niedziela, 20 września 2015

Rozdział XXIII.

Żeby pojawił się kolejny rozdział, na blogu powinno być co najmniej 7 komentarzy pod tym postem (moje się nie liczą). Powodzenia!
____________________________________

- Pokonam go. Pokonam go. Pokonam go.
Jęczałem tak jeszcze przez 15 minut. W końcu usłyszałem odpowiedź.
- Mnie? - w mojej głowie rozległ się chichot. Brzmiał on trochę, jakbym miał w niej klauna. - Mnie się nie da pokonać. Jestem nieśmiertelny.
Wtedy naszła mnie myśl. Szybko wybiegłem w poszukiwaniu Eryka, szkolnej gwiazdy. On na pewno mógł mi pomóc.
Korytarze się ciągnęły i ciągnęły. W końcu go znalazłem. Był jak zwykle w centrum uwagi.
- Eryk, mogę cię prosić na chwilę? - zapytałem.
- Eee... nie? - palant.
- A jeśli ci powiem, że będzie to coś co sprawi ci frajdę?
- A o co dokładnie chodzi?
- O zabawę z wodą święconą.
- Ooo - uśmiechnął się szeroko. - Trzeba było tak od razu. Chłopaki - spojrzał na towarzyszy. - Idziemy po wiaderka.


***


Klauno-podobny stwór przeraził się, gdy zrozumiał, jaki jest mój plan.
- Chcesz się zabić tylko po to by się mnie pozbyć?
- Ja nie umrę. Ale za to się ciebie pozbędę.
- Hahahahahahaha! Myślisz, że jak opuszczę twoje ciało, to się poddam? Znajdę sobie innego dawcę, bardziej podatnego na moje polecenia.
- A kim ty jesteś?
- Nie znasz mnie? Jestem zmorą każdej szkoły oraz innych ogromnych placówek. Wszystkie zostają zamknięte, gdy już z nimi kończę.
- Nadal nie kojarzę.
Jęknął zirytowany.
- Jestem Bonzo!
- Bronzo? W sensie coś brązowo podobnego?
- Bonzo, zapyziały kretynie! Jestem największą zmorą wszech czasów! Jestem wszędzie i nigdzie!
- Eee... Nie, nadal nie kojarzę.
Irytowanie klauna bardzo mi się podobało. Mógłbym tak przeciągać tę rozmowę w nieskończoność, ale Eryk i chłopaki przynieśli wiadra wody święconej.
- Skąd masz jej tyle? - zapytałem zaciekawiony.
- Mam znajomości. - wzruszył ramionami. - Chłopaki, na trzy.
Wszyscy skinęli głowami i przyszykowali wiaderka do wylania ich zawartości.
- Raz. - chwila przerwy. - Dwa...
- A co tu się dzieje?! - nauczycielka eliksirów przyszła naprawdę w złym momencie.
- No bo... - Eryk chciał coś powiedzieć, ale chyba nic mu nie przyszło do głowy.
- Natychmiast odnieście te wiaderka tam, skąd je wzięliście. A ty, demonie, następnym razem uważaj. Bo jeszcze naprawdę dostaniesz kiedyś taką wodą. - zmarszczyła nos zniesmaczona. Potem zaczęła coś mamrotać o braku dyscypliny wśród młodzieży.
- I co teraz? - jęknąłem. Moja jedyna nadzieja została zniszczona przez durną nauczycielkę. A kiedyś tak ją lubiłem!
- Bardzo potrzebujesz tej wody? - zapytał Eryk.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Zostawimy jedno wiaderko przy drzewie. Wiesz, tym do którego nikomu nie wolno podchodzić.
- Naprawdę, zrobisz to dla mnie?
- Oczywiście, będziesz musiał zrobić coś dla mnie. - przewrócił oczami, jakby wydawało się to oczywiste. Przeklęte dzieci bogatych rodziców!
- To znaczy co?
- Masz się pojawić na balu.
- Ale ja nie dostałem zaproszenia.
- Coś wykombinujesz. Masz tam być.
- Dlaczego?
- Jak są demony, jest lepsza zabawa. - wzruszył ramionami.


***


Klaunowaty chyba odkrył swoją szansę, bo zaczął znowu do mnie gadać.
- Pomyśl. Razem możemy zniszczyć tę szkołę. W końcu po to są demony, nie?
- Wyobraź sobie, że demony mają jedynie wypełniać wolę szatana.
- A jakie jest twoje zadanie, hm?
- To nie twój interes.
- Ej, a może dasz mi jeszcze jeden dzień? Bardzo chętnie poszukam sobie jakiejś zagubionej duszyczki. 
- Weź się ogarnij, baranie! Masz się wynieść stąd jak najszybciej!
- Haha, bo co mi zrobisz? Jeszcze nikomu się nie udało mnie zabić. Myślisz, że tobie się powiedzie? 
- Mam znajomości.
- Taa, jasne. Szatan nic ci nie pomoże. 
- A ktoś o nim wspominał?
- Eee... A niby kto inny ci pomoże?
Doszedłem w końcu do tego durnego drzewa. Tak jak Eryk obiecał, stało pod nim wiaderko. Z wodą. Miałem ogromną nadzieję, że rzeczywiście była to święcona.
- Addio, klaunowaty!
- Jeszcze się spotkamy, demonie! Bonzo zawsze odnajdzie wrogów...
Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ja już sięgnąłem po wiadro. Wylałem na siebie całą jego zawartość, a później poczułem ogromny ból. To znaczyło, że działa. Powoli ogarniała mnie ciemność, a wraz z nią, pewność, że czas regeneracji jest bardzo bliski.

3 komentarze:

  1. Nie mogłam się go doczekać!
    Ostatnia wypowiedź Eryka bardzo mnie zaciekawiła - "Jak są demony, jest lepsza zabawa" ;)
    Zdaje mi się, że oni coś kombinują.
    A to imię... Bonzo ;P
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie się doczekałam! Dlaczego takie krótkie? Zbyt wciągające! Kim jest osobliwy Bonzo. Czekam na ciąg dalszy i weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu takie krótkie? Ja chce więcej!!! A tak propos życzę weny i mam nadzieje że kolejny rozdział będzie dłuższy ;)

    OdpowiedzUsuń

Jak już tu jesteś, to może zostawisz coś po sobie? Dzięki!