poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział IX.

Leżałam w szpitalnym łóżku, gdy się obudziłam. Spoglądałam na wszystko dookoła. Szafkę nocną, krzesło. Niewiele mnie otaczało. Byłam prawie sama, gdyby nie fakt, że na sąsiednich łóżkach leżeli inni pacjenci. Nagle do sali weszła pielęgniarka. Niewiele się zastanawiając zapytałam:
- Co ja tu robię?
Spojrzała na mnie. Zirytowana przewróciła oczami (wyglądała, jak jakiś zombie gdy to zrobiła), a potem najzwyczajniej w świecie mnie olała i wyszła z sali.
Czułam się zła, wściekła wręcz. Nienawidziłam, gdy tak mnie traktowano.
Moja złość przeminęła, gdy do sali wszedł jakiś chłopak. Miał czerwone włosy. Pomyślałam, że skądś go znam. Chyba leki znieczulające dobrze na mnie działały. Po chwili przypomniałam sobie kto to, to Mike, demon, który jest sługusem ojca.
- Jak się czujesz, Lexi? - zapytał. Pomyślałam "Dlaczego Lexi?".
- A jak powinnam? - odpowiedziałam pytaniem.
- Chyba powinno cię boleć wszystko.
- To dobrze, bo tak nie jest.
- Pamiętasz coś z tego co się wydarzyło 2 tygodnie temu?
- Dwa tygodnie?! - nie mogłam leżeć w szpitalu dwóch tygodni. Przecież to niemożliwe było, stracić tyle nauki, a poza tym jestem przecież córką szatana, mój organizm powinien był szybciej się zregenerować.
- Żartowałem. Leżysz tu 3 dni.
3 dni... na pewno lepiej stracić tyle niż 14 dni.
- A dlaczego tu trafiłam?
Miał zakłopotany wyraz twarzy. W końcu zapytał:
- A którą wersję wydarzeń chcesz poznać? Oficjalną czy rzeczywistą?
- Obie poproszę.
- No więc... Oficjalnie, okazało się, że masz uczulenie na chlor, ale przy pierwszych minutach w wodzie tego nie odczułaś. Gdy zaczęłaś się robić cała czerwona, a oni wlali wody święconej do basenu, ja cię wyciągnąłem, a przez to umarłem.
- Jak to... umarłeś? Przecież martwi nie mogą umrzeć.
- Umarłem i się zregenerowałem. Musiałem cały dzień siedzieć w piekle, gdy moje ciało próbowało doprowadzić się do ładu.
- A jaka jest rzeczywista wersja?
- Tak naprawdę, gdy wlali wody święconej do basenu twoja skóra zaczęła się palić,a ja, jak ten palant zamiast siebie ratować, wyciągnąłem cię czym prędzej z wody. Tak czy inaczej... nie ważne, którą wersję bardziej akceptujesz i tak wszyscy wiedzą, że cię uratowałem.
Nie zachowywał się, jak Mike. To zachowanie... kojarzyło mi się z kimś zupełnie innym. Nie pamiętałam jego imienia. Pamiętałam jego fiołkowe oczy.
- Jaki mamy dzisiaj dzień? - zapytałam głupio, choć podobno akceptuje się takie zachowania u osób, które są w szpitalu.
- Dzisiaj jest środa. Dotarłaś tutaj w niedzielę.
- To gdzie my jesteśmy? - zdziwiło mnie, że tak długo tam docierałam. W trochę przetartej przez ból pamięci wiedziałam, że impreza basenowa działa się w sobotę, a zaczynała o 20.00, więc pewnie zabijanie mnie zaczęło się około 21.00. Co tak długo docierałam do szpitala?
- Jesteśmy w Szczecińskim szpitalu.
- W Polsce? W Szczecinie? - zdziwiłam się. Ostatnio w tym mieście byłam 5 lat temu. Potem zabrali mnie na wyspę, gdzie znajduje się szkoła i tak oto straciłam kontakt z ludźmi.
- Czy to nie w tym szpitalu się urodziłaś? - zapytał. Nie mógł tego wiedzieć. W moich szkolnych aktach to jest, ale do nich przecież nikt nie zagląda. O tym, że się tu urodziłam nikt nie wie, prócz mnie i mojej matki.
- Skąd wiedziałeś? - zapytałam nieufnie. Demony nie mogą tyle wiedzieć. Nawet jak dostają zadanie, które polega na utrzymywaniu kogoś przy życiu. Mój ojciec jest sprytny, bo w końcu po kimś to odziedziczyłam. Byłam pewna, że kogoś nasłał za mną, by mnie pilnować. Musiał się prędzej czy później ujawnić. Wtedy już wiedziałam, że na 100 procent taką osobą był Mike.
- Ja, wiem o tobie wszystko.
- Niby dlaczego? Po co ci taka wiedza?
-  Yyy... bo... - miał problem z wytłumaczeniem się. Coś ukrywał.
- Wiem, że mój ojciec cię wysłał tylko po to, bym utrzymywała się przy życiu. Ale dlaczego akurat ciebie?! I skąd tyle o mnie wiesz?!
Patrzył na mnie. W jego oczach widziałam strach i ból. Demony nie mogą tego czuć. Na tym polega ich egzystencja - słuchają rozkazów mojego ojca, nie czują bólu, smutku, szczęścia, miłości. Żyją z nienawiści, grzechu i pożądania. Dlaczego, więc był inny?
- Za życia byłeś czarodziejem? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Przytaknął. - Ile jesteś ode mnie starszy?
Po chwili pewna sylwetka mężczyzny majaczyła mi przed oczami. Musiałam się tylko upewnić czy myślałam o tym, o czym... no myślałam.
- 3 lata. - odpowiedział. Potwierdził jedno z moich podejrzeń.
- Kiedy zginąłeś? - zadałam kolejne pytanie.
- Rok temu. - to był on. TO BYŁ ON!!!
Zapomniałam o nim. Nie wiem jak, ale tak było.To wyjaśniało te wszystkie luki w pamięci, zamazany obraz, gdy próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia sprzed roku. Dziwne wydarzenia nabrały sensu.
To nie mógł być przypadek. Na tym świecie są tylko 4 osoby, które tak potrafią. Bóg (jeśli uznajemy go za człowieka), Archanioł Gabriel, Szatan i ja. Nie ma wątpliwości kto z tych postaci mógł pragnąć szperania w mej pamięci.
- Mikołaj. - wyszeptałam. - Szatan...
Demon spojrzał na mnie zaskoczony. Nie wiedziałam dlaczego właściwie to mówiłam, chyba tylko chciałam połączyć sobie kilka faktów na głos.
Wszystkim znany demon Mike, za życia był magiem, Mikołajem Platem, którego kochałam i kocham nad życie. Nie mogłam pozwolić by szatan tak się mną bawił. Musiałam powstrzymać go, bo mógł więcej zmajstrować w mojej pamięci.
Demon chyba domyślił się o czym myślę. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, a w jego oczach widziałam pełnię szczęścia.
Wtedy już byłam pewna swoich zamiarów. Musiałam znów wrócić do piekła i załatwić nowy porządek świata.

6 komentarzy:

  1. No nareszcie ;p. Aż mnie zmotywowałaś do napisania czegoś u 'mnie'

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadania są naprawdę super. Mam tylko jedna radę. Pisz może rzadziej a rób dłuższe rozdziały? Lepiej by było jak byś dawała coś raz na trzy tygodnie ale o porządnej, dłuższej treści:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki ;) będę szczera - długość tekstu jest taka krótka, bo często daję sobie jasny cel, czym ma się skończyć i choć nie wiem jak rozlegle bym pisała zawsze wychodzi krótko :/ Oczywiście, dziękuję za radę i komentarz :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Witaj! Odpowiem na Twoje 3 komentarze, w tym jednym, żeby nie zapełniać mojego bloggera własnymi komentarzami:
      Cieszę się, opowiadanie Ci się podoba :) Każdy Twój komentarz jest dla mnie niezwykle cenny, zresztą tak samo jak innych użytkowników. Jeśli chcesz być na bieżąco na blogu, zapraszam do obserwacji. Przycisk znajduje się pod liczbą wyświetleń na blogu. A co do Twojego pytania na temat Kenji'ego - tak, Kenji ma 2 metry :)
      Mam nadzieję, że dalsze rozdziały Cię nie zawiodą.
      Pozdrawiam, autorka bloga

      Usuń
  4. Witam ponownie,
    Jej - tyle tylko przychodzi mi do głowy po przeczytaniu tego rozdziału.
    Al w końcu przypomniała sobie Mikołaja. I dobrze :).
    Hmm...
    Weny życzę.
    Trochę krótkie rozdziały robisz, ale tak to pod względem gramatycznym i logicznym jest ok.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jak już tu jesteś, to może zostawisz coś po sobie? Dzięki!