Dziękuję za komentarze odnośnie tego, że na pewno uda mi się dobrze napisać egzamin. Też na to liczę, za tydzień (18-20 kwietnia) trzymajcie za mnie kciuki!
Ach... przy okazji jeśli macie do mnie jakieś pytania, to je zadawajcie tutaj, bo chciałabym jakieś Q&A zrobić ;)
Miłego czytania!!!
________________________________________
Kręciło mi się w głowie. Widziałam wszystko, jak przez mgłę, nie rozpoznawałam twarzy, ani głosów ludzi do mnie mówiących. Minęło trochę czasu zanim wzrok i słuch wróciły mi do stanu naturalnego.
- Jak się czujesz?
To była Alessia. Rozpoznałam jej głos po melodyjnym tonie.
- Moja głowa... - wymamrotałam.
Podniosłam się. Popatrzyłam na ludzi dookoła. Tylko na twarzach Alessi, Eleo, Kevina i Kuby czaił się niepokój. Dorośli byli niewzruszeni.
- Skończyłaś już leżeć?! - wykrzyczała moja matka. - To świetnie! Zbieramy się na ten przeklęty bal.
- To już dzisiaj?! - Wykrzyczałam z przyjaciółmi.
- Nie, wczoraj! Oczywiście, że dzisiaj!
Coś było nie tak z tą wyspą. Czas tam mijał w bardzo dziwny sposób.
Moja matka klasnęła dłońmi.
- Służba, szybko. Trzeba doprowadzić ich do stanu godnego ich statusu.
Nagle otoczyło nas mnóstwo ludzi. Zaprowadzono nas do samolotu, gdzie mieliśmy być ubrani i wymalowani. Z Eleo byłyśmy w jednym pomieszczeniu, chłopcy obok. Tradycja nakazywała, by dzieci arystokracji, będące innej płci, nie patrzyły na siebie przed balem.
Z Eleo niestety nie mogłyśmy za dużo rozmawiać, bo służba nie próżnowała. Na początku kazano mi się wykąpać. Zastanawiałam się, jak udało im się załatwić tyle wody na pokład samolotu, ale dzięki gorącej kąpieli szybko przestałam o tym myśleć. Gdy ubrałam się w bieliznę, która była przygotowana, zaprowadzono mnie do garderoby. Niestety nie mogłam wybrać sukienki, choć do tej pory łudziłam się, że będzie inaczej. Musiałam się ubrać w barwy rodowe - turkus, złoto i czerń.
Suknia była turkusowa, rozkloszowana i sięgała mi do kostek. Zdecydowali się na nałożenie na moje ręce czarnego tatuażu z henny, pięknych spirali rozpoczynających się na moim karku, a kończących za nadgarstkami. Nałożyli mi złoty pasek i wisiorek z sową. Złote szpilki przyprawiały mnie o dreszcze, bałam się, że upadnę, chwilę po ich założeniu. Jedyne co mnie przerażało bardziej, to przedmiot, bez którego nie powinnam pokazywać się na balu. Przedmiot, który sugerował o moim statusie wśród magów. Przedmiot, którego nienawidziłam najbardziej na świecie.
Złoty diadem.
Na szczęście, najpierw musieli mnie uczesać. Zdecydowali się po prostu rozczesać moje włosy i zrobić przedziałek po prawej stronie głowy, tak by grzywka lekko zasłaniała moje lewe oko.
Patrzyłam na diadem z nienawiścią. Służba to chyba zauważyła, ale posłali mi tylko współczujące spojrzenie i założyli mi go na głowę.
Postać w lustrze wyglądała, jak nie-ja. Piękna, z pomalowanymi rzęsami, różowymi ustami. Sukienka niczym u księżniczki. Wyglądałam, jak postać z bajki.
- Mamma mia! - To na pewno była Alessia. - Wyglądasz magnificamente!
- Dzięki. - poczułam, że się minimalnie zarumieniłam.
- Gdzie Eleonora?
- Chyba w pomieszczeniu obok. Jej musieli bardziej pomagać z ubiorem niż mnie.
- Chodźmy tam.
Ruszyłyśmy do drzwi, dzielących mnie z przyjaciółką. A tam nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Eleo! - podniosłam ręce do twarzy. - Wyglądasz cudownie!
- Szkoda, że sama nie mogę tego zobaczyć. Powiesz mi w co mnie ubrali?
Przykro mi się zrobiło, gdy usłyszałam tę prośbę. Spełniłam ją.
- Tak jak mnie, ubrali cię w barwy rodowe. Purpurowa suknia do kolan, pomarańczowy pasek, buty białe, a biżuteria z białego złota.
- Wow. Musi być niezły efekt. A jak na tobie użyli turkusu, czerni i złota?
- Mam turkusową suknię do kostek, czarny tatuaż z henny na ramionach i złote szpilki i biżuteria.
- Tatuaż?! No, no... Chyba cię odpicowali aż za bardzo.
- Też tak uważam.
- Dziewczyny, nie chcę wam przerywać... - wtrąciła się Alessia. - ale musimy wychodzić. Za chwilę rozpoczyna się bal, a wy musicie tam wejść w towarzystwie swoich rodzin.
- Dobrze. Eleo, będziemy miały mnóstwo czasu by pogadać. Na balu rezerwuję sobie jeden taniec z tobą.
- Masz to jak w banku.
Alessia wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła do mojej matki.
- W końcu wyglądasz godnie, Aleksandro.
- Dziękuję.
- Mam nadzieję, że na balu pokażesz się z dobrej strony, ponieważ po nim wszystko się zmieni.
- Co masz na myśli?
- Przekonasz się wkrótce. Na szczęście eksperyment z przyspieszeniem waszej przemiany się udał, więc już niedługo będziemy mieli szanse na o wiele więcej. Liczymy, że wkrótce, nie będzie potrzeby rozdzielania dzieci od rodziców do 10. roku życia.
- Dlaczego Karolina mogła być z rodzicami?
- Ponieważ ona od dziecka wykazywała się zdolnościami wyjawiania sekretów, więc trzeba było zapobiegawczo zostawić ją z rodziną. Widzisz, jak to się skończyło? Zniknęła w czasie wypadu na miasto. Ciesz się, że ciebie wtedy nie porwali.
- Czy ktokolwiek jej szuka? - po chwili zrozumiałam, że zapytałam o to na głos. Moja przyjaciółka zniknęła, a tymczasem ja muszę wybrać się na bal,o którym ona marzyła od dawna. Ja się miałam bawić, a ona przeżywała nie wiadomo co i nie mogłam nic z tym zrobić.
- Szukają jej oddziały aniołów. Na pewno ją znajdą.
Wyszłyśmy z samolotu. Słychać było bardzo głośno muzyka, wydobywającą się z sali balowej akademii.
Moja matka miała na sobie czarną suknię, złotą biżuterię i turkusowy pasek do sukienki. Szła dumnie w stronę szkoły. Miałyśmy do niej wejść, jako ostatnie, jako najstarszy ród naszego społeczeństwa.
Dawno temu rodów było o wiele więcej. Z czasem jednak, działo się z nimi to samo, co z moim - zaczęło się rodzić coraz mniej dzieci, które mogłyby objąć wysokie stanowiska. U mnie w rodzinie zostałam tylko ja i matka. To ode mnie zależy los rodziny.
- Księżna Kamila Barwińska i jej córka, księżniczka Aleksandra Barwińska.
Ruszyłyśmy środkiem drogi. Ludzie wpatrywali się w nas, szeptali o naszych strojach, o wszystkim. Nie dawałyśmy po sobie poznać, że słyszymy to wszystko, po prostu szłyśmy dumnie do sali balowej.
- Aleksandro, masz godzinę, możesz robić, co uważasz. Za godzinę, rozpocznie się ważne wystąpienie, w którym będziesz musiała uczestniczyć. Nie zawiedź mnie.
- Dobrze.
Poszłam w przeciwną stronę do tej, którą wybrała matka. Nie wiele przeszłam, gdy od tyłu przytuliły mnie ciepłe ramiona.
- Mike... - szepnęłam.
- Cześć, anielico. - pocałował mnie w policzek i obrócił twarzą do siebie.
- Przestań. Wiesz przecież, że tak nie jest.
- Wiesz... szatan to właściwie upadły anioł. Więc tak trochę jesteś anielicą.
- Jak uważasz. - wtuliłam się w niego. - tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też. Ale...
- Ale co?
- Szczerze powiedziawszy, miałem nadzieję, że jednak tu nie przylecisz.
- Dlaczego?
Byłam smutna, zła, wściekła. Tyle za nim tęskniłam, a on wolałby, żeby mnie tu nie było?!
- Będzie dzisiaj niebezpiecznie. Boję się, że nie uda mi się ciebie ochronić.
czemu musiałaś zakończyć w takim momencie? ;-; No ja się wczułam w akcję, a tu już koniec.. ;-;
OdpowiedzUsuńNie lubię, gdy rozdziały kończą się w takich momentach :/
OdpowiedzUsuńSpecjalnie dla ciebie zrobiłam sobie przerwę w "Wielkim teście o chrzcie Polski" ;D
Pozdrawiam!
Fajne :p
OdpowiedzUsuńCiekawe opowiadanie
OdpowiedzUsuń