Cześć wszystkim!
Ostatnio nie jestem w stanie czytać bez podwyższonego ciśnienia, tego, co niektórzy blogerzy ostatnio tworzą na swoich blogach.
Dzisiaj spotkałam się już chyba z 3 albo 4 postem, w którym bloger twierdził, że on nie pisze recenzji, tylko opinie. A jak to argumentował?
No bo w recenzji musi być obiektywna opinia.
Jeżeli są osoby, które się z tym zgadzają to naprawdę współczuję. Po przeczytaniu tego rodzaju zdania z podniesionym ciśnieniem, zaczęłam szukać oficjalnej definicji słowa recenzja w SŁOWNIKU JĘZYKA POLSKIEGO PWN, bo nie mogłam uwierzyć, że w czasie, od kiedy ostatnio usłyszałam na lekcji definicję, coś się zmieniło.
Pozwoliłam sobie zrobić screena definicji na stronie tego pięknego słownika.
Jak widzicie jest to omówienie i OCENA dzieła literackiego itd.
Jeżeli ktoś jest spostrzegawczy, to widzi też, że synonimem do słowa recenzja jest krytyka. Mam nadzieję, że definicję tego słowa już wszyscy znają.
Krytyka jest powiązana z SUBIEKTYWNĄ oceną.
Pisząc prostszym językiem:
Recenzją nazywamy tekst, składający się z omówienia oraz subiektywnej opinii danego dzieła, wydarzenia itp.
Oczywiście - słowo recenzja nie wyklucza opinii. Ale twierdząc, że na blogu piszecie opinie, twierdzicie, że w napisanym przez Was tekście nie ma krótkiego omówienia fabuły. A czy tak rzeczywiście jest? Zazwyczaj nie.
A jeżeli nadal jesteście przy swoim - dlaczego wydawnictwa wysyłają egzemplarze recenzenckie, a nie opiniowe? Pomijając oczywiście okropnie brzmiącą nazwę.
Moim zdaniem wydawnictwa wymagają od blogera krótkiego omówienia fabuły. Dlaczego? Bo jeżeli omówienie fabuły na tylnej okładce bądź w środku książki nie zachęci, to jest szansa, że opis blogera już tak.
Wydawnictwa oczekują od blogera również opinii danego dzieła - jeżeli książka się jemu spodoba, to uargumentuje to w taki sposób, że na pewno zachęci kogoś do przeczytania danej książki. A przecież właśnie o to chodzi wydawnictwom, prawda?
Podsumowując: wydawnictwa potrzebują zarówno omówienia jak i opinii. Gdyby potrzebowały tylko omówienia - prosiłyby blogera o napisanie na blogu np. zapowiedzi na dany miesiąc. Jeżeli chciałyby tylko opinii - prosiłyby o opinię.
ALE wydawnictwa proszą o RECENZJĘ. Ponieważ dopiero taki post tworzy całość, która zachęca potencjalnego czytelnika do kupienia akurat tej powieści.
Post nie miał na celu nikogo urazić, ale jeżeli tak, to bardzo mi przykro.
Chciałam tylko uświadomić tę garstkę osób, do której dotrze ten post, że nie musimy się bać słowa recenzja. Jeżeli omawiamy dany tekst i oceniamy go wedle naszego gustu, to piszemy recenzję.
Dziękuję każdemu, kto zajrzał do tego posta. A skoro już tu jesteś, to może napiszesz komentarz? :) Chętnie poznam Twoją opinię na temat unikania słowa recenzja.
Pozdrawiam!
Lexi D.
Mam pewną teorię, skąd to się bierze (oczywiście poza mylnym pojęciem, że recenzja musi być obiektywna). Wydaje mi się, że niektórzy uważają, że prawdziwa recenzja musi mieć poważną analizę książki, którą zrobić może tylko ktoś, kto ma ku temu wykształcenie, a że zdecydowana większość blogerów nie ma akurat takiego wykształcenia, stąd nazywanie swoich tekstów opiniami, a nie recenzjami. Pewnie ma też na to wpływ fakt, iż nasze recenzje często mają dosyć lekką formę, takich felietonów, a przecież recenzja "musi" być poważna. Tak więc moim zdanie stąd właśnie bierze się to zjawisko. :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że masz rację. Ale z drugiej strony - blogerzy, którzy przecież pisaniem "opinii" (jak to sami nazywają) zajmują się nie od wczoraj i jeżeli nie są pewni znaczenia jakiegoś słowa, to raczej poszukaliby tego w słowniku, prawda? :/
UsuńJęzyk się zmienia, słownictwo nabiera nowego znaczenia. Sposób pisania także przybiera nowe formy. To, co kiedyś nazywano recenzją, teraz odłożylibyśmy od razu, nie mogąc znieść ciężkiego stylu wypowiedzi. Nie wiadomo, jak za te 10 lat będziemy pisać recenzje, ale teraz piszemy je tak, jak się od nas tego wymaga - lekko, by się przyjemnie czytało. Unikanie tego słowa nie zmieni jego znaczenia :/
Pozdrawiam!
Ja myślę jak Marta u góry. Bo gdzieś tam w nas jest lęk, że jak napiszemy o książce zrozumiale i lekko, to będzie można nas krytykować. Bo "recenzja" brzmi dumnie i uważa się, że niesie ze sobą pewną powagę i odpowiedzialność. Jeśli chodzi o opinię, nikt się nie może przyczepić, że brak opinii jej cech. :D
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację... :/ Jakoś nie umie mnie przekonać tego rodzaju tok myślenia. Nie lubię unikać słowa, którego znaczenie przecież znam i wiem, że to co napiszę spełnia jego dokładną definicję. Zwłaszcza w wypadku recenzji - ocena i omówienie. Ale cóż poradzić - każdy ma swoje zdanie i nawet słownik go nie zmieni :/
UsuńPozdrawiam! :D
Ja tam od zawsze mówię na swoję teksty recenzja, bo wyrażam swoją opinię o książce, którą przeczytałam. Czasami na filmikach powiem opinia lub omówienie, bo tam nie zawsze mówię wszystko to co chciałam przekazać, ale pisząc staram się wyrazić wszystko, to co uważam za ważne. :)
OdpowiedzUsuńNo więc właśnie! Używasz tego świadomie, wiedząc co oznacza dane słowo. A ludzie ostatnio powariowali i zaczęli pisać, że opinia to taka lekkim piórem pisana recenzja :/
Usuńhmm recenzja to recenzja - swoje zdanie, swoja opinia, swoje uczucia... a poza tym nie jestem osoba ktora na tym zarabia krocie nie jestem krytykiem literackim/kulturalnym czy czyms tam jeszcze. Pisze od siebie dla innych i moge to spokojnie nazwać recenzja. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Recenzja to recenzja i nie powinniśmy bać się tego słowa! :D
UsuńPozdrawiam! :)
Akurat mi się wydaje, że taki stan rzeczy może się przytrafić przez szkołę. Wielu nauczycieli rzuci tylko schemat, jak napisać recenzję i na tym kończą. Spotkałam się z opinią, że recenzja musi być obiektywna, ale po tym, jak sama się dokształciłam, wiem, że to nieprawda. Ale bardzo fajnie, że zrobiłaś taki post!
OdpowiedzUsuńNo cóż... szkoła to takie nie fajne medium informacyjne, niestety zdarzają się nauczyciele, którzy nie uczą pisania recenzji, a zaledwie pisania schematycznie :/ Cieszę się, że post się podoba, mam nadzieję, że dotrze to do choć jednej osoby, która popełniała błąd o jakim pisałam.
UsuńPozdrawiam!
Nie rozumiem kompletnie tego piętnowania słowa "recenzja" i uciekania od niego jak najdalej. Jeżeli tylko ktoś zna definicję tego słowa to zdecydowanie nie powinien się go obawiać i tak bardzo się przed nim wzbraniać. Z drugiej strony jednak zgadzam się z Martą, dużo niestety prawdy jest w tym, co pisze. Miejmy jednak nadzieję, że "recenzja" niedługo powróci do łask, bo moim zdaniem w tym słowie nie ma naprawdę nic złego :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Poza tym - zastąpienie słowa "recenzja" słowem "opinia" nie sprawi, że to drugie nabierze znaczenia pierwszego. Miejmy nadzieję, że niedługo to będzie tak oczywiste dla wszystkich, jak jest dla mnie i blogerów komentujących ten post :)
Usuń