sobota, 21 stycznia 2017

"Nawet o tym nie myśl"; Recenzja #15

Autor: Sarah Mlynowski
Tłumaczenie: Jarosław Irzykowski
Wydawnictwo: Feeria Young
Data premiery: 3 sierpnia 2016 roku
Ilość stron: 328
Kategoria: literatura młodzieżowa
Moja ocena: 9/10













„Nawet o tym nie myśl" to pierwszy tom serii napisanej przez Sarah Mlynowski, opowiadającej historię pewnej normalnej klasy, którą spotkało coś niecodziennego.
To miał być zwykły dzień. Każdy z uczniów miał przyjść do szkoły, pójść na lekcje, zjeść obiad, wrócić na lekcje, wrócić do domu i pogrążyć się w codziennych czynnościach.
Na ten dzień zaplanowano, że klasa 10 be przejdzie szczepienie przeciwko grypie. Klasa jeszcze nie wiedziała, że następnego dnia wszystko zacznie się zmieniać.
Mackenzie ma chłopaka, wspaniałą rodzinę i niedługo będzie miała szesnaste urodziny.
Tess codziennie słyszy, że powinna schudnąć kilka kilogramów.
Olive jest nieśmiała, a na samą myśl o ciężkiej chorobie ma wrażenie, że ma jej podręcznikowe objawy.
Cooper jest w szczęśliwym związku z Mackenzie, każdego dnia spóźnia się do szkoły, a mimo to zawsze wita klasę uśmiechem i śpiewem.
Pi zależy na uznaniu rodziców i byciu numerem jeden.


Jakie będą uboczne skutki szczepienia przeciwko grypie?
Czy odbije się to na relacjach osób w klasie?
Dlaczego Mackenzie chciała się ukarać?
Czy Olive pokona nieśmiałość?
Czy Tess wyzna swoje uczucia do przyjaciela?
Czy relacje między Mackenzie i Cooperem się nie zmienią?
Jak prawda wpłynie na całość, jaką tworzyła klasa?
Do czego posunie się Pi, by osiągnąć swój cel?


Powieść w ciekawy sposób obrazuje codzienne życie współczesnej młodzieży. Każdy z 22 bohaterów ma inne problemy, odmienny charakter, specyficzną wizję świata. Jedni piją alkohol, inni nie mogą odpędzić się od słodyczy, a jeszcze inni żyją samą nauką. Pokazuje to, że nie warto ufać stereotypom i wrzucać wszystkich nastolatków do jednego worka.
Czytając tę książkę, w którejś z postaci można poznać samego siebie. Możemy mieć podobne pasje, podejście do życia, charakter czy sytuację rodzinną. Autorka przypilnowała, by każdy z bohaterów się różnił i za to ją cenię.
Powieść jest napisana lekkim, przyjemnym do czytania językiem. Styl wypowiedzi oraz wartka akcja sprawiły, że nie zauważyłam, kiedy przeczytałam całą książkę.
Autorka decydując się na pisanie historii 22 nastolatków miała trudne zadanie. Często zdarza się, że czytelnicy rezygnują z czytania danej powieści, ponieważ nadmiar bohaterów sprawia, że można się pogubić w akcji książki. W „Nawet o tym nie myśl" nie czułam się skonfundowana, ponieważ historie poszczególnych bohaterów były wprowadzane stopniowo, dając możliwość przyswojenia wiedzy o sytuacji bohatera i rezultatów tego, co się dzieje w jego życiu.
Utwór w zabawny sposób nawiązuje do codziennych problemów młodego człowieka. Między uczniami jest typowy kujon, osoba uzależniona od środków odurzających, ktoś kto zawsze się spóźnia, zdradza, ściągający na sprawdzianach i chłopak, który myśli ciągle o relacjach damsko-męskich.
Bardzo ciekawym zabiegiem było pisanie w pierwszej osobie liczby mnogiej. W literaturze najczęściej wykorzystuje się liczbę pojedynczą, dlatego powieść warto przeczytać, by poznać coś nowego.
Warto zapoznać się z książką, ponieważ przyjemnie się ją czyta, opowiada ciekawą historię i rozluźnia, a przy codziennym stresie chwila odpoczynku z taką historią na pewno przyniesie ukojenie. Z wielką przyjemnością przeczytam kolejny tom z serii, a Was zachęcam do przeczytania „Nawet o tym nie myśl"!

niedziela, 8 stycznia 2017

"Habbatum"; Recenzja #14


Autor: Augusta Docher
Wydawnictwo: bis
Data premiery: 19 maja 2016 roku
Ilość stron: 560
Kategoria: literatura młodzieżowa
Moja ocena: 10/10















„Habbatum” jest kontynuacją intrygującego, zaskakującego i olśniewającego „Eperu” Augusty Docher.
Wyobraźmy sobie, że budzimy się w nieznanym nam wcześniej sterylnym pomieszczeniu. Do pokoju wchodzi osoba, o której myśleliśmy, że możemy jej bezgranicznie ufać, a tymczasem okazuje się, że to ona nas więzi. W takiej właśnie sytuacji znalazła się Anna.
Leo za wszelką cenę chce uratować Annę. Dziewczynie na początku wydaje się to niemożliwe, ponieważ Dorothy nałożyła na jej rękę bransoletę, przez którą nie może wykorzystywać swoich umiejętności dłużej niż 5 minut. Każdej nocy ćwiczy, by pokazać ukochanemu, za pomocą swoich zdolności, gdzie jest więziona.
Sytuacja, w jakiej znajduje się dziewczyna, mocno odbija się na jej psychice. Jej zaufanie do ludzi zanika. Anna przestaje nawet wierzyć Leo.

Czy Leo odnajdzie Annę?
Gdzie Dorothy ukryła dziewczynę?
Czy zdolności Anny wystarczą, by ją uwolnić?
Kim są tytułowi „Habbatum”?
Jaki wpływ na akcję ratunkową będzie miał Brian?
Czy Anna odzyska zaufanie do ludzi?

Często mówi się, że połknęło się jakąś książkę w całości. Ja nie połknęłam „Habbatum”. To ono połknęło mnie.
Powieść czytałam z zapartym tchem, nie mogłam oderwać się od treści i tylko potrzeba snu sprawiła, że nie zarwałam dla książki nocy. Augusta Docher kolejnym tomem serii mnie nie zawiodła – napisała kontynuację jeszcze lepszą od pierwszego tomu.
Matka Anny jest bardzo intrygującą postacią. W głowie się nie mieści, ile razy córka napsuła jej krwi, a ona to wytrzymywała. Dodatkowo, mężczyźni ją krzywdzili, a mimo to ona była w stanie zaufać kolejnym. Jej postawa była godna podziwu.
Był taki fragment, który niestety bardzo źle mi się czytało. Nie było to spowodowane złym stylem pisania, czy nieodpowiednim doborem słów. Najzwyczajniej w świecie – przez te kilka stron chodziło o postać, której nie polubiłam. Choć wielokrotnie ta osoba robiła coś dobrego, kilka złych uczynków sprawiło, że nie byłam w stanie znieść choćby jednej strony, na której ta postać spędziła czas albo co gorsza rozmawiała z Anną. Autorka tak dobrze wykreowała tego bohatera, że za każdym razem, jak jego imię było wspominane, miałam ochotę rzucić coś o ścianę.
To, co autorka wykreowała bardzo mi się podoba, zwłaszcza, że tematyka powieści jest dość niecodzienna. Choć powieści fantastycznych na rynku wydawniczym jest bardzo wiele, to niewielka część z nich odnosi się do reinkarnacji, do poznawania świata w innych wcieleniach, a także do swego rodzaju klanów, a są to dwa z kilku motywów, które szczególnie w literaturze lubię.
Coś, co mnie na początku powieści poirytowało, to powtórzony schemat z poprzedniego tomu. Wprawiło mnie to w kolejną falę smutku i rozpaczy, a w czasie, gdy ja płakałam, bohaterowie się śmiali z tego, że przypomina to wydarzenie sprzed kilku miesięcy. Kilka razy nawet zdarzyło mi się krzyknąć gniewnie na niczego winną poduszkę czy kubek z kawą.
W książce muszę pochwalić, poza oczywiście świetną okładką, której dobór barw mnie zachwyca, to wartkość akcji. Nie ukrywam, że jestem przeciwniczką rozległych opisów krajobrazów w powieściach. Na szczęście w „Habbatum” nie ma zbyt wielu takich opisów, akcja jest kreowana rzez dużo ciekawych, zabawnych i czasem wzruszających dialogów, a opisy tylko dodają im uroku.
Jeżeli ktoś jeszcze nie był pewien, czy przeczytać „Eperu”, to zachęcam do zapoznania się z serią. Pierwszy tom był świetny, drugi jest genialny. Jaki będzie trzeci? Niesamowity? Nieziemski? Po tak świetnych dwóch częściach, z niecierpliwością czekam, na możliwość przeczytania kontynuacji serii o Wędrowcach.


Recenzja została napisana dla portalu szczecinczyta.pl/

sobota, 7 stycznia 2017

"Eperu"; Recenzja #13

Autor: Augusta Docher
Wydawnictwo: Bis
Data premiery: 16 lipca 2015 roku
Ilość stron: 552
Kategoria: literatura młodzieżowa
Moja ocena: 9/10














Ten dzień wpłynie na całe życie Ani. Nie spodziewa się, jak bardzo.
Ania żyje jak każda nastolatka – uczy się, rozwija pasje jakimi są rysowanie i taniec, spędza wiele godzin na rozmowach z przyjaciółką. Pewnego dnia matki Ani i Wiktorii decydują się sprezentować im, w ramach ukończenia szkoły, wyjazd do słonecznego Cannes we Francji.
Przebojowa i rozrywkowa Wiktoria dowiaduje się, ze w tym samym czasie w Cannes odbędzie się festiwal filmowy, na którym będzie Leo Black, idol przyjaciółki głównej bohaterki. Obietnica sprzed lat zmusza sceptycznie nastawioną Annę do pójścia na wydarzenie.
Ania jeszcze nie wie, że spośród tłumu, młody aktor zauważy właśnie ją. Nie spodziewa się, że ochroniarz idola przyjaciółki przekaże jej od niego nietypową wiadomość. Kolejna obietnica złożona przyjaciółce sprawi, że Anna nie zachowa się tak, jak nakazywałby rozsądek.

Co Leo Black zapisze na karteczce dla Ani?
Jakie obietnice złożyły sobie przyjaciółki?
Co Ania zrobi w decydującym momencie?
Co oznacza tytułowe „Eperu”?
Kim są tytułowi „Wędrowcy”?
Co wspólnego z Wędrowcami ma Ania?

Powieść swoją treścią mnie oczarowała. Już od dawna nie reagowałam tak energicznie i emocjonalnie na historię opowiadaną w książce.
Leo od razu mnie zauroczył. Był inteligentny, kreatywny, stanowczy. Jestem pewna, że gdyby istniał naprawdę, odniósłby taki sam sukces, jak w powieści.
W książce urzekły mnie ciekawe porównania. Jako osoba zamiłowana w geografii, zakochałam się w „kocham cię jak mróz Alaskę” oraz powiedzenie o byciu ciepłym jak lodowiec Rossa. Dodatkowo w powieści pojawiają się nawiązania do mitologii, choćby poprzez frazeologizm „stajnia Augiasza”.
Czytając utwór nie mogłam się od niego oderwać, czułam, że jeśli nie dowiem się, co dalej nastąpi, to zwariuję. Byłam gotowa zrezygnować ze snu, byle tylko dowiedzieć się, jak potoczą się losy Ani.
Pośród panujących stereotypów o nastolatkach, które są zainteresowane tylko chłopakami, związkami z nimi oraz imprezami, Augusta Docher pokazała, że życie nie każdej nastolatki musi tak wyglądać. Poza rozwijaniem swoich pasji, Ania czytała różne książki, ale nie oznaczało to, że stała się zamknięta na innych. Bohaterka była otwarta na różne propozycje i nie widziała nic złego w pójściu na dyskotekę czy wypiciu drinka, jednak nie zaprzątało jej to głowy cały czas.
Nie będę też ukrywać, że bardzo mnie zaintrygowało nawiązanie do reinkarnacji. Ten wątek w literaturze został praktycznie zapomniany, dlatego też czytanie tego utworu było dla mnie wielką przyjemnością.
Książkę naprawdę dobrze się czyta, jest wspaniałą zapowiedzią kolejnego tomu. Jeżeli ktoś lubi nawiązania do reinkarnacji, niestereotypowe podejście do nastolatek czy po prostu szuka czegoś napisanego przyjemnym do czytania językiem – ta książka jest właśnie dla niego!

Recenzja została napisana dla portalu szczecinczyta.pl/

czwartek, 5 stycznia 2017

Podsumujmy 2016 rok!

Hey, hey!
Pamiętacie może, jak w zeszłym roku 5 stycznia dodałam post podsumowujący rok 2015? Nie mogę uwierzyć, że minął od tego dokładnie rok! Mam wrażenie, jakby to było w zeszłym tygodniu! A tu patrzcie - minęło 366 dni!

Przyszedł czas na podsumowanie. 2016 rok to był dla mnie niezwykły czas, zresztą dla historii którą piszę również. No ale cóż się dziwić, skoro 2016 = 666+666+666+6+6+6? To musiało tak się dziać! :D

Zacznę od podsumowania takich informacji, które podsumowywałam w zeszłym roku.
W 2016 roku na blogu pojawiło się 15 rozdziałów.
Najczęściej wyświetlanym postem było Co czytać w wakacje?, które uzyskało aż 342 wyświetlenia!
Najczęściej komentowanym postem był Rozdział XXXI, który uzyskał 9 komentarzy.
Rok temu było 7036 wyświetleń. Dzisiaj jest 26768 wyświetleń! To prawie 20 tysięcy zdobytych w rok!

Teraz dołączę kilka innych informacji podsumowujących:
W 2016 roku na blogu odbyły się dwa razy tygodnie z codziennymi postami - jeden w czerwcu, drugi w grudniu w postaci BLOGMAS.

Łącznie w 2016 roku na blogu pojawiło się 76 postów między którymi pojawiło się 12 recenzji, 2 zachęcajki, 8 tagów i 3 nominacje do LBA.

W tym roku brałam udział w dwóch wyzwaniach - przeczytać 52 książki w ciągu roku i przeczytać tyle ile mam wzrostu. Pierwszego wyzwania niestety nie udało mi się spełnić, przeczytałam 50 książek. Co do drugiego, to z tego co widziałam udało mi się, ponieważ wszystkie książki które posiadam i przeczytałam w tym roku sięgają gdzieś 160 cm, a pozostałe spokojnie uzupełniłyby to do 180 cm, gdzie ja mam coś koło tego na obcasach.
W tym roku wezmę udział w tych samych wyzwaniach i mam nadzieję, że tym razem oba spełnię.

2016 rok był to też rok, w którym powstał projekt Blogowanie na 100%! Od początku zmienia się jego skład, a całą ekipą mamy nadzieję, że od teraz będzie się tylko zwiększał. Jeżeli chcielibyście się zgłosić możecie napisać do mnie maila, jeżeli głupio Wam się tak kontaktować - zawsze jest fanpage na facebooku i lubimyczytać.pl  Wszystkie serdecznie zapraszamy do projektu!

Chciałabym też wiedzieć, czy chcielibyście bym robiła na końcu każdego miesiąca podsumowania? Mam na myśli Wrap-upy i TBR, ewentualnie czasem Book Haule? Do tej pory raczej ograniczałam się do tych ostatnich, no ale może na blogu przydałoby się coś nowego?

Jeżeli są książki, które Waszym zdaniem powinnam przeczytać i napisać ich recenzję na blogu, to nie bójcie się, ja jestem otwarta na wszelkiego rodzaju propozycje. Oczywiście, o ile moja półka na książki się nie obrazi, bo stoi na niej 50 książek w kolejce ;) (Mówię serio. Nakupowałam i dostałam tyle książek, że nie zdążyłam ich wszystkich przeczytać i tak się zrobił stos).

Mam nadzieję, że ten rok będzie dla bloga tak samo udany, jak zeszły, a moje statystyki czytelnicze będę bliższe tym z 2015 niż 2016 roku. Wszystko się może zdarzyć! No cóż, będziemy to razem obserwować w tym roku, prawda? :)

Pozdrawiam!

PS. Co Wy na to byśmy w życiu (zwłaszcza czytelniczym i blogowym) kierowali się słowami Marka Twaina? ;)

wtorek, 3 stycznia 2017

Świąteczny Book Haul

Witajcie!
No cóż... Nowy Rok za nami, a ja wciąż o świętach... Przepraszam. Jakoś tak wyszło, że dopiero teraz jestem w stanie Wam pokazać moje wszystkie zdobycze z końcówki grudnia.
To co, zaczynamy? :)



Tak właśnie prezentują się moje zdobycze z końca grudnia. Nie jest ich wiele, ale cóż poradzić? Tegoroczne wyprzedaże książek nie najlepiej się spisały.


Na początku oczywiście książki od rodziców. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że 3/4 z nich zostały wydane przez wydawnictwo Otwarte. Ciekawe kiedy je przeczytam?


Te książki dostałam od przyjaciółek. Zrobienie  im zdjęć to jakaś masakra! Kompletnie nie chciały się sfotografować! Przepraszam za jakość tego zdjęcia, ale spośród wielu, które zrobiłam, tylko to jako tako się nadawało. 


A ta książeczka to prezent ode mnie dla mnie. A co! Postaram się ją szybko przeczytać, ponieważ do 29 stycznia jest na wyprzedaży w empiku (-70%, a  osoby z kartą mój empik mają -75%!), więc może ktoś z Was się skusi, jak już ją zrecenzuję?

Wiem, że ilość książek jakoś nie powala,  ale miejmy nadzieję, że dzięki ograniczeniu ich ilości, będę mogła sobie kupić nowego laptopa, dzięki któremu mogłabym bardziej się udzielać na blogu.

Życzę Wam wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku! Mam nadzieję, że nikt nie przywitał go tak jak ja - czyli chorobą. Niech ten rok będzie pełen książek!
Następny post już wkrótce i jak łatwo się domyślić, będzie to podsumowanie 2016 roku, także wypatrujcie!
Pozdrawiam!