wtorek, 22 listopada 2016

Rozdział XLII.

Kolejny rozdział specjalnie dla Was! Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Może spróbowalibyście zostawić 25 komentarzy? :/ Miłego czytania!


________________________________________________________




Leżałam w łóżku, gdy nagle rozległo się pukanie. Na początku chciałam prosić Alessię, która tymczasowo zajęła łóżko Karoliny, o otwarcie drzwi, ale dość szybko zauważyłam, że anielicy nie było.
Przez chwilę liczyłam, że niespodziewany gość sobie pójdzie, ale pukanie nie ustąpiło.
Mozolnie wstawałam z wygodnego łóżka i podeszłam do drzwi. Nie myślałam o tym, że jestem w piżamie, bo zamierzałam spławić gościa.
- Witaj Olu. - tego gościa nie mogłam wyrzucić. W progu stała szkolna psycholog.
- Zień dobry pani psor. - wybełkotałam trochę zaspana. Po chwili ziewnęłam, nie zasłaniając nawet ust.
- Och, chyba cię nie obudziłam? - na jej twarzy widziałam  zaskoczenie. - Sądziłam, że jedenasta to dobra godzina.
- A o so chozi?
- Poproszono mnie, o przeprowadzenie z tobą zajęć. Spokojnie, nie musimy wychodzić z twojego pokoju.
- Niech pani wejdzie. - powoli zaczęłam się budzić. - Może pani chwilkę poczekać? Szybko się ubiorę.
- Naturalnie nie ma problemu.
Wyjęłam z szafki bieliznę, jeansy i czarny podkoszulek. Poszłam do łazienki i wielce się cieszyłam, że miałam przywilej posiadania łazienki w swoim pokoju.
Na półce nadal stały kosmetyki Karoliny. Gdy zauważyłam, że im się przypatruję, od razu odwróciłam wzrok. 
Wzięłam szybki prysznic, użyłam dezodorantu, ubrałam się i szybko rozczesałam włosy. Cały proces zajął mi 5 minut.
- Na czym dokładnie mają polegać nasze zajęcia? - zapytałam, wychodząc z łazienki.
Nauczycielka siedziała w fotelu obok mojego łóżka. Skierowałam się w tamtym kierunku usiadłam obok niej.
- Pewnie już słyszałaś o tym, jakie masz znamię. - Nie podobał mi się ten początek. - Z zapisków, jakie znaleźliśmy na jego temat, wynika, że musimy nauczyć cię kontrolowania emocji. Złoszcząc się, możesz przez przypadek doprowadzić do czyjejś śmierci.
- Przecież każdy tak może. Nawet zwykły śmiertelnik, czując złość może kogoś zabić, choćby zrzucając obiekt złości z mostu, czy walnąć ostrym narzędziem. - zauważyłam.
- Tylko, że w przypadkach o których mówisz, to złoszczący się robi krzywdę. A w twoim przypadku, to twoje zdolności, myśląc, że cię chronią, zabiją osobę, która cię zezłościła. 
- Jak to działa? - zaciekawiła mnie.
- Nie do końca wiem, jak to wytłumaczyć. Chodzi o to, że żywioły odpowiadają na twoje silne emocje, a zwłaszcza  negatywne. Wtedy próbują cię obronić, pozbywając się przeciwnika.
- Nie wiem, czy dobrze rozumiem. Jeśli się zdenerwuję, to ziemia może się otworzyć i pogrzebać kogoś żywcem?
- Mniej-więcej tak to działa.
- Świetnie. - parsknęłam. Miałam najgorsze moce. Spośród całej puli musiałam dostać coś takiego.- To może zacznijmy?
Nauczycielka nie czekała, aż zmienię zdanie. Zaczęła mi podawać różne metody na uspokojenie, między innymi liczenie do dziesięciu.
- Jeśli to nie pomaga, spróbuj liczyć w innym języku. Mózg wtedy skupia się tylko na tym i  wypycha przeszkadzający mu gniew.
Po skończonych zajęciach byłam znudzona i nadal złą na to, czym mnie obdarował los.
- O to twój plan lekcji na najbliższe tygodnie. Większość będzie się odbywała w twoim pokoju. Pełny wymiar zajęć rozpoczyna się jutro, dzisiaj przyszłam tylko ja.
- Dziękuję. - nie byłam wdzięczna. To było tylko puste słowo, które miało przyspieszyć jej wyjście.
- Ach, jeszcze jedno. Niedługo przyjdą po rzeczy twojej koleżanki.
- Co?!
Nagle otworzyło się okno. Po chwili do pokoju wleciała spora gałąź, która minęła twarz pani pedagog o kilka centymetrów.
- Tak, musimy jeszcze poćwiczyć. - wymamrotała pod nosem. - Do zobaczenia jutro.
Wstała, podniosła gałąź i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzałam na swój nowy plan zajęć.


9.00 - 10.00                                                                Historia specjalizacji
10.10 - 11.10                                                       Eliksiry - jak się nie zabić
11.20 - 12.20                                                           Obrona przed gniewem
12.20 - 13.00                                                                   Przerwa obiadowa
13.00 - 14.00                                                                Bezpieczne zaklęcia
14.10 - 15.10                           Jak się wyleczyć nie ryzykując morderstwa
15.20 - 16.20                                         Odporność na czyjeś wspomnienia
16.30 - 17.30                                                             Obrona przed atakiem


Świetnie - pomyślałam. Wychodziło na to, że miałam tylko jedną wspólną przerwę z pozostałymi uczniami.
Moje zajęcia z panią pedagog na szczęście skończyły się idealnie na początku przerwy obiadowej, więc zeszłam powoli do sali jadalnej.
Na korytarzu wszyscy się na mnie gapili. W duchu pogratulowałam sobie, że nie związałam wcześniej włosów. Nie chciałam czuć spojrzeń innych na mój kark, choć i tak bez tego się nie obyło.
Gdy wreszcie doszłam do sali jadalnej, poczułam ulgę, widząc moich przyjaciół, pilnujących dla mnie wolnego miejsca.
- Ola! - Kevin jako pierwszy mnie zauważył. Wszystkie osoby siedzące na sali, zaczęły oglądać się za mną. Poczułam, jak na mojej twarzy pojawiał się rumieniec. I tyle był z niezwracania na siebie uwagi.
Szybko podeszłam do moich przyjaciół.
- Dzięki Kev. Marzyłam o zrobieniu przedstawienia na całą szkołę.
- Nie ma sprawy. - mrugnął do mnie prawym okiem. Czasami zastanawiałam się, czy on na pewno wie, czym jest sarkazm.
- Mamy jakieś wspólne zajęcia? - zapytała Eleonora.
- Masz przy sobie plan lekcji? - odpowiedziałam pytaniem.
Przytaknęła. Wyjęła ze swojej torby kawałek papieru i podała mi go, bym mogła porównać nasze plany zajęć.
Nie zdziwiłam się, że większość zajęć się kompletnie różniła. Ale lepiej było mieć coś wspólnego niż nic.
- Mamy razem historię specjalizacji i bezpieczne zaklęcia. - odparłam.
- Tylko? - moja przyjaciółka posmutniała.
- Niestety. - spojrzałam na Kevina. - A jak twój plan?
Bez słowa podał mi kartkę.
- Tak samo, jak z Eleonorą. To takie niesprawiedliwe! - Moja specjalizacja coraz bardziej mnie irytowała.
- Dlaczego się dziwisz? - zapytał mój przyjaciel. - Mamy zupełnie inne specjalizacje.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Kevinem? - zaczęłam się histerycznie śmiać. - Nigdy nie byłeś takie poważny.
- Eee tam. Po prostu nie słuchasz mnie dość dobrze.
Nagle ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się, ale na szczęście to był tylko Mike.
- Cześć! - dałam mu całusa w policzek.
- Cześć. - uśmiechnął się. - Masz ochotę na mały trening?
- Znowu mam biegać? - jęknęłam, po czym wzdrygnęłam się.
- Nic z tych rzeczy. Chociaż, jeśli chcesz...
- Nie! - przerwałam mu. - Dobrze, chodźmy. Do zobaczenia później.
To ostatnie skierowałam do przyjaciół. Zanim odeszłam, sięgnęłam szybko po kanapkę z kurczakiem i ruszyłam za Mike'iem.
- Co będziemy trenować?
- Spróbujesz wejść do lustra.
- Super!
- Może pomoże to nam odnaleźć Karolinę.
Posmutniał. Wzięłam go za rękę i uścisnęłam jego dłoń.
- Będzie dobrze.
- Wiem. - uśmiechnął się, ale w jego oczach nadal czaił się smutek.
- Gdzie będziemy trenować? - wzięłam gryza kanapki.
- Pomyślałem, że w altanie będzie dobrze.
- Oczywiście, że będzie. - uśmiechnęłam się szeroko.
Puścił moją dłoń, by swoją ręką móc mnie objąć w talii. Nie przeszkadzałam mu, lubiłam gdy tak robił.
Przeszliśmy błonia, później minęliśmy kilka drzew w lesie i wreszcie trafiliśmy na ścieżkę, prowadzącą prosto do altany. W czasie wędrówki zjadłam swoje obiado-śniadanie.
- Niedługo was wyślą na misję. - Mike przerwał ciszę.
- Skąd wiesz? - nie spodziewałam się tej informacji.
- Nauczyciele o tym ciągle rozprawiają.
- Wiesz kiedy?
- W ciągu miesiąca. Jest jeszcze coś.
- Co takiego?
- Nie będą wam mogły towarzyszyć anioły. Z tego co zrozumiałem, tylko Alessia z wami pojedzie, żeby w razie co udawać waszego opiekuna.
- A co z tobą? Możesz z nami pojechać?
- Nie mam zakazu. Zresztą - nie muszą wiedzieć, że z wami będę.
- Wiesz, kto ze mną pojedzie?
- Na pewno Eleonora, bo to z jej powodu pozwolili jechać Alessii. Ale nie jestem pewien, czy wyślą z wami Kevina czy Kubę. Słyszałem też coś o Eryku, ale nie wiem, ile w tym prawdy.
Usiedliśmy na podłodze w altance. Mike wyjął lusterko z kieszeni bluzy.
- Gotowa na trening?
- Jak nigdy.

2 komentarze:

  1. Okay, próba III napisania komentarza. Akcja!
    Pomysł z lustrami świetny, aczkolwiek nieco oklepany, więc mam nadzieję, że podejdziesz do tematu kreatywnie i zaskoczyła wszystkich czytelników ^^

    OdpowiedzUsuń

Jak już tu jesteś, to może zostawisz coś po sobie? Dzięki!