czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział VIII.

Ola bez problemu wskoczyła do basenu. Wszyscy wyczekiwali, aż się wynurzy, ale ona cały czas pływała po dnie. Chyba nawet nie była świadoma, że używa piekielnych mocy, bo w innej sytuacji, nie byłaby w stanie tak długo pozostać pod wodą. Ludzie robili coraz większe oczy. Musiałem rozwiać podejrzenia i zrzuciłem szybko koszulkę, tenisówki i w kąpielówkach skoczyłem do wody. Przez chwilę bąbelki, wytworzone w czasie uderzenia,  zasłaniały mi cały widok. Wyszukiwałem Olę, ale kolor jej stroju wtapiał się w barwę kafelków.
Odwróciłem się. Zielone oczy wpatrywały się we mnie. Na jej twarzy pojawiło się oburzenie i po chwili popłynęła do góry, zostałem na dnie sam.
By nie robić z siebie snobka, który może być pod wodą bez brania oddechu, wypłynąłem. Ola, jakby nigdy nic, rozmawiała z Karoliną, ale co jakiś czas spoglądała na mnie, niby z zaciekawieniem, niby z oburzeniem.
Byłem tam jedynym stworzeniem magicznym. Czarownicy uznają siebie za udoskonalonych ludzi. Myślą, że są idealni, a Bóg pozwala im trafić do nieba, bo nie chce ich wyciągać z błędu. Dlaczego więc ja, czarodziej z krwi i kości, trafiłem do piekła? Chciałem do tego dojść, ale najpierw musiałem przypomnieć Oli co działo się rok temu.

***

Niebo było spowite deszczowymi chmurami. Wraz z Olą siedzieliśmy w świetlicy akademickiej, ja na miękkim fotelu, ona na moich kolanach. Trzymałem w ręce tom "Niezgodnej" odwrócony w stronę Lexi, ona natomiast skrzyżowała swoje łokcie z moimi i pozwalała mi czytać "Igrzyska Śmierci". Kilka osób spoglądało na nas zazdrośnie.
- Haha.- usłyszałem Olę. Co jakiś czas śmiała się, co oznaczało, że czyta jakiś śmieszny fragment powieści.
Nie mogłem się skupić na książce.
- Przewiń. - mówiła. Dekoncentrowało mnie to, ale lubiłem słuchać jej głosu. - Nie tę, drugą stronę !
- Przepraszam - zaśmiałem się.
- Kiedy ty wreszcie przewiniesz stronę?
- Chyba nigdy.
Opuściła książkę, co sprawiło, że i moje ręce opadły. 
- Skoro nie chcemy czytać książek, to co innego porobimy?
- Mam pomysł. - odparłem, gdy do głowy wpadła mi pewna myśl - Chodź za mną.
Szybko ją podniosłem z moich kolan, postawiłem ją na ziemi, po czym złapałem ją za rękę i popędziłem w sobie tylko znanym kierunku.

***

- Co to za miejsce? - zapytała ciekawa Ola. Znajdowaliśmy się w szarym, sześciennym pomieszczeniu. 
- Tutaj ćwiczymy zaklęcia na zajęciach. - odpowiedziałem.
- Jesteś pewien, że mogę tu przebywać? - na jej twarzy pojawiło się zmartwienie.
- Nie ma tabliczki "zakaz wstępu dla młodziaków", więc chyba możesz. - "młodziakami" nazywa się czarodziejów  i czarownice, którzy nie potrafią jeszcze czarować. Nas, używających magii zwie się kugii. Nazwa wydaje się zabawna, ale kiedyś wymyślił ją ktoś z młodszych klas łącząc 2 wyrazy: "kujon" i "magii". Tym kimś był mój ojciec.
- Jeśli ktoś nas przyłapie będzie na ciebie. - odparła udając oburzenie i nadając swojemu głosowi ten słodki, nieznoszący sprzeciwu ton.
- Masz to jak w banku. - odpowiedziałem, po czym złożyłem pocałunek na jej czole.
- No to co robimy? - zapytała zarumieniona. Uwielbiałem patrzeć na te jej zaczerwienione policzki. Wyglądała tak uroczo.
- Zrobimy sobie piknik.
- Na deszczu?
Podszedłem do ściany. Jak na zawołanie wyłonił się z niej specjalny komputer. Wybrałem kilka opcji, a potem ekran zniknął, jakby nigdy go tam nie było. 
Znaleźliśmy się na łące pełnej kwiatów. Przed nami leżał koc i kosz piknikowy. Ola westchnęła.
- Tu jest cudownie. - wtuliła się we mnie. Uwielbiałem to. - Dziękuję. - dała mi całusa w policzek.
- Dla ciebie wszystko, księżniczko.
Leżeliśmy na miękkim kocu, aż po chwili Ola powiedziała:
- Głodna jestem.
- Poczekaj. - odpowiedziałem. Sięgnąłem do magicznego koszyka i wyjąłem z niego 2 kanapki: jedną z ogórkiem, a drugą - z serem. Tę pierwszą podałem Oli. - Proszę.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się szeroko. Powoli przeżuwała każdy kęs pieczywa, a gdy doszła do połowy, powiedziała:
- Ale... skoro to nie jest prawdziwe, to ja właśnie nie jem.
- Tak... Tak właśnie jest.
- Czyli teraz komputer oddziałuje na mnie, bym myślała, że jem i że dzięki temu nie jestem głodna.
-Uwielbiam, gdy mówisz takie mądre rzeczy.
- Czyli, że jak wygaduję głupie, to tego nienawidzisz?
- Tego nie powiedziałem.
- Ale to wynika z praw logiki.
- Prawa logiki nie obowiązują w naszym świecie.
- To też prawda.
Kolejny szeroki uśmiech posłany w moją stronę. Przy niej zawsze się czułem inny - byłem wesoły, szczery, żartobliwy i czas mi zawsze upływał szybko.

***

Coś przerwało to cudowne wspomnienie. Znowu znajdowałem się w basenie, jednak teraz nie było w nim tylu osób. Siedziałem sobie na dnie, lecz coś kazało mi się wynurzyć. Czułem na sobie złe spojrzenia, a na niektórych twarzach znajdował się wredny uśmieszek. Ola nadal była w wodzie. Rozprawiała o czymś zawzięcie ze swoimi przyjaciółmi. 
- Hey wszystkim ! - usłyszałem czyiś krzyk. - Kto chciałby zobaczyć, jak wygląda demon w święconej wodzie ?!
Wszyscy zgodnie krzyczeli "Ja!". Nie zrozumiałem na początku tego przekazu, "O co im chodzi?", myślałem. Zobaczyłem, jak ktoś niósł wielkie wiadro. Chciałem natychmiast wyjść z basenu. Niestety prawie wszyscy uczniowie ustawili się tak, by mi to uniemożliwić. Odwróciłem się do Oli. Jej też mogła stać się krzywda, nawet większa niż mnie. Odwzajemniła moje spojrzenie. Wtedy na jej twarzy malowało się przerażenie, a w kąciku jej oka widziałem łzę.
Chlup ! Zawartość wiaderka zmieszała się z wodą chlorowaną. Natychmiast poczułam, jak moja skóra się pali, ból był nie do zniesienia. Na Oli twarzy pojawiło się cierpienie.
- Ola?! Ola?! - krzyczała Karolina. - Co się dzieje?!
Nie czułem powodu do ratowania siebie. Ostatnia myśl, która przeleciała mi przez głowę mówiła "Ratuj ją! Musi żyć! Tylko ty możesz jej pomóc!".
To mnie zmobilizowało do walki z cierpieniem.

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział VII.

Wokół mnie rozlegała się głośna muzyka. Jedni tańczyli do utworu Carly Rae Jepsen , inni rozmawiali w przyjacielskim gronie. Gdy w towarzystwie Karoliny i Eleonory weszłam do sali, wszystkie twarze odwróciły się w naszą stronę.
Karo miała na sobie fioletową sukienkę do połowy uda. Włosy spływały jej falami. Szpilki na wysokim obcasie sprawiły, że patrzyła prosto w oczy czarowników.
Na co dzień nieśmiała Eleonora, założyła czarną suknię do kolana, oczywiście z niewielkim dekoltem. Swoje włosy związała w wysoką kitkę, nadając sobie cudownego wyglądu.
A ja... jak to ja. Założyłam niebieską sukienkę bez ramiączek. Włosy spięłam w koka , której później i tak miałam rozpuścić. Zamiast bielizny, założyłam strój kąpielowy, bym później bez problemu mogła wskoczyć do basenu. Po długiej namowie Karoliny, zdecydowałam się założyć szpilki. Czułam za sobą spojrzenia wielu osób, co w sumie nie było dziwne, zważając na to, że ja nigdy się tak nie ubierałam.
- Wow. - usłyszałam Kevina za swoimi plecami - Nie sądziłem, że tak się postarasz, Ola.
- Jak chcesz, to później pożyczę ci szpilki - odpowiedziałam chwilę po tym, jak zaczął robić wielkie oczy na widok moich butów.
- Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? - zapytał sarkastycznie.
- Dla ciebie wszystko - mrugnęłam do niego porozumiewawczo. W końcu odwrócił ode mnie wzrok i krzyknął :
- Nie wierzę !
- To uwierz, Kev, bo przecież chodzisz na religię i do kościoła, a nie ładnie tak kłamać odnośnie swojej wiary. - wszyscy wokół zaczęli się śmiać.
- Dlaczego jesteś dziś taka wesoła, co ?
- A, no wiesz... Jakoś tak się złożyło.
- Dobra, nie ważne. Wytłumacz mi jedno. Jakim cudem udało ci się zaciągnąć Eleonorę na imprezę?!
Dziewczyna, o której wspomniał, zarumieniła się. Przyszła tam z własnej woli, nawet sama mnie zaciągała do auli.
- Przyszła tu z własnej, nieprzymuszonej woli. - odparłam.
- To prawda. - potwierdziła Eleonora.
- Musimy to uczcić! - zakrzyknął Kev.
- Ale co takiego? - zdziwiła się Karolina.
- Musimy uczcić to, że od teraz Eleonora należy do naszej paczki.
- Słucham ?! Przecież nawet tego nie przegłosowaliśmy!
- Ech... No dobra. Kto nie chce by Eleonora była w naszej paczce ?
Do góry powędrowała tylko jedna ręka. Należała do Karoliny.
- Sorry, Karo, przegłosowane. Witaj w ekipie, Eleonoro. - Kevin szeroko się uśmiechnął. Wszyscy z naszej paczki zaczęli bić brawo poza jedną, niepocieszoną Karoliną.
- Dlaczego nie chcesz jej u nas? - mruknęłam tak, by tylko ona mnie usłyszała.
- Sama nie wiem. - odparła tak samo cicho. - Coś mi mówi, że nie powinnam do końca jej ufać.
- Jasne... Możesz mi coś obiecać?
- Zależy co.
- Obiecaj mi, że będziesz tu się dobrze bawić.
- Nie wiem czy to jest możliwe.
- Dlaczego niby nie ? - zdziwiłam się.
- Bo właśnie wszedł tu demon. Dobrze wiesz, że uznaje się je za zwiastun nieszczęścia.
- Słucham?! - powędrowałam za jej spojrzeniem. W wejściu stał Mike. Chyba on też mnie zauważył, bo przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Zauważyłam nawet, że coś mówi. Mój piekielny słuch sprawił, że zrozumiałam jego wypowiedź, a właściwie słowo. Brzmiało ono "Lexi". Na samo to zdrobnienie przed oczami pojawiło mi cudowne zjawisko. Brązowowłosy chłopak o fiołkowych tęczówkach. Był uśmiechnięty.
Po chwili, obraz zniknął. Karolina, jakby nie zauważyła tego co się stało, bo pociągnęła mnie za sobą w stronę stolika z napojami.
- Może zaszalejemy i wypijemy małego drinka? - zapytała.
- Rób co chcesz - odpowiedziałam - mnie wystarczy truskawkowy shake.
- Jak wolisz - odparła po czym wzięła do rąk 2 kubki. W jednym był mój napój mrożony, a w drugim arbuzowe "mojito". '
- To się może źle skończyć... - mruknęłam po czym pociągnęłam duży łyk truskawkowego napoju.
- Hey laski - usłyszałam za sobą - Jak wam się podoba impreza?
Gdy się odwróciłyśmy, spoglądałyśmy na gospodarza tego przyjęcia, Eryka.
- Jest okey - powiedziałam.
- Jest super ! - krzyknęła, jak dla mnie zbyt entuzjastycznie, Karolina.
- Cieszę się, że wam się podoba. Może macie ochotę na skok do basenu? - pytanie zadał patrząc mi prosto w oczy, więc zrozumiałam, że kieruje je głównie do mnie.
- Czemu nie. - odparłam. - Zrobiło się bardzo gorąco.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że moje stwierdzenie mogło zabrzmieć dwuznacznie. Eryk szeroko się uśmiechnął.
- Czekam na was w basenie. - szybkim krokiem podszedł do krawędzi, zrzucił koszulkę i wskoczył.
- Czy ty go podrywasz?! - niby zapytała, niby wykrzyczała Karolina.
- Ja? Ależ skąd ! - jej pytanie mnie oburzyło.
- Daj spokój. - machnęła ręką. - przecież nie masz faceta, a Eryk jest najlepszą sztuką w szkole. Poza tym podobasz mu się, więc drzwi do niego stoją dla ciebie otworem. Dlaczego więc miałabyś z nim nie być?
- Przede wszystkim, dlatego że mi się nie podoba.
- A kogo niby masz na oku? Demona?
- A może ja nie mam nikogo na oku?
- Daj spokój. Każdy musi być w kimś zakochanym, bo inaczej życie byłoby nudne.
- Moje jest ciekawe bez żadnych problemów sercowych.
Zrzuciłam sukienkę, zdjęłam szpilki i spokojnym krokiem podeszłam do basenu.
Cudowna, lśniąca tafla wody zapraszała mnie do siebie, przyciągała. W odpowiedzi na jej wezwanie, podniosłam ręce do góry, lekko zgięłam nogi i bez problemu skoczyłam na główkę.

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział VI.

- Kup go! Kup go! Kup go! - krzyczały Karolina i Eleonora.
Właśnie wpatrywałam się w lustro. Strój kąpielowy jakimś cudem leżał na mnie doskonale. Niebieski stanik bez ramiączek podkreślał jasną karnację skóry. Turkusowe spodenki do kąpieli w hawajskie kwiatki dodawały egzotycznego charakteru budowie mojego ciała.
- No dobra. - odparłam. Podeszłyśmy do kasy by zapłacić za nasze zakupy. Mimo mojego wcześniejszego stwierdzenia, 1000 złotych mi nie wystarczyło. Dziewczyny wzięły ze sobą dużo kasy, dlatego dołożyły mi trochę pieniędzy, które miałam oddać im w akademiku.
Kenji w czasie tego wyjścia cały czas mnie obserwował, jakbym miała po chwili podpalić laskę dynamitu.
- Jestem wykończona. - powiedziałam. Gdy spojrzałam na zegarek, była już 15.00 - Wracamy do szkoły?
- A może najpierw pójdziemy coś zjeść ? - zapytała Eleonora - Bardzo rzadko mam okazję pójść do KFC.
- Może lepiej nie... - zastanowiła się Karolina - Dzisiaj w szkole jest włoskie jedzenie, a ja mam wielką ochotę na spaghetti.
- Skąd wiesz ? - zdziwiła się Eleonora.
- Mam kontakty - na twarzy mojej przyjaciółki pojawił się łobuzerski uśmiech.
- No to faktycznie lepiej wracajmy do szkoły na obiad, bo z przyjemnością zjadłabym lazanię.
Anioł otworzył bagażnik. Z dziewczynami spojrzałyśmy po sobie i wybuchłyśmy gromkim śmiechem, bo w samochodzie było już bardzo dużo toreb i kolejne by się nie zmieściły.
- Może ja usiądę z przodu, a na tyle, obok was, położymy pozostałe torby.
- Okey - równocześnie z Karoliną odpowiedziałyśmy, po czym usiadłyśmy na dużej kanapie, a pomiędzy siebie postawiłyśmy pakunki.
Do szkoły jechaliśmy w kompletnej ciszy. Brakowało mi takich wyjść. Od roku, czuję się inaczej. Nie wiem, dlaczego ale mam wrażenie, że coś się wtedy stało. Coś co sprawiło, że moja moc się pokazała, skrzydła wyrosły, a matka zaczęła się bać. Na dodatek, gdy próbuję coś przypomnieć sobie z okresu, w którym nie umiałam używać magii, niewiele widzę. Wszystko jest jakby spowite mgłą, szczegóły zamazane. Jedyne co dostrzegam to cudowne, fiołkowe oczy wpatrujące się we mnie. Przez chwilę nawet pomyślałam, że znam ich właściciela, ale po chwili myśl zniknęła.

 ***

 Nie chciałem się z nią spotkać po jej wypadku i pobycie u pielęgniarki. Szybko, zanim wyszła na korytarz, odszedłem do swojego pokoju. 
Do głowy powróciły kolejne wspomnienia. Ja i Ola, trzymający się za ręce. Jej cudowne oczy, wobec mnie bardzo ufne. Mieliśmy zamiar być ze sobą zawsze. Wiek, który nas różnił, zdawał się nieważny. Niestety los, musiał nas poróżnić. 
Nie do końca wiem, kto mnie zabił. Tamtego dnia wraz z Olą wyszliśmy do kina. Oglądaliśmy film, jedliśmy popcorn...byliśmy szczęśliwi. Po seansie, chciała pójść do kiosku po gazetkę dla nastolatek. Przeszliśmy na drugą stronę ulicy, tłum nie był w stanie rozłączyć naszych dłoni. Staliśmy krótką chwilę w kolejce, a potem Ola zapłaciła za pismo. Nigdzie nam się nie spieszyło, dlatego wolnym krokiem skierowaliśmy się na parking, na którym zostawiłem swój samochód. Byliśmy zaledwie pięć metrów od naszego transportu, gdy z naprzeciwka nadjechał jakiś pirat drogowy. Niewiele się zastanawiając, odepchnąłem swoją dziewczynę, ale siebie niestety nie potrafiłem uratować. Poczułem ogromny ból, gdy po moim ciele przejechał pojazd. Nie trwało to długo - po chwili byłem już martwy. Pamiętam, jak Ola klęczała nad moim ciałem, płakała i waliła w asfalt. Chciałem przekonać ją by przestała, bo mogła sobie zrobić w ten sposób krzywdę, ale nie potrafiłem, bo moje ciało zmieniło się w proch. 
Po kilku sekundach nie leżałem już na asfalcie. Znajdowałem się w czerwonej nicości. Naprzeciwko mnie stał mężczyzna. Nie znałem go, ale aż mnie ciarki przeszły na jego widok.
- Witaj, jestem Lucyfer. - powiedział. - Właśnie umarłeś i trafiłeś do piekła. Twój obowiązek, Mikołaju, to słuchanie moich rozkazów.
- Kim ja jestem? - zapytałem. Wtedy na chwilę zapomniałem o wszystkim. Byłem wrakiem człowieka.
- Za życia, byłeś Mikołajem Platem. Po śmierci musisz przybrać nowe imię. Nazywasz się Mike.
- Czym jestem? - kolejne głupie pytanie.
- Demonem. Wiem kim byłeś, Mike. Dlatego mam dla ciebie specjalne zadanie, któremu na pewno podołasz. Moja córka, Ola właśnie straciła chłopaka, ale udało mi się usunąć go z wszystkich wspomnień z nim związanych. W każdym razie, nie ma teraz osoby, która mogłaby jej pilnować, a jest to bardzo ważne, bo gdy zrozumie, jaką moc skrywa, może zniszczyć świat. Twoim zadaniem jest dopilnowanie tego, by krzywda jej się nie stała, bo chciałbym uczestniczyć w przyspieszonej apokalipsie. Czy to jest zrozumiałe?
Przytaknąłem. Miałem obserwować i dbać o bezpieczeństwo osoby, którą kochałem, ale ona mnie nie pamiętała.

***

Jest cudowna. Wpatrywałem się, jak rozpromieniona siadała obok swoich przyjaciół. Kiedyś jej towarzyszyłem, ale przez diabła, nawet tego nie pamięta.
Przy sąsiednim stoliku siedziały anioły, które patrzyły na mnie wilkiem. Nawet słyszałem ich myśli skierowane do mnie "Wynoś się stąd!", "Tylko tu przeszkadzasz!". Miałem gdzieś ich przekazy. Moje myśli cały czas wypełniała Ola. "Obiecuję", pomyślałem "sprawię, że sobie przypomnisz".
Ona i jej przyjaciele wstali, zaczęli się ze sobą żegnać i iść w swoim kierunku. Wiedziałem co chcieli zrobić tego wieczoru. Mieli zamiar pójść na imprezę u Eryka, dwa lata starszego chłopaka. Jego rodzice są jednymi ze sponsorów tej szkoły, dlatego ma prawo do korzystania z auli i znajdującego się w pobliżu basenu. Za życia, nienawidziłem tego gościa. Podrywał każdą dziewczynę, którą spotkał, nawet Olę. Na szczęście udało mi się wybić ją z jego pustej głowy, gdy jako starszy kolega dałem mu radę. Jednak skoro nikt mnie nie pamięta, Eryk mógł znów startować do córki szatana. Oznaczało to, że musiałem pojawić się na basenowej imprezie.

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział V.

Gdy wyszłam z gabinetu pielęgniarki, Mike'a nie było na korytarzu. Nie zdziwiło mnie to, bo przecież już na samym  początku naszej znajomości pokazał jaki z niego bałwan.
Szłam jaśniejącym korytarzem. Widziałam, jak wiele osób idzie na stołówkę, do której i ja się kierowałam. Nigdy się nie przyglądałam postaciom przechadzającym po szkole. Idąc na śniadanie zauważyłam ile jest gnomów, skrzatów, elfów, trolli, aniołów... Nigdzie jednak nie widziałam demonów. Jak widać, do tej szkoły uczęszczał tylko jeden.
Wchodząc na salę, zauważyłam samotnie siedzącą, czarnowłosą dziewczynę, która czytała drugą część "Gry w kłamstwa". Podeszłam do niej, ponieważ okupywałam ulubiony stolik mojej paczki.
- Cześć, El. - powiedziałam. - Czytasz "Nigdy przenigdy" ? Jeszcze wczoraj na w-fie widziałam cię z "Grą w kłamstwa".
- No... tak. Skończyłam czytać pierwszą część, więc zabrałam się do drugiej. - Eleonora wzruszyła ramionami. - Idziesz dzisiaj na imprezę u Eryka?
- Chciałabym... Niestety, nie mam się w co ubrać!
- Nie ma problemu. Dzisiaj chciałam się wybrać po nowe książki do księgarni, no i muszę kupić sobie trochę ciuchów, bo robi się coraz cieplej, a ja mam tylko jakieś polary.
- A jak tak pojedziemy?
- Mój anioł stróż, Kenji, nas podrzuci.
- Masz anioła stróża? - zapytałam z niedowierzaniem.
- A ty nie ? - zdziwiła się.
- No... nie.
- Dziwne. W każdym razie, jak chcesz to możesz się ze mną zabrać.
- Jeśli mogę, to chętnie.
- Spotkamy się za pół godziny na parkingu ?
- Jasne. - Sięgnęłam po dwa croissanty, po czym wstałam z ławki. - To ja się idę przygotować. Do zobaczenia.
Jedząc powoli rogaliki skierowałam się do sypialni. Eleonora od zawsze mnie zadziwiała. Mimo poważnej wady wzroku, ona czytała książki, jeździła konno, a przy tym była miła. Wiele wycierpiała, ale nadal czeka na przemianę, by móc się uzdrowić. Towarzyszę jej na ławce w czasie w-fu, ale trudno ją zagadać, bo nie można jej poderwać od literatury. Zazdroszczę jej, że ma swojego anioła stróża, bo wiem, że nigdy nie będę takiego miała. Gdybym chciała, mogłabym zrobić z demonów sobie podwładnych, ale nie widzę w tym sensu.
Gdy dotarłam do swojego pokoju sięgnęłam po swoją torebkę. Miała już za sobą sporo wyjść na miasta i musiałam w końcu wymienić ją na nowszy model. W środku znajdował się mój portfel, który wyjęłam by sprawdzić, ile mam gotówki.
Od roku, matka nie przesyła mi kieszonkowego. Płaci za moją naukę, ale nie obchodzi jej co i kiedy robię. Nie spotyka się ze mną, nie rozmawia. Po prostu mnie unika. Odbiło się to na moim portfelu, ponieważ znajdowało się w nim zaledwie 20 złotych.
- Ej tato, a może ty wesprzesz mnie finansowo? - mruknęłam z niezadowoleniem. Nie sądziłam, że otrzymam odpowiedź na to pytanie, dlatego kontynuowałam pakowanie swojej torebki. Wrzuciłam do niej gumę do żucia, błyszczyk, lusterko, telefon, klucz od pokoju. Na zegarku była 8.08, a to oznaczało, że jeszcze 22 minuty muszę coś ze sobą zrobić.
Opadłam na niepościelone łóżko. Na końcu pokoju, Karolina jeszcze spała, a ja nie chciałam jej budzić. Gdy kiedyś próbowałam ją zmusić do wstania z wyra, przez sen, zaczęła ze mną walczyć. Zapewne mogłoby to się wydawać zabawne, gdyby nie to, że po tym incydencie, trafiłam do pielęgniarki ze złamanym palcem. Karo przepraszała mnie za to przez cały tydzień, choć ja nie miałam jej za złe tego, co robiła lunatykując.
- Yhm... hmm.. hym... - budziła się. Głośno ziewnęła po czym usiadła na łóżku.
- So tam ? - wymruczała.
- Idę na zakupy.
- Co?! - od razu się rozbudziła. - I mnie nie bierzesz ze sobą ?!
- No cóż... jeśli zdążysz się przygotować w 10 minut, to może uda ci się ze mną zabrać.
- Nie wychodź beze mnie.
Karolinę bardzo trudno zmusić do robienia czegoś szybko. Jednak jeśli chodzi o zakupy, jest w stanie błyskawicznie się przygotować. Patrzyłam, jak w pośpiechu zakłada czerwoną sukienkę i balerinki. Bardzo szybko rozczesała kołtuny i pomalowała oczy. Torebkę ma zawsze spakowaną.
- Już. To kiedy idziemy?
- Za 15 minut mamy być na parkingu.
- To po co ja się spieszyłam ?!
- Żebyś zdążyła skoczyć na stołówkę po coś do jedzenia.
- Idę.
Z torebką w ręce ruszyła do jadalni pozostawiając mnie samą. Zajrzałam do łazienki i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Zielone tęczówki otoczone czarną obramówką przyglądały się postaci z cieniami wokół oczu. Widząc  to sięgnęłam po krem o barwie mojej skóry i nałożyłam go na twarz, bym nie wyglądała, jak upiór.
Od razu zauważyłam zmianę w pokoju. Spora paczka znajdowała się na moim łóżku. Czym prędzej podeszłam do niej i przeczytałam małą karteczkę:

Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała - proś.

Diabeł

P.S. Wydaj tę kasę głównie na głupoty.

Dodatkowy zapisek ojca powalił mnie na ziemię i zaczęłam się głośno śmiać. Nie był on normalnym rodzicem.
Otworzyłam paczkę. Miałam wrażenie, że bardzo nisko opadła mi dolna warga, bo prezentem od ojca było mnóstwo pieniędzy. Doliczyłam się 6 plików po 66 banknotów o wartości 100 złotych. Mojego ojca powaliło, jeśli myślał, że będę w stanie to wszystko wydać.
Do portfela włożyłam 1000 złotych, choć i tak sądziłam, że wydam maksymalnie 20% tego. Pudełko z kasą włożyłam pod łóżko. Gdy byłam już gotowa, wyjęłam klucze z torebki i wyszłam na korytarz żeńskiego skrzydła. Zamknęłam za sobą drzwi i popędziłam prosto na szkolny parking.

***

Stojąc na asfalcie, czekałam na Eleonorę i Kenji'ego, z którymi miałam pojechać na zakupy. Karolina tupała niecierpliwie swoimi balerinkami na niewysokim obcasie.
- Jak przez nią spóźnimy się na imprezę u Eryka, to jutro nie będzie już jej na świecie.
- Spokojnie, już idą. - powiedziałam, gdy w oddali zauważyłam El w towarzystwie wysokiego blondyna. Choć nie widziałam jego skrzydeł, wiedziałam, że jest aniołem.
W mojej szkole bez trudu można określić do jakiej rasy ktoś należy. My, czarownice cechujemy się tym, że masz wzrost równy jest około 165 centymetrów do 168. Jako jedyna mam 170. Czarodzieje mają od 175 do 180 cm. Anioły i demony są bardzo wysokie i sięgają do 2 metrów. Gnomy są stworzeniami o wzroście do 1,5 m, a elfy są najniższe, bo są krótsze niż moje nogi. 
Gdy Eleonora zauważyła mnie i moją przyjaciółkę natychmiast do nas podbiegła. Anioł przyspieszył kroku, ale gdy na mnie spojrzał, zatrzymał się.
- Eleo... - wiedziałam co chciał powiedzieć. Spojrzałam na niego mając nadzieję, że rozumie moje spojrzenie jako "Nie mów, dla jej własnego dobra nie wypowiadaj tych słów". Chyba domyślił się o co mi chodzi, bo zrezygnował z próby ucieczki ze swoją podopieczną. - Gdzie najpierw pojedziemy?
- Dziewczyny, gdzie pojedziemy najpierw? - powtórzyła pytanie El.
- Może do croppa ? - zasugerowałam.
- Jestem za! - odpowiedziała Karo.
- W takim razie tam pojedziemy, Kenji. - powiedziała podopieczna anioła.
Eleonora zaprowadziła nas do białego mercedesa. Anioł usiadł na miejscu kierowcy, a my, 3 czarownice, na tylnym siedzeniu. 
- Ola przygotowałaś się do poniedziałkowego sprawdzianu z eliksirów? - zapytała El, gdy samochód opuszczał teren szkoły.
- Daj spokój. - Karolina machnęła ręką. - Przecież Ola ma te swoje rozszerzenie. Na naszych lekcjach się nudzi, bo wszystko od dawna umie.
Zarumieniłam się. To co mówiła moja przyjaciółka rzeczywiście było prawdą. 
- Karolina, a po co ty właściwie jedziesz z nami na zakupy? - zmieniłam szybko temat. - Przecież byłaś już tydzień temu i przywiozłaś 10 pełnych toreb.
- Przecież wczoraj mogła wejść nowa kolekcja. Nie mogę pozwolić,by ktoś z młodszych klas wiedział o tym wcześniej niż ja.