sobota, 25 lipca 2015

Rozdział XX.

Zanim zaczęłam czytać właściwą część maila, matka Eleonory nam przerwała:
- Idźcie spać. Gdy będziemy na miejscu, nie będziecie miały na to czasu.
To nie wróżyło nic dobrego. Byłam przerażona, może troszkę ciekawa. Jednak to, co odczuwałam najmocniej, to była tęsknota. Nigdy dotąd nie tęskniłam za kimś tak bardzo jak wtedy. Tak mi brakowało Mike'a! Nie wiedziałam co, jak, kiedy i z kim robi. Wprawiało mnie to w złość, smutek, radość, zazdrość i wiele innych emocji, których na szczęście nikt nie zauważył. Prawie nikt. Eleonora przyglądała mi się, tym swoim mądrym spojrzeniem. W pewnym momencie nawet wydawało mi się, że w jej oku pojawił się złoty blask. "Pewnie mi się przewidziało", pomyślałam.
Wraz z przyjaciółką skierowałyśmy się do damskiej części sypialnej. Szłyśmy w milczeniu.
Kładąc się na łóżku kątem oka spoglądałam na Eleo, która ukradkiem wyjęła swój tablet. Nie zdziwiło mnie to - znając ją, miałam na nim pełno e-booków, które chciała przeczytać.
Ja nie miałam pomysłu, na to co ze sobą zrobić. Na czytanie książki nie miałam wtedy ochoty, żadnych fajnych filmów nie miałam, a przerywanie Eleonorze w czytaniu, nie byłoby najlepszym pomysłem. Wobec tego, położyłam się swobodnie, mając nadzieję, że uda mi się zasnąć.

***

Był piękny słoneczny dzień. Wszystko wyglądało, jak z bajki. Przede mną stał ogromny pałac, niczym ten, który zawsze pokazuje się na początku filmu Disneya. Weszłam do niego. W środku, było jeszcze piękniej. Ogromne lustra i szafy, zachwycały przepychem zdobień, niczym w gotyckiej twierdzy. Złoto było wszędzie. Na każdej lampie, komodzie, nawet sofy miały złote podłokietniki. To było zbyt piękne. 
Zwiedzałam sale balowe, jadalnię, ogromne łazienki i wiele innych. W końcu doszłam do sypialni. Stał tam tylko jeden mebel. Łóżko z baldachimem. Podeszłam do niego, a potem ułożyłam wygodnie. 
Atmosfera w tym pałacu nieco mnie dezorientowała. Było tam spokojnie. Zbyt spokojnie.
Cisza, jaka mnie otaczała, gęstniała, aż w końcu zrozumiałam co jest nie tak.
Nie było tam ludzi. Żadnej ludzkiej duszy prócz mnie. 
Wyszłam czym prędzej z sypialni, szukając jakiegoś człowieka. Dotarłam do ogrodu, gdy zobaczyłam pukiel włosów. Ucieszyłam się, że w końcu kogoś widzę, więc podbiegłam tam, myśląc, że ktoś się po prostu położył w ogrodzie za krzakiem. Gdy podeszłam, przeraziłam się. Poczułam, że zaraz zwrócę wszystko co jadłam. Na szczęście tego dnia nic nie spożywałam, więc udało mi się powstrzymać odruch wymiotny.
Na ziemi leżała dziewczyna. Wyglądała na 11 lat. Była cała we krwi. 


***


Nie wiem, ile spałam. Obudziłam się, gdy poczułam, że Eleonora mnie szturcha.
- Wstawaj! - szepnęła.
- Yhm... - jęknęłam sennie.
- Oni cię boleśniej obudzą.
Intuicja powiedziała mi, że moja przyjaciółka ma rację. I rzeczywiście ją miała. Zaledwie 2 minuty później do naszego przedziału sypialnego weszła jakaś kobieta z wiadrem wody. Wyglądała na rozczarowaną.
- Macie 5 minut, żeby wyjść z samolotu. - odparła tylko.
Wszystkie swoje rzeczy zabrałyśmy, a później wyszłyśmy. Stanąwszy przed samolotem, byłyśmy zaskoczone widząc przedstawicieli naszych rodzin z naszymi świnkami w rekach.
- Miluś! - krzyknęłam na widok mojej cudownej świnki. Zabrałam go czym prędzej z rąk mojej matki. Przytuliłam go mocno, ale starałam się nic mu nie połamać.
- Cześć mała. - odpowiedział. Po chwili zrobił dla siebie bardzo charakterystyczny gest - obrócił głowę tak, żeby jego ruda grzywka nie przysłaniała mu oczu. Brązowych oczu.
Dopiero po chwili zobaczyłam, że Eleonora i Kevin przyglądają nam się z uśmiechem.
- Skoro już się ckliwie przywitaliście - zaczęła matka Kuby. - To teraz skierujcie się do waszych pokoi. Tam czekajcie na sygnał.
Nie wiedzieliśmy, o czym mówiła. Jakiś ochroniarz skinął na mnie i Eleo, a później zaprowadził do jakiejś szarej klitki bez okien. Potem zabrał nam świnki.

***

- No nareście! - usłyszałyśmy wchodząc. W pomieszczeniu były dokładnie 3 łóżka. Na jednym z nich siedziała ruda anielica.
- Kim ty u diabła jesteś?! - krzyknęłam.
- U diabua? Ja być angelo stróż. Do usuug.
- Co jest nie tak z twoją wymową?
- Wyobraź sobie, że Polacco to ja sie ucze od settimana.
Eleonora spojrzała na mnie. Wyglądało na to, że chciała się zacząć śmiać z tego, co anielica mówi.
- No dobra, dobra. Ale kim ty właściwie jesteś, co? - zapytałam, nie chcąc wdawać się w dyskusje z tą niedorobioną anielicą.
- Alessia. Angelo stróż.
- Po co tu przybyłaś? Przecież Eleonora ma już anioła stróża.
- No właśnie! - wtrąciła się moja przyjaciółka, która chyba poczuła się, jakbyśmy ją olewały. Może po części tak było.
- Ale ja nie być tu z powodu Eleonora! - krzyknęła oburzona anielica.
-To do kogo tu przybyłaś?- byłam coraz bardziej znużona. Pomyślałam sobie, że współczuję osobie, do której ta anielica przybyła. Jej język polski był okropny, ale i tak całkiem nieźle jej szło, patrząc na to, że uczyła się go zaledwie tydzień. I po chwili zdałam sobie z czegoś sprawę. Przecież ja się nigdy nie uczyłam włoskiego! Skąd ja mogłam wiedzieć co to znaczy "settimana"? To mogłoby znaczyć cokolwiek! I skąd ja wiedziałam, że to włoski? 
- Mam tu czekać na persone Alessandra.

niedziela, 19 lipca 2015

Nominacja do TAGu

Witam! Dzisiaj wyjątkowo nie dodaję kolejnego rozdziału. Zatem... o co chodzi?
Zostałam nominowana do ALBO ALBO TAGu, który polega na odpowiedzeniu na 10 pytań. Za nominację serdecznie dziękuję Blue Spark


1.  Wolisz czytać trylogie czy powieści jednotomowe?
To różnie bywa. Do pojedynczej książki zazwyczaj mniej się przywiązuję, dzięki czemu jestem w stanie bez kaca książkowego czytać inne powieści. Więc chyba jednak wolę czytać powieści jednotomowe. Co nie znaczy, że nie lubię czytać trylogii.

2.  Wolisz czytać tylko autorki czy autorów?
A co to za różnica? Uważam, że płeć autora nie jest ważna. Najważniejsza jest treść książki. Ale ponieważ nie jest to właściwie odpowiedź na to pytanie to... No cóż. Jest kilka książek, które ja naprawdę kocham. I większość z nich jest napisana przez mężczyzn.

3.  Wolisz kupować w empiku czy w księgarniach internetowych?
Wolę kupować w księgarni internetowej empik :P Teraz tam są zniżki nawet do -75%!

4.  Wolisz, by wszystkie książki zostały zekranizowane jako film czy serial?
No cóż... chyba jednak jako film. Co prawda i tak i tak niewiele będzie wspólnego z książką, ale patrząc na to co zrobiono z "Pamiętnikami Wampirów"...  nie ma mowy o serialach. (Tak wiem, jestem jedną z niewielu osób, które bardziej preferują tę książkę od filmu).

5.  Wolisz czytać pięć stron dziennie czy pięć książek tygodniowo?
Pięć książek tygodniowo. Z pięciu stron dziennie niewiele się zapamięta.

6.  Wolisz być profesjonalnym recenzentem czy autorem?
Myślę, że (zwłaszcza dla moich czytelników) oczywiste jest, iż autorem.

7.  Wolisz w kółko czytać dwadzieścia książek czy sięgać po nowe?
Wolę sięgać po nowe. Czytanie w kółko tych samych książek może naprawdę zanudzić (wiem, bo po przeczytaniu 6 razy "Przed Świtem" już nie chce mi się więcej)

8.  Wolisz być bibliotekarzem czy sprzedawcą książek?
Sprzedawcą. A najlepiej wydawcą :P

9.  Wolisz czytać ulubiony typ literatury czy wszystko poza?
Myślę, że czytanie czegoś innego niż ulubiona jest troszkę bez sensu. Zazwyczaj czytam to w czym najbardziej gustuję, ale to nie znaczy, że nie przeczytam raz na jakiś czas romansu czy kryminału.

10. Wolisz czytać książki fizyczne czy e-booki?
Fizycznie? Znaczy papierowe, tak? Oczywiście, że papierowe. E-booki czytam tylko w podróży.


Mam nadzieję, że odpowiedzi są satysfakcjonujące. Niestety, muszę się przyznać, nie znam zbyt wielu blogerów. Ale o to Ci, których i ja nominuję do odpowiedzenia, na dokładnie te same pytania:
http://citeofbooks.blogspot.com/
http://zagubiona-wslowach.blogspot.com/

Jeśli, będziecie chciały skopiować te pytania (a wiem, że na moim blogu nie jest coś takiego możliwe), skopiujcie je od osoby, która mnie nominowała. ;)

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział XIX.

Nigdy nie wiadomo, kiedy nastanie początek, a kiedy koniec. Każdego dnia trzeba oswajać się z myślą, że się żyje, bądź jak w moim przypadku - nie żyje. Smutne w śmierci jest to, że nagle trzeba pozbyć się z pamięci bliskich, a także tych dalszych znajomych. Trzeba zapomnieć o rodzinie, czy miłości. Ja nie mogłem.
Każdego dnia śmierć zdawała mi się być bardziej odległa. W czasie swojego dotychczasowego życia, nigdy nie czułem się bardziej żywym. Ale cóż z tego, jeśli na świecie żyje tylko jedna prawdziwa osoba, która wie kim byłem. Gdyby to nie była osoba, którą kocham, nie wiem, co by się ze mną stało.
Jestem samotny, choć wokoło otaczają mnie różne istoty.
Jestem głupi, choć moja wiedza przekracza tę, którą ma wielu naukowców.
Jestem bezmyślny, choć każdy krok który zrobię jest dokładnie przemyślany.
Jestem nieczuły, choć zawsze płaczę, gdy kogoś zranię.
Jestem, choć nie powinienem być.
Nic tego nie zmieni.
Chciałbym coś zmienić w swojej przeszłości. To jak traktowałem innych, czy choćby to, jak się uczyłem i z jakim dystansem podchodziłem do nauki. Choć teraz cały świat zapomniał o moim istnieniu, jest niewiele istot, które mnie znają. Znają, aż za dobrze.
Coś się ze mną dzieje. Jeszcze nie wiem co. Ale jak się dowiem, będę chciał to zniszczyć. Inaczej to zniszczy mnie.

***

Stanąłem przed lustrem w moim pokoju akademickim. Wyglądałem tak samo jak zawsze. Ale wiedziałem, że coś chce mnie opanować. Coś złego.
Cieszyłem się, że przez tydzień, na terenie Akademii nie będzie Oli. Miałem czas na ujarzmienie tej bestii.
Moje oczy zwykle były czerwone niczym ogień. Ten potwór sprawił, że stały krwistoczerwone.
Byłem wściekły. Walnąłem głową o stół. Nie dało mi pożądanego ukojenia.
 Chciałem pokonać coś czego nie widziałem. To nie jest łatwe.
- Czy zostałem opętany? - zapytałem siebie przez zaciśnięte zęby. Uderzyłem pięścią w szafę. Nie zabolało mnie to. Gorzej z szafą. Dokładnie po środku zrobiła się dziura pełna niebezpiecznych drzazg i niepotrzebnym kawałków deski. Użyłem piekielnej magii, żeby po szkodzie nie zostało żadnego śladu. Potem stwierdziłem, że chcę móc się odprężyć w sposób, w jaki zrobiłby to ktoś śmiertelny. Wyjąłem komórkę. Znalazłem jakąś gierkę na zabicie czasu. I tak zabijałem czas, aż bateria się nie rozładowała. A potem podłączyłem ją do ładowarki i znowu grałem.

***

Nie miałem żadnych wieści od Oli. Minęły 3 dni, od kiedy wraz z przyjaciółmi wyruszyli. Najgorsze było to, że sam nie wiedziałem gdzie się znajdowali. Gdybym posiadał taką wiedzę, byłbym w stanie tam się przenieść. Mógłbym Oli towarzyszyć w czymkolwiek ona tam uczestniczyła. Zadawałem sobie wciąż pytania: Czy za mną tęskni? Kiedy wróci? Jak ją tam traktują? Czy czuje się dobrze? Czy jest bezpieczna? Nie umiałem znaleźć odpowiedzi.
Czekanie to najgorsze co można robić. Czekać to znaczy mieć nadzieję, że coś czego się pragnie przybędzie. Ale nigdy nie ma pewności, czy rzeczywiście tak się stanie. A jak to się nie wydarzy, nadzieja umiera. A wraz z nią nasze szczęście.
Co jeśli Ola nie wróci? Co jeśli ją tam zabiją? - takie zadawałem sobie pytania. Bałem się o nią. Bałem się, że ją stracę na zawsze.
Złapałem za wisiorek ze świnką morską. Osobiście chciałem przytulać się do tego godzinami. Stworzenie, które próbowało mnie opętać, chciało mnie zmusić do zerwania łańcuszka z szyi i wyrzucenia przez okno. Ale nie ze mną takie numery.
- Kim jesteś?! - krzyczałem. - Czego ode mnie chcesz!?
Usłyszałem chichot. Przerażający, przepełniony nienawiścią chichot. Bardzo mi przypominał śmiech klauna. Był troszeczkę histeryczny. 
Przez głowę przebiegła mi myśl: Czy opętał mnie klaun? Ale po chwili zbeształem się za taki absurdalny pomysł.
Cokolwiek to było, musiałem to pokonać. Dla swojego bezpieczeństwa. Dla Oli bezpieczeństwa. Ogólnie: Dla niej.

***

Byłem wtedy na plaży, wraz ze swoim przyjacielem z dzieciństwa. Miałem wtedy 8 lat, a jego rodzice nas zabrali nas nad morze, żebyśmy mogli choć jeden dzień odpocząć. Biegaliśmy, budowaliśmy zamki z piasku, pływaliśmy. Wszystko wydawało się być dobrze. Ale nie było.
W pewnym momencie nadeszła ogromna fala. My popłynęliśmy trochę za daleko, rodzice mojego przyjaciela wyglądali, jak mrówki z miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Woda zbierała się nad nami. Dryfowaliśmy. Nigdy się nie bałem, tak jak wtedy. Próbowaliśmy stamtąd uciec, płynęliśmy ile tylko sił mieliśmy w nogach. Ale nam ich nie wystarczyło. W połowie drogi, mój przyjaciel dostał skurczu nogi.
Mój przyjaciel zaczął płakać. Zawtórowałem mu. Ciągnąłem go, on też próbował, ale skończyło się na tym, że jego ręka niewiele pomagała moim małym nogom i ręce. W pewnym momencie wyśliznął mi się z ręki.
- Miki! Miki! - zaczął piszczeć, gdy fala zaczęła go pożerać.
- Adam! - krzyknąłem. Rzuciłem się w jego stronę. Ale coś się z nim stało. Nic nie mówił. Chyba nie oddychał. Stał się dziwnie lekki. Zabrałem go na plażę, gdzie jego rodzice nas szybko dopadli z ratownikiem u boku.
Mężczyzna zaczął mu robić masaż serca. Jako dziecko byłem przestraszony, myślałem, że ten mężczyzna chce coś zrobić mojemu najlepszemu przyjacielowi. Spojrzałem na jego rodziców, którzy mieli łzy w oczach. Skoro oni pozwolili ratownikowi to robić, to ja też mogłem.
Spojrzał na nas smutno. Gdy jego spojrzenie padło na mnie, miałem wrażenie, że cały smutek zebrał się w jego ciemnobrązowych tęczówkach.
- Przykro mi. - odparł tylko.
To oznaczało tylko jedno. Nawet jako ośmiolatek, zrozumiałem o czym on mówił. Mój przyjaciel umarł. Nie byłem mu w stanie pomóc. To tego dnia obiecałem sobie, że kogokolwiek znowu pokocham, choćby po przyjacielsku, ocalę, choćby nawet przed komarem.