba. 
- Tak. To prawda. - wyszeptałam.
- Super! - powiedział Kevin. Jemu się to podobało?! - Wiedziałem, że kiedyś dowiem się o tobie czegoś ciekawego! 
- Proszę, nie mówcie tego nikomu.
- Nie mam zamiaru. Przyjaźń rzecz święta, a co święte złamane być nie może.
Jego tekst był bardzo wzruszający. Przytuliliśmy się, jak za dawnych dobrych czasów.
- Ja też nie mam zamiaru nic nikomu mówić. - powiedziała Eleonora. - W końcu na sekretach buduje się przyjaźń. 
Z nią również się przytuliłam. Cieszyłam się, że w końcu się dowiedzieli.
- Ale teraz, opowiedz mi wszystko od początku, jak to się stało, że ten demon pojawił się w naszej szkole i kiedy dowiedziałaś się o swoim pochodzeniu. Nie wierzę, żeby wszystko działo się przypadkiem.
Miała rację. W naszym świecie nie ma przypadków. Są tylko działania nieba i piekła. No więc, skoro i tak nie miałam już nic do ukrycia, powiedziałam im. Wszystko co chcieli wiedzieć, zostało wyjawione.


_____________________________
Jeśli moje opowiadanie Ci się podoba, skomentuj rozdział, polajkuj stronę na facebooku , zaobserwuj blog. Oczywiście nie zmuszam ;) Jeśli uważacie, że opowiadanie jest godne polecenia, piszcie znajomym, rodzinie komukolwiek, że polecacie. Im większe grono czytelników, tym więcej komentarzy, a im ich więcej, tym większa motywacja do pisania więcej! Mam nadzieję, że mogę na was liczyć!
Wszystkim uczniom trzecich klas gimnazjum, którzy czytają moje opowiadanie, życzę powodzenia na najbliższym egzaminie gimnazjalnym. Trzymam za was kciuki! :D

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział XIV.

- Czarowników nie da się tak łatwo zabić, jak ludzi. - kontynuowała temat profesor Nolan, nauczycielka magii. - Człowiek jest delikatny, słaby. Nas nie zabije byle sztylet wbity w serce. Kula pistoletu może nas zranić, ale nie zabić. Zawdzięczamy to naszym zdolnością magicznym. Oczywiście proszę nie próbować strzelać do siebie, ponieważ kilka kulek w łeb może was uśmiercić albo co najmniej okaleczyć. - zwróciła tę uwagę, gdy wielu moich kolegów z klasy zaczęło robić pistolety z palców i udawać, że strzelają do siebie. Żenujące. - Niestety, jak każde stworzenie na ziemi, jest sposób, żebyśmy umarli na miejscu.
Cała klasa wzięła wdech. Nawet ja. Na indywidualnych zajęciach nie omawia się ze mną takich tematów.
- Zapewne kojarzycie swoje znamiona, które znajdują się na waszych karkach.
Wszyscy potaknęliśmy. Nigdy nie sądziłam, że będzie to komentowane na lekcjach. Nasze znamię, widoczne tylko dla stworzeń magicznych, wygląda jak kropla. Jest to tylko obramówka, bez żadnego wypełnienia. Nie to co u dorosłych. Wielu z nich ma różne kolory, czerwień, zieleń, pomarańcz, róż, błękit. Raz nawet widziałam biel. Moja matka, ma błękitne.
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego tak się różnimy od dorosłych. Ta lekcja była szansą, podczas której mogłam dowiedzieć się, co tak naprawdę nas różni.
- Jeśli uderzy się maga sztyletem prosto w znamię, umieramy. Nasze ciało zamienia się w obłok dymu. Czasami zostaje po nas proch.
- Dlaczego dorośli mają inne znamiona niż my? - cieszyłam się, że to nie ja zadałam pytanie. Osobą, która to zrobiła, był Kuba Miszczuk, chłopak z którym przyjaźni się Kevin. Można się było tego po nim spodziewać.
- Panie Miszczuk, proszę podnosić rękę, jeśli chce się pan o coś zapytać. - profesor Nolan zwróciła uwagę Kubie. - A co do pańskiego pytania - właśnie miałam o tym mówić, zanim mi raczył pan przerwać.
- Przepraszam. - wymamrotał pod nosem.
- A więc - zazwyczaj w czasie ujawnienia się mocy magicznych, znamię przybiera już jedną z określonych barw. Każda z nich oznacza specjalizację, nad którą będziecie pracować. Jeśli znamię robi się wewnątrz zielone, oznacza to, że ta osoba jest Weisium. Weisium lubuje się w eliksirach. Receptury nie są im obce, jak i ich produkcja. Zazwyczaj w przyszłości zajmują się wyrobem leków, jak i różnych alkoholi.
W klasie rozległy się chichoty. Dobrze, że jeszcze nikomu znamię się nie zabarwiło.
- Jeśli znamię robi się od wewnątrz pomarańczowe, osoba ta jest Keisium. Myślę, że ci z was, którzy często lądują w szpitalach czarodziejów albo u szkolnej pielęgniarki zauważyli, że znamię osób tego rodzaju jest w tym kolorze. Ich specjalizacją jest leczenie. Niestety zabiera im to sporo energii, dlatego też używają magii do takich celów tylko w dramatycznych przypadkach, najczęściej śmiertelnych.
To oznaczało, że nikt nie chciał mnie uzdrawiać, kiedy dostałam dawkę wody święconej. Miło.
- Kolejny kolor, jaki może przybrać znamię to róż. Ten kolor przybiera znamię Drelium. Są oni odpowiedzialni za produkcję przedmiotów. Są doskonałymi kowalami, piekarzami, technikami... Można by wiele wymieniać.
Czekałam, na wytłumaczenie znaczenia koloru czerwonego. Miałam przeczucie, że będzie to dla mnie kluczowa informacja. Jako dziecko szatana, nie mogę olewać intuicji. Może ona mnie uratować.
- Znamię koloru czerwonego oznacza Weilium. Są znakomitymi wojownikami. Walczą równie dobrze magią, jak i narzędziami śmiertelników. Zazwyczaj stawia się ich na stanowisko ochroniarzy.
Wojownicy. Czerwień. Mikołaj bardzo dobrze walczył. Czy to znaczy, że Mike miał być Weilium?
- Jeśli znamię jest błękitne, oznacza to, że osoba jest sedium. Jest ich niewielu. Panują nad wszystkimi żywiołami.
Moja matka panowała nad wszystkimi żywiołami. Super.
- I została nam jeszcze jedna specjalizacja. Jest bardzo rzadka. I niebezpieczna. Ludzie ci są widzący... inaczej. Mam na myśli to, że są ślepi. Nazywamy ich Medium. Ich znamiona są białe w środku. Choć nie widzą nic oczami, za pomocą czucia, słuchu, węchu czy smaku, są w stanie wiedzieć co się dzieje w jakimkolwiek miejscu na ziemi. Ich moc polega na tym, że są w stanie przewidywać przyszłość. Są oni doradcami rodzin królewskich.
Ach... no tak. Zapomniałam o tym wspomnieć. Ups. Nasze społeczeństwo posiada swoje rodziny królewskie. Nie wybieramy jednego króla, ponieważ mogłoby to spowodować różne zamachy. Dlatego też, każda rodzina królewska wybiera godnego reprezentanta, który jest nazywany arcyksięciem lub księżną. Jeśli rodzina ma niewielu członków, zostaje wybrany ten, który jest najstarszy. No chyba, że nie jest w stanie pełnić stanowiska.
Jestem księżniczką Aleksandrą. Nikt nie używa wobec mnie tego tytułu, ponieważ wiedzą jak mnie drażni. Moja matka jest księżną. Oczywiście znają ją wszyscy, ale przy mnie udają, że nie ma między nami pokrewieństwa.
- O rodzinach królewskich pewnie już wiele wiecie, ale tylko przypomnę wam kilka informacji - przerwała moje rozmyślania profesor Nolan. - W skład rodzin królewskich wchodzą rodziny: Matysiaków - ukradkiem spojrzała na Eleonorę. Jej ciotka reprezentowała ich rodzinę. Wszyscy jednak podejrzewali, że następną osobą, która przejmie tytuł księżnej, była właśnie Eleonora. - Jabłońskich - tym razem jej spojrzenie spoczęło na Kevinie. On też należał do tej głupiej mieszanki. Jego dziadek zajmował stanowisko arcyksięcia. Ich relacja była dobra, co rzadko zdarzało się między kimś wysokiej rangi a księciem. - Miszczuków. - spojrzała na Kubę. Po nim kompletnie nie było widać jakiegoś zachowania arystokraty. Nie można by mu się dziwić, ponieważ stanowisko księżnej pełni jego daleka ciotka. Nigdy jej nie poznał. - Milińskich. - na sali nie było nikogo o tym nazwisku. Wszyscy jednak doskonale znali Eryka Milińskiego, nałogowego imprezowicza i podbijacza szkolnych serc. Nigdy więcej nie pójdę na imprezę zorganizowaną przez niego. Nie po tym jak do basenu dolano wody święconej. - von Plata - szukała wzrokiem Karoliny, której w sali nie było. Szybko przestała szukać i kontynuowała. - I Barwińskich. - jej wzrok spoczął na dłuższą chwilę na mnie. Nie lubiłam, gdy ktoś mi się przypatrywał. To tak, jakby za pomocą tego był w stanie wwiercić mi się w duszę. - Każdy arcyksiążę jak i księżna, jest wybierany raz na 10 lat, chyba że będzie konieczne przyspieszyć wybory z powodu jakiegoś nadzwyczajnego wypadku.
Rozległ się dzwonek. Lekcja się skończyła. W powietrzu nadal wisiała groza wypowiedzianych przez nią słów.

_________________________________

Proszę kochani, komentujcie! TO NAPRAWDĘ POMAGA! Bo przecież, gdyby nie czytelnicy, to żadna książka by nie powstała. Przypominam także o stronie na facebooku. Niektórzy nie zauważają paska bocznego, na którym jest umieszczony link, dlatego też podaję go również tutaj.